Zbudziłam się w środku nocy nabierając powietrze głośnym świstem, tak jakby była to ostatnia szansa na głęboki wdech. Przerażenie nigdy nie miało tak dużego stężenia w moim organizmie, a gałki oczne zdawały się prawie wyskakiwać z oczodołów pod wpływem strachu i nieświadomości zachodzącego zjawiska.. Każda cząstka mnie krzyczała o koniec udręki, od palców u stóp do cebulek włosów na głowie. Kiedy minęło maksymalne nasilenie przerażenia uświadomiłam sobie, że znajduję się w pozycji siedzącej na samym środku łóżka, a zewsząd otacza mnie ciemność i mały wdzierający się przez okno blask światła latarni... To była pierwsza śmierć, którą przeżyłam...
Ja nie wiem. Ludzie czesto umieraja, gina tak nagle... i to czesto nie ci, co powinni. Moze swiatem rzadzi zwykly przypadek... Umre jutro potknawszy sie na schodach... nie jest to wymarzona smierc, a jakze okrutna pod wzgledem spelnienia swoich marzen zyciowych. Marzenie koncza sie... na glupich schodach.
no podejrzewam, że każdego w jakimś stopniu to fascynuje... ale ja osobiście wolę nie mieć zbyt wygórowanych wyobrażeń odnośnie końca życia "na tym świecie" tzn "przejścia na drugą stronę" o ile takowa istnieje.. żeby nie mieć zawodu :)
zależy... jakbyś miał "przeżywać" ją co jakiś czas wolałbyś jej nie przeżyć.. albo po prostu uodporniłbyś się na ból, a przerażenie z czasem by minęło..