zewsząd tylko wilcze głosy i spojrzenia złowrogie wszędzie ludzki zgiełk a przecież ci sami w mowie nikt nikogo nie rozumie lecz mówić każdy chce tumult i krzyk z przerażenia zbyt wiele dzieje się wystarczy się wychylić by zostać zaszczepionym to kolorem politycznym to znów pomysłem szalonym ludzkość jest u kresu dni kiedy syn stanie przeciwko ojcu nie zostanie nic głupota z pychą ciągle się przeplata jak Kain i Abel brat zabija brata ulotne tylko wspomnienia w głowie jeszcze grają lecz to wszystko obrazy co czas zatrzymać mają ile jeszcze ludzkości w ludzkości zostało gdzie świetliste ideały gdzie to wszystko się podziało i dom blisko domu stoi i sklep przy sklepie skulony człowieczeństwo w maskach podąża w obie strony i święta są inne i noce i dni i nawet miłość jest inna przez zamknięte drzwi dzień dobry na ulicy nie brzmi jak pozdrowienie to raczej hasło rzucone przed siebie po to by było tylko bo przecież nie znamy siebie. dokąd zajdziemy…