Menu
Gildia Pióra na Patronite

31.05.2016r.

Wczoraj w południe po dość obfitym deszczu porannym kosiłem trawę w ogrodzie. Była już wysuszona intensywnym i bardzo gorącym słońcem. Prowadząc kosiarkę zauważyłem, że w wilgotnej jeszcze trawie od spodu jest pełno dżdżownic, no więc za mną zaczęły się zlatywać kosy, wróble, rudziki, a nawet cukrówki i podskakując wydziobywały je z trawy, ciesząc się obfitością posiłku. Zawsze w takich sytuacjach zastanawiam się, że dziwny jest ten świat, w którym jedna istota zjada drugą. Z jednej strony religie głoszą miłość, a z drugiej strony ich bogowie, to bardzo krwawe indywidua, a co za tym idzie świat skonstruowany przez nich przeczy miłości. Próba tłumaczenia tego stanu rzeczy jakimiś zbuntowanymi aniołami - szatanami jest dla mnie nie do zaakceptowania. Potem, późniejszym popołudniem kiedy siedzieliśmy na balkonie, kiedy jedliśmy obiad i potem piliśmy kawę, to obserwowałem inne przejawy łańcucha pokarmowego, które pasują zdecydowanie do wersji darwinowskiej niż do boskiej. Piękne pąki pnącej róży obsiadła mszyca i przy tej pogodzie - deszczowej i parnej, może być tak, że będzie jej coraz więcej i tym samym pąki będą osłabione niszczycielskim działaniem mszycy, a tym samym ich kwiaty będą mniej piękne lub nie rozkwitną wcale i nie dadzą nam rozkoszować się ich nieopisywalnym pięknem. Na mszyce polują wszechobecne mrówki, zabijając je żelaznym uściskiem i wstrzyknięciem kwasu mrówkowego. Ponadto wiele z nich kończy swój los powolną śmiercią w rozlicznych pajęczynach, jak zresztą wiele much. Czy one nic nie czują? Wątpię i wiem, że czują. Dziwny jest ten świat. Pozytywnym działaniem mszyc jest spadź, która zbierają też mrówki. Głównymi jej odbiorcami są pszczoły i inne błonkówki, które też sporo ryzykują, bo mogą los swój skończyć w pajęczynie, któregoś z większych pająków, a więc solidniej tkającego swą śmiercionośną makatkę. Potem wzrok swój przeniosłem na pięknie kwitnący wielki krzew kaliny. Tam też dział się podobny łańcuch pokarmowy. Nieliczną jeszcze mszyce atakowały mrówki, a mszyce i mrówki zjadał mały szary ptaszek, ale nie był to wróbel. Miał inną smuklejszą sylwetkę i nie tak roztapirzone pióra w niechlujności jak wróble mają. Z pięknych kwiatów kaliny pyłek zbierały pszczoły. W pewnym momencie przyleciał szerszeń i fruwał od kwiatu do kwiatu, aż natrafił na pszczołę, którą objął odnużami i odleciał z nią by w gnieździe dokończyć proces zadawania śmierci. Nie ma jeszcze biedronek, głównych zabójczyń mszycy. Nasza kalina jest tym leśnym krzewem, nie szczepionym, więc jej kwiaty kwitną tylko na obrzeżach kwiatostanu i potem mają piękne czerwone owoce, które w tym roku przezimowały pięknie i nawet teraz są obok białych parasołow kwatostanów. Zaiste piękny to widok - harmonia nowego ze starym, która pozwala zapomnieć o toczącym się na tym cudnym krzewie brutalnym łańcuchu pokarmowym. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną, powiedział Bóg Żydów, Chrześcijan i Muzułmanów, a więc tak jak to już kiedyś pisałem są inni bogowie i może to oni są odpowiedzialni za łańcuch pokarmowy? Dobrze, ze jest mieć zwalić na kogo innego. A może to jednak Darwin czyli ewolucja, gdzie rację istnienia i stanowienia zasad ma silniejszy - silniejszy niekoniecznie dobrem. Potem biorę do ręki gazetkę reklamową pewnego supermarketu i tam tusza królicza - rozczłonkowana, ale te wszystkie rozczłonkowane fragmenty są poskładane w całość tego futrzaka - bez głowy ogona i łapek, no i bez futra rzecz jasna. Widok dla mnie makabryczny, ale dla innych powodujący cieknięcie ślinki i wyobrażenia przyszłych doznań zapachowo - smakowych, ot łańcuch pokarmowy i tyle.Był piękny pod wieczór i szliśmy aleją modrzewiową, jak prawie co dzień do S. Ptactwo było u szczytu swojego koncertu. Tak się składa, że o świcie i o zmroku są najaktywniejsze. Na światłowodowym kablu kołysał się kos, a pod nim skradał się kot, jakby w nadziei,że ten nie utrzyma się na kablu i spadnie mu do pyska. Aleja jest piękna o tej porze roku. Zielone i bordowe szyszki modrzewi cudnie zdobią te drzewa. Pełno jest wszelkich odcieni zieleni i wszelkich barw i ich odcieni w kwiatach roślin i liściach choćby leszczyn. Najbujniej kwitną i najbardziej zachwycające są ogromne kaliny, waigele, rododendrony, złotliny i azalie, że nie chce się iść dalej. Spokojniejszy jest nurt Wieśnika, a brzegi jego cudnie zakwitły baldachami czarnych bzów, pięknych i wysokich jaskrów oraz mleczów. W płytkim nurcie i niezbyt rwącym intensywnej i widać, że bardzo radosnej kąpieli zażywają kosy, zdają się być najweselszymi ptakami Beskidów. Ludzie bardzo bardzo bardzo powoli wracają z majówki pod kapliczką , roztrząsając "ekstazę nabożeństwa". Rozmowa z S jest jak zwykle emocjonalna i wesoła, pełna uszczypliwości i inteligencji z jej strony. Kiedy wracamy to jest zaawansowana szarość, a gdy dojdziemy do domu będzie ciemno. Bierzemy sól i idziemy zwalczać ślimaki, które inaczej pożarły by wszystkie warzywa, one muszą mieć coś w sobie trującego, że ich nie chcą zjadać liczne tutaj ptaki. Ciemność nie jest jeszcze tak wielka i widzę przelatujące nietoperze, które łapią setki much, aby je zjeść. A to wszystko odbywa się pod niebem, na którym zbierają się kolejne deszczowe chmury, ale na południowym wschodzie widoczna jest już bardzo intensywnie świecąca gwiazda - pierwsza tej dusznej majowej nocy. Pojutrze będzie już czerwiec. S mówiła, że padre Tadeusz dyrektor Rydzyk biesił się na ludzi, zwłaszcza kobiety, że wchodzą na teren jego nowo wybudowanej świątyni niestosownie ubrane. Mnie przez całe życie zastanawia - dlaczego kościół katolicki tak bardzo zwalcza ciało, rozkosz jaką daje obcowanie ciał? Myślę, że odpowiedź napisana jest ewangelii Marii Magdaleny i powiedziana jest w tradycji i kulturze żydowskiej, a więc ewangelia ta pisze, że Jezus kochał Marię Magdalenę fizycznie i najprawdopodobniej była ona Jego żoną i najwierniejszym i najmądrzejszym uczniem Chrystusa, a więc to jej należała by się szczególna cześć, a zatem nasze wyznanie mogłoby być normalne, a nie tak obce i wrogie temu co w człowieku jest najistotniejsze - CIAŁO. Wnętrzem i duchem zastąpiono z powodu Marii Magdaleny i jej cielesnej relacji z Chrystusem, to nie pasowało do koncepcji męskiego Boga, a więc jeden z papieży utożsamił Marię Magdalenę z ową kobietą upadłą, którą Chrystus uratował od niechybnej śmierci przez żydowskich obłudników. Żyd mógł mieć lewizny , a Żydówka nie. Teraz z resztą jest identycznie. Ni wstydźmy się swoich ciał. Nie bójmy się swoich ciał. Nie wstydźmy się rozkoszy ciał. Nie bójmy się rozkoszy ciał. A księża i zakonnicy, zakonnice? Pora być mężczyznami. Pora być kobietami. Pora mieć rodziny. Pora płodzić dzieci. Pora być żonami. Pora rodzić dzieci, a nie dekować się pod rzekomą miłością do Jezusa i propagować tym samym wynaturzenie. Tak głosicie jakieś prawo naturalne, a prawdziwą naturą jest to o czym teraz piszę, bo to co proponujecie i co robicie to wylęgarnia frustracji, kryminogenne jest i prowadzi do zboczeń.
Ja udzielam się na innych stronach literackich, a więc na innej warsztatowym tematem jest dzisiaj proza w temacie "dorosłe dzieci". Różne będzie na to spojrzenie pewnie i słusznie, ale ja w jakimś sensie poruszałem ten temat już w dzienniku z dnia 31.04.2016 roku. Myślę, że ważną przyczyną tego stanu ducha i rozumu są zmiany kulturowe i technologiczne jakie lawinowo dotknęły ludzkość. Jeszcze w latach osiemdziesiątych model życia kobiet i mężczyzn był bardzo prosty. Kończyło się jedną ze szkół zawodowych lub średnich i podejmowało się pracę i brało się ślub. Nieliczni szli na studia, gdzie też w trakcie nich brali śluby lub zaraz po nich. Singielstwo nie istniało, a staropanieństwo i starokawalerstwo było czymś nienormalnym, wyśmiewanym, wyszydzanym nawet na równi z przynależnością do sekty Świadków Jehowy. Naturalną koleją rzeczy były dzieci - kilkoro dzieci, a jeśli po powiedzmy dwóch latach małżeństwo nie miało dzieci, to było poddawane presji rodziny i presji wieści gminnej czyli plotki. Ludzie wiedzieli czego się od nich oczekuje, kryteria w społeczeństwie były bardzo jasne, a tym samym droga życia była też właściwie zaprogramowana. Zmieniły to lata dziewięćdziesiąte, wręcz przewróciły i zdemolowały ten prosty model funkcjonowania człowieka. Uproszczę, ale moim zdaniem pokolenie rewolucji komputerowej nie może być odpowiedzialne, bo nienauczone jest pracy i odpowiedzialności za drugiego człowieka. Człowiek spędzający czas na komputerze, a potem w pubie nie potrafi żyć sensownie, bo to czym pisze sensu dla człowieka nie ma, a sensem jest relacja z drugim człowiekiem przez rodzinę. Zaproponowano mu karierę i tak zwaną samorealizację, wypaczając straszliwie jego psychikę. Z tymi wypaczeniami musi i przegrywa to co istotne w człowieku - jego wrażliwość, poczucie dobra wspólnego i najważniejsze, że człowiek żyje , żeby być z drugim człowiekiem, kochać go i stworzyć z nim rodzinę. Reszta to mgła na oczach w drodze do Emaus.

297 714 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!