Menu
Gildia Pióra na Patronite

Święto Odrodzenia Polski cz.5

fyrfle

fyrfle

Wyszliśmy z powrotem na aleję dębową. Była piękna i zarazem wyczuwało się w niej majestat. Wielkie dęby posadzone w dwóch szeregach z każdej strony drogi zachwycały i pobudzały wyobraźnię. To musiały byc ekscytujące momenty, kiedy tędy przejeżdżał cesarz wraz ze świtą. Tymczasem obok przechodzili młodzi ludzie, około trzydziestki, wraz z małą córeczką, która domagała się koników.

- Wiesz, że zbliża się światowe święto orgazmu? - nagle wypowiedziała Halszka.
- Nie, nie wiem, a czemu ty w ogóle o tym?
- Bo z czegoś się to maleństwo musiało wziąć, a raczej nie z palenia świecy na MBDŻI!
- Cóż to jest dżi?
- No Matki Boskiej Gromnicznej. Wiesz jest tyle sensownych i naprawdę istotnych świąt, jak właśnie święto orgazmu, a ludzkość świętuję takie nie pewne i nijakie. Tymczasem orgazm to radość, wspólnota, rozkosz i faktycznie dawanie, przekazywanie życia. Gdyby było właściwie docenione to akurat święto, to wiele spraw byłoby prostszych, a ludzie otwarci i uczciwsi, bo mówili by o tym i wznosili temu przeżyciu pomniki zamiast papieżom. Może nie byłoby tylu przerwanych, a wcześniej nie chcianych ciąż, ciąż przypadkowych, z byle jakich , byle gdzie i z byle kim orgazmów, ale przede wszystkim z orgazmów, które nie uszły w prezerwatywę, na piersi kobiece czy w jej usta, a wiesz mi- zresztą to wiesz na pewno, że orgazm w kobiecych ustach czy piersiach jest jeszcze piękniejszy i smaczniejszy dla obojga partnerów.
- Takich zakonnic jak ty tysiące. Ciebie prosimy.
- Wysłuchaj nas Panie! - dokończyła Halszka i podjęła dalej temat. -Tymczasem ja w ich oczach widziałam już drzazgi niespełnienia. Ta dziewczyneczka stała się drogą i celem jej życia, a on poszedł w odstawkę łóżkową. Być może w ogóle wyrzuci go z łoża małżeńskiego, a wprowadzi się tam ta mała, a za kilka lat zdziwi się, że on ma kogoś na boku czy chodzi do klubu swingersów. Jołopstwo i tyle, a mogą hołdować zrównoważeniu przez orgazm i wspieranie swoich prawdziwych pasji, bo dzieci to nie jest pasja, to po prostu wynika z bycia w związku, ale nie należy przesadzać z nimi. Są rzeczy ważniejsze. Tak samo z rodziną należy przystopować i pokazać jej nowe kierunki i na pewno nie powinna ona się w żaden sposób kierować jarzmem małżeństwa. Dziś formuła rodziny, małżeństwa jest żenująca i wstydliwa dla ludzkości i poniża człowieczeństwo. Powinien żeś napisać jakiś panegiryk na cześć orgazmu drogi Mirku i w ogóle dużo tekstów odnośnie żałosności rodziny, bo przecież widziałeś eto bagno czieriez dwadzieścia lat.
- Pewnie mógłbym, ale na razie napisałem trochę wierszy o Mosznej, ludziach których tu spotkałem lub zainspirowanych tym miejscem.
Poszliśwa apiat w kierunku asfaltu. Na przeciw nas była aleja kasztanowa, również ujęta w dwuszeregi po każdej ze stron ziemistej drogi. Zieleń kasztanów budziła gdzieś we mnie siłę i nadzieję, że słowa Halszki - zakonnicy mogą się spełnić. Byłem dumny, że jest ze mną ktoś taki mądry i odważny, że jest tutaj, gdzie tyle odwagi powziąłem i tyle rzeczy we mnie zaczęło się dziać. Poszliśmy w prawo i ukazał nam się dom ogrodnika rodziny Winklerów. Wyglądał na typowy śląski familok, z tej charakterystycznej ciemno - czerwonej cegły. Duży to dom, więc należy przypuszczać, że rodzinę miał ów ogrodnik liczną. Mają jakiś swój urok te familoki, zbudowane na podmurowaniu z kamieni, pewnie otrzymywano je jako produkt uboczny przy wydobyciu węgla, bo Winklerowie bogactwo i pieniądze czerpali z kopalń. Jest nawet tak plotka, krążąca sriedi mieszkańców Mosznej, że dlatego byli Winklerowie tacy chojni i opiekuńczy dla tutejszych poddanych, bo zagłuszali sumienie, gdyż byli świadomi wyzysku i cierpienia ludzi, którzy wydobywali węgiel w często nie ludzkich warunkach. Tu więc stworzyli raj, gdzie opiekowali się dziećmi parobków i troszczyli o ich matki i ojców. Po lewej stronie drogi jest mur, za którym są nieużytki i jakieś stare budynki należące do stadniny, ale coś się ruszyło, bo niektóre jego fragmenty zaczęły być odbudowywane. Doszliśmy do Gościńca u Róży. Sama pani Róża już krzątała się po posesji i wnet pewnie będzie roztwierać bramy, prosząc tym samym gości na smakołyki śląskiej kuchni. Vis a vis jest kościół i nikomu tu nie przeszkadza, że w gościńcu podaje się alkohol. To szacunek i hołd dla rozsądku, no i to są miejsca pracy, których tu tak nie wiele, a i sami mieszkańcy tu przychodzą zjeść i ochłodzić się piwem. No i prieżdie wsiewo kuracjusze i goście hotelowi, a to zawsze są wszelkie obopólne korzyści. Tutaj napisałem też kilka wierszy, czy siedząc na murku lub schodach kościoła. Magiczne miejsce dla ludzi kierujących się w życiu intuicją, pięknem, sercem.

297 589 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!