...kochanku nocy ciemnej czaisz sie i cicho podchodzisz na paluszkach...by wyrwac mi serce wraz z korzeniami zycia mego uratuj mnie i moje ciche szepty gdy czarne chmury nadchodzą czasem szalone a czasem diaboliczne uparcie i skrycie powtarzam czy to na jawie czy we snie Kocham Cie Miłością dozgonną gdzies w pierwszej czesci obłąkania położyłeś mi maj na talerzu układących rozkosz w bukiety szukamy miłosci bez słów wez mnie jeszcze raz w pejzaz przezroczysty toczący w pożądaniu w wilgoci sie zatapiamy i przytul całą mocą swoja pobudzajac kazda komorke twoja slina nawilza moje wnetrze na oścież otwieram sie delektując smakiem rozkoszy i wiesz kochanku...za takie chwile warto umierac...biorę z ciebie dosyta ostatnią krople niczym rosę ktora pokarmem i wtedy napinasz struny jeszcze bardziej rodząc na twoich plecach tatuaże nie zrobie ci krzywdy kochanie chory zarażasz swym pożądaniem w przyplywie dosiadam marzen osiagamy szczyt i zenit jest nadirem esensja natchnienia,pragnienia na nowym torze... odplywamy w nieswiadomości marzen...