Menu
Gildia Pióra na Patronite

19-22.04.2019r.

fyrfle

fyrfle

Wywołało to wiele kontrowersji na Facebooku, ale tak tutaj jest, czyli na podbeskidzkiej wsi, w której mieszkam i Rezurekcja jest w sobotę o osiemnastej i koniec i kropka. Zawiera pewne elementy liturgii światła i starczy. Więcej ludzi przychodzi na Rezurekcję w sobotę o osiemnastej niż w niedzielę o szóstej. Dowodem jestem ja, bo jak jestem tutaj, to od czterech lat, to cztery razy byłem na rezurekcji, a przez poprzednie 47 lat życia ani raz.

W piątek po czternastej wychodzimy na drogę krzyżową, droga powiedzie na górę Matyskę przecudnej urody stacjami, której autorem jest krakowski profesor artysta Czesław Dźwigaj. Najpierw musimy dojść na miejsce zbiórki, a to jakieś trzy i pół kilometra marszu pod górę. Nim wyszliśmy, to zauważyliśmy tam pod jodłą cudnie rozkwitnięte tulipany botaniczne o środku żółtym i sześciu zewnętrznych płatkach koloru białego. Mocno doświetlone przez promienie słoneczne, w bujnej zieleni swoich liści wyglądają naprawdę zachwycająco i bardzo nas przyciągają ku sobie oraz bardzo bardzo cieszą.

A po drugiej stronie, przy wyjściu z przykra niespodzianka, a więc stwierdzamy, że na pięknie wzrastającym wiosennie dotychczas klematisie wszystkie stożki wzrostu prawie łodyg są obżarte, a więc mamy nieproszonego gościa. Około godziny dwudziestej trzeciej wyszedłem do niego, przyświeciłem światłem latarki smartfona i okazało się, że autorem spustoszeń nie jest, jak przypuszczaliśmy ślimak, a gąsienica, której musiałem się pozbyć.

Wielka Niedziela. Sri Lanka. Jak się we wtorek okaże 290 ofiar barbarzyńców islamskich. Słowa wiersz GNIEW wciskały mi się same w mózg. Szósta czy ósma stacja drogi krzyżowej na Matyskę i kapłan mówi o emigrantach ekonomicznych, że mają prawo i całe te poprawności nam ponad tysiąc wiernym wciska, i w niedzielę dostaje brutalną odpowiedź od diabła - nie miesza się kultur, różnorodne, to raczej zwalcza jedno drugie, pomagajmy tam na miejscu, a nie sprowadzajmy sobie śmierci, brutalnej śmierci dla siebie,dzieci i wnuków. Nie łączy się wody z ogniem. Proste prawdy, które źli ludzie próbują wymazać z naszych rozumów.

Jedną z najpiękniejszych liturgii dla wielkiego piątku na pewno była liturgia koncelebrowana przez kwietną florę, a więc zieleń liści i pączków pnącej hortensji na tle białej cegły murów naszego domu. Ta jaskrawa złota żółć bratków w donicy przy wyjściu z domu, po lewej stronie. Te w drodze przez wioskę dziesiątki kwitnących tulipanów, narcyzów oraz cała ta wielokolorowość bratków i te dziesiątki tysięcy jak frędzelki ze złotych nici kwiatów forsycji. Cudne chwile mimo podniosłości,a nawet wymaganego umartwienia, ale nie dało się. Szliśmy przemyślając, ale radowały nas dzieci hasające po łąkach, słońce, które rozgrzewało ciała i dusze, kazało cieszyć się życiem i wspólnym przebywaniem w celu chwalenia Pana.

Lany poniedziałek i zamierająca tradycja tej zabawy. Nie pokropiono mnie ani kroplą wody na szczęście, ale wieczorem przecież jak co dzień - wspólny prysznic, więc... Po południu wychodzi słońce i jest ciepło. Siadamy w ogrodzie przy herbacie i cieście i oddajemy się książkom oraz rozmową. Cieszymy się wiosną w ogrodzie, intensywną zielenią i rosnącymi kwiatami, które rozpięknią go kolorami swoich płatków w kolejnych miesiącach. Cieszymy się życiem, co zwróceniem uwagi na piękno jest, tworzeniem piękna jest, dawaniem dobra jest - sobie, dzieciom naszym, rodzinom naszych dzieci, spotkanym ludziom. Jest po prostu dobrze i radośnie.

Wielki Piątek. Stacja I drogi krzyżowej. Tę naukę pod nią jeszcze słyszę, bo potem niestety tradycyjnie ludzi jest za dużo, a głośników za mało, więc dostąpię tylko urywków i naukę będę musiał dopowiedzieć sobie sam i może lepiej. Instytucje powołane do zwalczania grzechu, same nie umieją poradzić sobie ze swoim grzechem, słyszę z głośnika. Kościół z babilonem Kurii Rzymskiej i babilonami wszystkich kurii, które trawią homoseksualizm, pedofilia, pieniądz, intrygi władzy, cwaniactwo, lenistwo, obżarstwo, pijaństwo, gniew, chyba właściwie tą rybę akurat u głowy trawi wszelkie zło, a owieczki nie mają odwagi cokolwiek zbuntować się. Państwo nasze trawi partyjniactwo, swoiście pojęta rodzinność, kolesiostwo, korupcja. Urzędy publiczne trawi rezygnacja z chęci do dawania z siebie wszystkiego w entuzjaźmie przez starych uczciwych urzędników, kiedy widzą, że na dyrektorskie stanowiska awansują "Martynki dobrej zmiany" - miernoty, tępe, leniwe, nie uczące się, nie mające autorytetu, nie potrafiące w niczym pomóc pracownikom, a nie osoby mądre, inteligentne, o niesamowitej wiedzy i umiejętnościach, wszelkich zdolnościach przyswajania nowego i umiejące swoją wiedzę przekazać nowym pracownikom. Rodzina polska się sypie, bo próbują nam macherzy od "róbta co chceta" wmówić, że życie trzeba przeżyć na hedonistycznej zabawie i pielęgnowaniu aberracji, a nie jak ten Bóg przykazał - dążeniem do bycia we dwoje - kobiety i mężczyzny, do wzięcia ślubu i prokreacji, czyli wychowania dzieci. Taka jest normalność i porządek normalny świata i od takiego zachowania porządku zależy dobro, szczęście i pokój na świecie. Myślę, że niewłaściwym postępowaniem w życiu, to Boga nie skażemy na śmierć, ale skazujemy na śmierć człowieczeństwo. Pewne rzeczy sprawy w tradycji ludzkiej są dobre i nie ma co przy nich manipulować, tylko trzeba je wzmacniać i chronić właśnie przed bałaganem bezgraniczności, czyli Bóg tak, a cielce nie. Bóg sobie bez nas poradzi. My bez Boga na pewno nie. I nikt mnie nie przekona, że jest inaczej, bo jeśli próbuje, to zły przez niego mówi i tyle.

Piątkowe późne popołudnie. Każdy z nas coś robi. Piękny obrazek wspólnoty rodzinnej - pracującej, rozmawiającej, żartującej i uśmiechniętej. I o to w życiu chodzi.Nie jakieś wielkie i absurdalne cele, tylko wspólnota rodzinna, która jest ze sobą i wspomaga się, ale generalnie dzieci są tak wychowane, że mają skrzydła - dawno już opuściły rodzinne gniazdo, założyły swoje gniazda, mają rodziny, pracują. Wracają tylko od czasu do czasu by nacieszyć się rodzinną wspólnotą, ale bez pretensji i walki za życia o dorobek rodziców, bez przeciągania ich na swoją stronę, czy namawianiem do wydziedziczenia któregoś z rodzeństwa, co niestety jest klasykiem w tak zwanych polskich układach rodzinnych.

Wielkanoc. Po śniadaniu rozjeżdżamy się. Młodzi do rodziców młodego. My jedziemy do drugiej młodej rodziny do Tychów. Nie zapominamy o moim synu na Dolnym Śląsku i tych co wybrali Irlandię - z nimi też łączymy się cały czas. Na szczęście internet daje sporo możliwości.

297 589 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!