O wpół do miłość czekam na peronie z kwiatami na jej twarz
przez stukot i pisk maszyny widzę jej uśmiech w każdym szaleńczo znikającym oknie
postój zastój cisza oczekiwania milczenie nadziei drżący oddech szczęścia gotowego wyjść zza rogu dworca gdy tylko spotkają się jej oczy z moimi oczami
stukot obcasów o stary chodnik echo kobiecości odbija się od ścian zapach perfum w ciężkim powietrzu echo namiętności obiecanej
i ten rozdzierający oczekiwanie gwizdek konduktora
o wpół do miłość czekam na peronie z kwiatami na jej twarz
peron pustoszeje echa milkną kwiatki więdną pociągi nie przyjeżdżają
o wpół do śmierć katuję się obrazem jej uśmiechających się kiedyś ust