Menu
Gildia Pióra na Patronite

Bilans urojeń.

Zdefiniowanie boję się jednego. Boję się, że będę posiadała wszystko co materialnie posiadać można. Że dopnę każdego ziemskiego celu. Posiądę wiedzę jaką posiąść zawsze chciałam. Będę spełniona do granic możliwości ziemskiego żywota. Że będę tą którą znają, tą która sama siebie nie zna. Powiedzieli mi dziś, że sprawiam wrażenie obecnej inaczej. Jakby tutaj cieleśnie, ale niekoniecznie duchowo. Jakbym oddychała, ale niekoniecznie żyła. Mało kto zna mnie głębiej niż znajomość mojego imienia. Nie mówię o sobie, nie daję sobie przyzwolenia by obarczać innych tym co w mojej głowie się rodzi, co właśnie umarło. Często wychodzę z założenia, że moje jestestwo po prostu nie zostanie zrozumiane. A może, to przeświadczenie, że moja inność nie zostanie zaakceptowana, a przecież podobnie jak Wy jestem człowiekiem, który chciałby mieć swoje miejsce, poczucie tolerancji siebie i swoich zachowań. Kiedy odpływa mi to wszystko co nazywamy duszą, nie mogę zweryfikować miejsca w którym się znajduję. Czy to jeszcze przeszłość, czy może już przyszłość. Powinnam czuć się wyobcowana, samotna, nieszczęśliwa. Ale jak płakać, gdy ma się swój kąt w tak młodym wieku, gdy wszystko co zdawać się może trudne jest dla mnie tak osiągalne. Otóż można. Mogę posiadać wszystko o co ludzkość walczy, o co się spiera. Mogę tym wszystkim gardzić, cieszyć się na zmianę. Z dystansu do własnej osoby mogę czuć się szczęśliwa. Ale czy o takie szczęście mi chodzi? Czy takim szczęściem należałoby się cieszyć, czy o takim szczęściu marzyłam? Oprócz pielęgnowanego poczucia bezpieczeństwa, które bądź co bądź zostało zaburzone wraz z Twoim przyjściem i odejściem,o nic innego nie dbam. Nie czuję tęsknoty, nie płaczę z samotności. Ale o to, zdawać się można banalne poczucie bezpieczeństwa, walczę. Owo poczucie miały gwarantować pieniądze. Gwarantują, gwarantują, że nie zasnę głodna, że na mojej nodze zawita nowa kolekcja z Zary. O takie bezpieczeństwo chodziło... takie bezpieczeństwo stało się osiągalne. Z takim bezpieczeństwem mogę zasnąć. Ale czy takie bezpieczeństwo przytuli wtedy gdy o przytuleniu będę marzyć? Czy takie bezpieczeństwo zapewni mi rozmowę, o którą będę błagała? Czy takie bezpieczeństwo poprowadzi moją starość w dobrym kierunku? Gdyby nie Ci, którzy wytrwale stoją za moimi plecami, gdyby nie to wszystko co dzięki nim, dla nich i przez nich. Gdyby nie oni, leżałabym na pościeli z atłasu w pieprzonym poczuciu bezsensu. Z zwieszoną miną bo niby wszystko a tak na prawdę nic. Choć w tym momencie, mam to o czym marzyłam, marzyłam tu na ziemi, wiem że odezwie się we mnie ten głos ludzkości. Ten głos który udało mi się zagłuszyć wraz z Twoim odejściem. A jeśli się odezwie a będzie już za późno... ostatkiem sił pójdę na zakupy, składając hołd konsumpcjonizmowi który wyciągnął nas z kryzysu. Zapakuję na ramiona wszystko to co w zasadzie nie jest mi potrzebne. A potem? A potem wrócę do domu i najdroższą lampką wina zagłuszę echo uczuć. Echo o którym nie chciałam słyszeć. Czy to wszystko warte tego bym przestała kochać, bym podobno miała przestać cierpieć? Czy to wszystko było tego warte bym dziś odziana we wszystko to co zdołałam kupić robiło ze mnie bardziej nagą niż wyobrazić sobie można? Czy wyzbycie się miłości było warte tego mylnego poczucia wolności. Czy aby na pewno wolność o którą walczyłam dziś mnie nie zabija? A może już nie żyję. Może wszelkie moje funkcjonowanie jest tylko końcowym etapem jeszcze ciepłej, krążącej w żyłach krwi? Może to wszystko co tu, co zdaję mi się być tak na prawdę nie istnieje. Bo czym jak nie tylko bezdenną materią jest człowiek obdarty z miłości, z zdolności do niej?

21 002 wyświetlenia
429 tekstów
2 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!