Menu
Gildia Pióra na Patronite

2012.08.31, podróż

eyesOFsoul

Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne.
~ William Shakespeare

Poznałam go tydzień temu. Choć poznać - to dość naciągana teoria. Nawet nie wiem, jak ma na imię. Jechaliśmy w tę samą stronę. W zatłoczonym busie. Z bagażami i z myślami, które dotykały tylko małej intymnej przestrzeni, jaką można było wyskrobać sobie w tej duchocie. Kiedy tak wsiadano i wysiadano na różnych przystankach, tłum wypchnął mnie wprost do miejsca, w którym stał od dłuższej chwili, trzymając się poręczy. Nie pamiętam jak wyglądał, jaki miał kolor oczu, czy jego uśmiech miał znaczenie. Wiem, że miał koszulę w niebieską kratę i wolał tak stać niż usiąść na właśnie zwalniającym się miejscu, które mogłam zająć. W tym tłumie ginął zapach, ale mogłabym przysiąc, że gdybyśmy się mijali na obcym chodniku, gdzie tłum ludzi byłby znacznie rzadszy - to właśnie tą swoją świeżością zwróciłby moją uwagę. Był starszy. I nie miał obrączki. Za to miał znajomą, do której zadzwonił dojeżdżając do BB.
Zadzwonił do niej i zapytał, co robi w weekend. To był pierwszy moment, w którym jej pozazdrościłam. Mnie od dawna nikt nie pyta. W dużej mierze to moja wina. W końcu nigdy mnie nie ma. Nigdy nie mam czasu. Żyję przez parę godzin, w których dźwięk telefonu nie wróży miłej pogawędki. Wracając: drogą dedukcji (myślę) musiała odpowiedzieć mu, że nie ma planów. I dodała, że od kilku dni jest chora. Jego ton głosu raptownie się zmienił. Z jakimś takim miłym współczuciem i troską pytał jak się czuje, czy nic jej nie brak, czy jest sama w domu - tu odpowiedziała, że z mamą. Zapytał, czy czegoś potrzebuje, czy może zrobić zakupy, kupić owoce...
Byłam oniemiała. W ciągu trzech minut zrobił na mnie większe wrażenie niż przez całą podróż i wspólne łączenie się w bólu przy obserwacji pasażerów. Zapytał, czy nie ma nic przeciwko jak ją odwiedzi za jakieś czterdzieści minut. Dam sobie rękę uciąć, że poszedł do sklepu i kupił jej owoce. I z tymi owocami, zatroskaną miną, i wciąż z walizką wpadł na dosłownie moment, by zobaczyć, że faktycznie nic jej nie potrzeba.

Może ta sytuacja jest całkiem normalna. Może to tylko ludzie, których znam i miejsce, w którym żyję jest jakby mniej człowiecze.
Mam jednak nieodzowne wrażenie, że nie ma już takich ludzi. Że to życie, tak jakby przestało mieć smak.

146 995 wyświetleń
1738 tekstów
256 obserwujących
  • 7 September 2012, 18:13

    Nie dorastasz, bo już przerosłaś :)))
    Miłego :)

  • sand

    6 September 2012, 22:33

    nie dorastam...

    zaglądam, a owszem :)
    mnie tym bardziej miło się czyta...

    pozdrawiam jak zwykle ;)

  • 6 September 2012, 16:07

    I tu się zgodzę...

  • CarmenCarmen

    6 September 2012, 15:57

    Musi być cudownym człowiekiem.

  • 6 September 2012, 07:39

    sanduś, bo potrafisz lepiej i krócej... czego "zazdraszczam" :)
    Miło, że zajrzałaś :))

  • sand

    5 September 2012, 20:34

    hmm...
    równie mocno się zagłębiam
    w takie zdarzenia, są rzadkością, ale są...

    to fascynuje, takie kontemplowanie nad rzeczywistością innych...
    tyle, że ja nigdy nie opiszę tego w taki właśnie sposób...

    eh... natchnęłaś mnie ;)

  • R.A.K.

    5 September 2012, 17:58

    Dlaczego chwyciło, wiadomo z tekstu... zobaczyłaś człowieka... dobrego człowieka a nie jak niektórzy stan posiadania czy wygląd.
    Więc postrzegasz najpierw wartości, resztę pozostawiając na potem :)
    To tylko dobrze o Tobie świadczy.
    Miłego :)

  • 5 September 2012, 17:52

    Wiele sytuacji mnie "chwyta". Pytanie nigdy nie powinno paść o to, co chwyta - a dlaczego... tam więcej jest labiryntów do przebycia.

    Dziękuję i pozdrawiam. :)

  • R.A.K.

    5 September 2012, 17:48

    Opowiadasz o tym zdarzeniu jak o przygodzie życia i w sposób gdzie słowo każde coś waży, przy czym tekst czyta się jak dobre opowiadanie... pięknie napisane.
    Oj coś mi się widzi, że ktoś nam się zauroczył... :)

    Pozdrawiam :)