Menu
Gildia Pióra na Patronite

03.11.2017r.

fyrfle

fyrfle

Wstajemy o szóstej rano, robimy sobie śniadanie, a potem kawę. Pakujemy ubrania do walizki na ewentualny nocleg i robimy do termosów kawę i herbatę. Wyjeżdżamy o w pól do ósmej. Celem naszym jest cmentarz na Dolnym Śląsku.

Długo jedziemy przez Bielsko, które w piątkowy ranek jest mocno zakorkowane. Ja mam czas przyglądać się po raz kolejny budynkom, które są ładne i zabytkowe wzdłuż głównej arterii i wiem, że kiedyś przyjadę tutaj na zdjęciobranie. Dworzec PKP, Teatr Polski czy zamek Sułkowskich po prostu zachęcają, aby tutaj pospacerować cały dzień i wyłapać resztę podobnych pereł architektury.

Potem mijamy kolejno Czechowice - Dziedzice i Pszczynę. O Czechowicach - Dziedzicach nie wiem nic poza tym, że jest tam jakaś kopalnia do której dojeżdżali i pewnie dojeżdżają do pracy mężczyźni też z mojej wsi. Pszczyna wiadomo. Zamek, rezerwat żubrów i innych zwierząt, ostatnio słyszałem, że urodziły się tam dwa niedźwiadki. Tak więc Czechowice - Dziedzice są do opracowania turystycznego, a Pszczyna do zobaczenia w przyszłości, jak i nieopodalne Goczałkowice Zdrój.

Za Pszczyną skręcamy w drogę wojewódzką 935 prowadzącą do Raciborza przez Żory, Rybnik i Rydułtowy. Z boku miniemy Radlin i Wodzisław Śląski. Za chwilę wjechaliśmy w lasy i zaczęło się obcowanie z cudowną jesienią, która była paletą kolorów i ich odcieni na drzewach liściastych. Robię im zdjęcia, podświadomie wiem, że każde z nich to zwrotka wiersza czy kilka zdań poetyckiej prozy. Jedziemy oczarowani tym co natura nam dała zobaczyć dzisiaj.

Żory, to miasto, gdzie komunikacja miejska jest bezpłatna. Piękny przykład mądrości gospodarzy i socjalizmu - najpiękniejszego i najmądrzejszego z ustrojów polityczno - społecznych. W Żorach zaczynają się ronda, które będą nam już towarzyszyły do samego końca Rybnika, z tym, że większość tych rybnickich "wysadzana jest" dziełami sztuki, a więc pięknymi rzeźbami czy dziełami kowalstwa artystycznego. Jazda po tych rondach to czysta przyjemność i zachwyt nawet.

Oczywiście trafiamy w Rybniku na remont drogi 935 i jedziemy objazdem, który prowadzi nas do elektrowni węglowej Rybnik, której budynki i ogromne kominy pośród jesiennych drzew, to w sumie jest bardzo specyficzne piękno, nawet te dymy wznoszące się bardzo wysoko do chmur i które wiatr w końcowej fazie przechyla, to też jest bardzo piękny, charakterystyczny śląski krajobraz. Zaraz za elektrownią ogromne Jezioro Rybnickie, swoista Mekka wędkarzy.Jego ciepłe wody , ponoć za sprawę elektrowni, sprawiają ponoć, że świetnie się tu łowi ryby przez cały rok. Rybnik, to miast gdzie odbywa się RYJEK czyli wielka impreza kabaretowa i wiem, że nie dawno był tu taki prezydent, który chciał by każdego roku na koncert do Rybnika przyjechała jakaś światowa gwiazda muzyki i pamiętam, że realizował ten projekt i nawet odbył się w tym mieście ponoć świetny koncert grupy Guns n Roses. Nic więcej mi o Rybniku nie wiadomo, no może, że była tam kiedyś siedziba Rybnickiego Okręgu Węglowego.

Radlin, Wodzisław Śląski, Rydułtowy, to śląskie miast, w których były i czasem jeszcze są kopalnie węgla kamiennego i które dawały zatrudnienie i dobrobyt mieszkańcom tych miast. Teraz w Radlinie kopalnia jest zabytkiem, a co dzieje się w Wodzisławiu nie wiem.Rydułtowska kopalnia działa, zatrudnia, a jej węgiel można kupić u nas. Pamiętam z lat osiemdziesiątych, ze każda kopalnia utrzymywała klub kopanej piłki i tak Grały na poziomie drugiej ówczesnej ligi Naprzód Rydułtowy czy Odra Wodzisław, a Górnik Radli dopiął się w kopaniu gały do silnej bardzo trzeciej ligi śląskiej.

Pomiędzy Rydułtowami, a Raciborzem ponownie piękne liściaste lasy w arcy cudnej jesiennej szacie. Znowu robię zdjęcia i znowu są one rymami zwrotek wierszy i akapitami prozy zachwytu nad dziełem stworzenia. Pod Raciborzem, na stacji benzynowej LOTOS robimy sobie przystanek. Korzystamy z toalety, jemy i pijemy kawę. Kupujemy też miętowe cukierki do ssania. Racibórz to RAFAKO czyli Raciborska Fabryka Kotłów i nieopodal pożar lasu z początku lat dziewięćdziesiątych, w którego gaszeniu nie dane mi było uczestniczyć. O RAFAKO uczyliśmy się na Wiedzy Obywatelskiej i historii w Ojczyźnie, która wtedy zwała się Polska Rzeczpospolita Ludowa i w godle używała orła piastowskiego - tego bez korony. Zresztą okazuje się , że nasz orzeł godłowy orłem nie jest. W Raciborzu mieszkała też wtedy córka moich ówczesnych sąsiadów.

Do Raciborza jechaliśmy na zachód, a w Raciborzu skręciliśmy na północ i jechaliśmy drogą krajową 45 i wkrótce przekroczyliśmy granicę Opolszczyzny. Zaraz było nam dane przejechać przez środek cukrowni "Cukier Królewski", z tego co przedstawiał wielki napis na budynku, to cukrownia należy do holdingu niemieckiego. Potem mijaliśmy cementownie Górażdże nieopodal z prawej strony czy wielkie miasto Kędzierzyn - Koźle trochę wcześniej z zakładami azotowymi i klubem siatkarskim ZAKSA oraz wspaniałym Radiem "PARK".

Opole jest rozkopane. Jedziemy jak kierują nas objazdy. Po drogach osiedlowych, gdzie panuje prawo silniejszego, ale udaje nam się przejechać i wyjeżdżamy gdzieś przy Mc Donaldzie i skręcamy jadąc ulicą Wrocławską by spotkać kolejne objazdy prowadzące nas do Namysłowa przez elektrownię Opole. Opole to festiwal piosenki polskiej i dla mnie wielka kontrowersja na mapie i w sercu. Te niemieckie napisy w wioskach dookoła budzą lęk. Cementownia w centrum miasta i kolejny truciciel elektrownia na jego obrzeżach, ale bezrobocie tu tak wielkie, że nikt nie szemra i pewnie byliby gotowi postawić kościół katolicki pod wezwaniem elektrowni gdyby tylko stosowne władze się zgodziły. Wymusili na Donaldzie Tusku zresztą budowę kolejnego bloku czyli kolejnych ton trujących pyłów, ale co tam, przecież innej alternatywy zresztą energetycznej Polska nie ma. Jako naród jesteśmy za biedni na energię inne, no chyba, że energia atomowa, ale tutaj naszym władzom politycznym nie starcza zwyczajnie jaj.

Jedziemy przez elektrownie "OPOLE" w Brzeziu. Przy niej kolorowe domy ludzi, a w niej przekolorowe bloki i kominy, pełne tęcz, niebiańskich kolorów i słoneczek. Piękne w zasadzie dzieło sztuki malarskiej ta elektrownia. Obok nas i nad nami plątanina dziesiątek kilometrów linii energetycznych, transformatorów, izolatorów i Bóg wie czego jeszcze, no i wiedzą inżynierowie w elektrowni.

Potem Czarnowąsy, Klei Dobern czy jakoś tak i Dobrzeń Wieli, jak powiadają złośliwcy - stolica Niemiec na Polskę. Ja oczywiście choćby z powodu mniejszości niemieckiej jestem za likwidacją Opolszczyzny jako samodzielnego województwa i wcielenie powiatów dolnośląskich: Nysy, Brzegu i Namysłowa do województwa dolnośląskiego, a pozostałej części do województwa Śląskiego.

Wjeżdżamy w Stobrawski Park Krajobrazowy i zastanawiam się czy pani Zając - wójt gminy Pokój udało się coś zrobić w sprawie tego, aby gmina została uzdrowiskiem na bazie szpitala rehabilitacyjnego w Pokoju i szpitala płucnego w Kup, po niemiecku Kupp! Znowu mijamy przecudnie kolorowe lasy i malarskie obrazki stawów, których tłem są złote lasy SPK. Jedziemy przy PGR Krogulna, a więc zarządzanymi przez państwo stawami rybnymi, które hodują smaczne karpie, szczupaki czy amury. Przed Pokojem na leśnym parkingu, gdzie niegdyś grasowała ITD robimy sobie kolejny postój na kawę, opowieści i zjedzenie kanapek.

Jedziemy przez Pokój. Park dalej nie ogrodzony i nie widać żadnych prac, no to pewnie na razie z planów uzdrowiska jest kupa. Za Ładzą wjeżdżamy do kolejnych lasów, które cieszą nas swoją kolorową szatą, robię kolejne zdjęcia, które przetwarzają już się w wersy wierszy i zdania kolorowej leśnej prozy. A za Namysłowem swoistym pięknem krajobrazu jest farma wiatrowa składająca się z kilkudziesięciu wiatraków. Dalsze nie powstają, za sprawą pewnie miejscowego posła PiS, który to pamiętam był przeciw ich budowie, ale widok naprawdę jest przepiękny. No i za przemawia rozwój gminy Wilków, który zaobserwowałem przed wyjazdem stąd. Przeciw, to pewnie gigantyczne pole elektromagnetyczne, które musi mieć wpływ na rozregulowanie organizmów ludzkich.

A w Namysłowie minęliśmy browar, który prowadzi obecnie intensywną kampanię reklamową swoich produktów w internecie, zwłaszcza na fb i powiem Ci Kazimierz, że to piwo irlandzkie jest dobre, znacznie mocniejsze od Guinnessa , ale na polskie gardła lepsze. A ponadto króluje oczywiście Pils. Smutno, że zamek niszczeje pod władaniem włodarzy browaru, smutno, że nie ma w nim hotelu, restauracji i muzeum, jak w Tychach czy Żywcu, ale cóż może kiedyś ktoś się ocknie. Ten browar to dla mnie przykład, że wreszcie jakiś Polonus zainwestował w Polskę, a z drugiej strony przykład tego, że chodzi tylko o biznes i nie ma tu żadnych sentymentów dla kraju ojców, dla Polaków, dla mnie to kolonializm. Tak więc na tym przykładzie żądania Polonusów swoich przedstawicieli w senacie uważam za bezzasadne. Jeszcze raz napiszę, że uważam, że po kilku latach nieobecności w kraju udokumentowanej rząd powinien odbierać obywatelstwo emigrantom z Polski.

Dziadowa Kłoda - kraina dzieciństwa. Udajemy się do domu najmłodszego mojego brata. Powitanie jest serdeczne. Nie idę do matki, która wiem, ostro nie podzieliła moich życiowych wyborów. Potem jedziemy do kwiaciarni po wieniec i udajemy się do kościoła i na cmentarz. Jest po tutejszemu, specyficzny styl księży dolnośląskich. Msza i pochówek w 45 minut. Zauważam, że ksiądz na cmentarzu parafialnym zrobił to, co powinien zrobić każdy administrator, a więc wszystkie nagrobki nieopłacone po dwudziestu latach usunął i jest przestrzennie. Nikt już nie dowie się o wieloosobowej rodzinie ,która tragicznie zaczadziła się i nikt już nie dowie się, że kiedyś była bardzo wysoka śmiertelność dzieci, przynajmniej nie wywnioskuje już z nagrobków na tym cmentarzu. Wycięte są też wszystkie drzewa na cmentarzu. Na szczęście Grób Nieznanego Żołnierza pozostawiono. Wewnątrz i na zewnątrz kościół jest świetnie utrzymany, a to za sprawą konsekwencji proboszczów, którzy na wiernych narzucili swoisty podatek, bodajże 50 złotych od rodziny na miesiąc i jest część rodzin , która konsekwentnie wypełnia ten obowiązek i budynki kościoła i plebania kwitną. Spotkaliśmy grób proboszcza Dudka, który zainicjował mądrą gospodarkę na parafii i oddaliśmy mu cześć modlitwą.

Nad grobem ojca , w zasadzie bliska mi osoba, zaczęła proces rozliczenia mnie z mojego życia religijnego, sakramentalnego i moralnego. Nie byłem przygotowany na ten atak, oboje nie byliśmy. Mimo, że obiecaliśmy pozostać wcześniej i porozmawiać z normalną częścią rodziny, to po namyśle uznaliśmy, że to jeszcze nie czas powrotu. Obowiązek, z szacunku dla osoby zmarłego spełniliśmy, tak więc zaraz po ceremonii pogrzebowej wyruszyliśmy w długą powrotną drogę do prawdziwego i jedynego domu.

Półtora kilometra od cmentarza, w lesie, jest dom w którym spędziłem pierwsze 19 lat życia. Kiedyś jeszcze, jak Bóg da, to pokażę Ci go Kochana. Tam też spędziłem najpiękniejsze lata ze zmarłym. Byliśmy sobie wtedy bardzo bliscy i naprawdę kochaliśmy się. Pomagaliśmy sobie w codziennym życiu, razem pracowaliśmy i razem spędzaliśmy czas wolny. Na zawsze pozostaną we mnie wspólnie słuchane listy przebojów programu 3 PR czy Studio Stereo na dwójce prowadzone przez Tomka Beksińskiego, wspólne ogniska i gra w piłkę na naszym leśnym boisku powstałym z wykarczowania krzewów żarnowca i wycinki topoli. Razem wypiliśmy morze namysłowskiego "rycerskiego" i razem przegadaliśmy wiele Polaków dni i nocy. Razem słuchaliśmy też Głosu Ameryki, Wolnej Europy i BBC. Nie byliśmy opozycjonistami, byliśmy normalnymi drwalami, wesołymi szczęśliwymi ludźmi. Starczało nam to , co dawała nam praca w lesie. Wspominam jeszcze tą pielgrzymkę leśników na Jasną Górę. Ty od razu wiedziałeś, który człowiek na alejach będzie wiedział gdzie jest meta. Spoczywaj w Pokoju.

297 714 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!