Menu
Gildia Pióra na Patronite

Wróbelek

szukająca

szukająca

Widziałam dzisiaj małego wróbelka który zdychał przed moimi drzwiami....jadłam śniadanie i patrzyłam się na niego...i w głowie miałam takie myśli jakby zapewne każdy miał...jaki biedny wróbelek ...taki mały .Zupełnie bezbronny musi cierpieć w sumie nie wiadomo z jakiego powodu. Mimo to wróciłam do zmywania naczyń i i innych obowiązków...szarej codzienności. Gdy przyszłam z dworu do domu ledwo nie nadepnęłam tego malucha już był w werandzie przy drzwiach i leżał sobie. Bałam się go dotknąć. Przystawiałam mu kawałek bułki i wody ale nic nie chciał. Przez tego malutkiego ptaszka rozpłakałam się jak małe dziecko, które nie dostaje tego czego chce. Nie wiedziałam czy to moja chora nadwrażliwość odezwała się w tym momencie...ale nadal patrzyłam na tego ptaszka i zaczęłam w myślach mówić do Staruszka (Boże no weź taki mały co ci szkodzi weź go ''napraw'') . pogłaskałam go zaczął próbować jeść .Uśmiechnęłam się. To tak jakby przez chwile Bóg mnie słyszał. Jednak on nic nie przełknął. Trzymałam go tylko potem w dłoniach. Przez chwile przyłożyłam go do serca i głaskałam. Przez chwile .. nawet się nie wyrywał. Położyłam go więc na parapecie i przyłożyłam mu do pyszczka bułkę i zostawiłam go. Gdy klęczałam przed tym maluszkiem na podłodze miałam wrażenie, że to ja jestem takim małym wróbelkiem w oczach Boga.

To On trzyma mnie w swoich rękach tak jak ja trzymałam tego wróbelka. On patrzy na mnie. On jest. On troszczy sie żeby wiatr mi nie przeszkadzał, żebym była w dobrym miejscu , żebym miała co jeść i miała co pić. Tylko od tego wróbelka zależało żeby otworzył buzie i sobie zjadł. Ja mu tylko przykładałam do buzi. Byłam przy nim nawet jak miał zamknięte oczy i mnie nie widział. głaskałam go po głowie i widziałam ze juz nawet na to nie reaguje jakby tego wcale nie czuł. Był ciepły i delikatny. Był pięknym małym ptaszkiem szaro żółtym ...Te żółte pióra były naprawdę piękne. Widziałam że nie był jakiś młody. Jak już miał otwarte oczy to czułam ze na mnie patrzy..dałam mu całuska w czółko i wtedy jakbyś się wystraszył potem juz zostawiłam go na parapecie i po jakimś czasie męczenia się umarł sobie. Wzięłam go znowu na ręce i pochowałam w ogródku. nie byłam pewna czy już zdechł. Próbowałam wyczuć jakieś serduszko ale nic nie czułam...

Czuje sie jak ten wróbelek. Możliwe ze jestem w Bożych rękach , możliwe że on mówi do mnie. JEST. Troszczy się Przytula, całuje na swój sposób, daje mi jeść i pić, daje mi schronienie , daje mi wszystko, ale ja tego nie czuje....od wielu dni nie słyszę już głosu który by do mnie mówił...i tak strasznie jest mi z tym źle. Tak strasznie mi tego brakuje. Z drugiej strony patrząc na tego wróbelka uświadomiłam sobie. ze nie jestem sama i jestem bardzo egoistyczna. Skoro patrzę na świat właśnie w taki sposób. Cierpienie takiego szkraba uświadomiło mi ze nie tylko ja przeżywam ból, choćby maleńki ból związany z brakiem miłości , nie odczuwania bliskości Boga. Miliony ludzi w tym momencie cierpi. ale ja jak zwykle myślę o sobie. nic w tym momencie nie jest ważne. Rzygam sobą. Czuje do siebie wstręt…

2291 wyświetleń
37 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!