Menu
Gildia Pióra na Patronite

11.01.2017r.

fyrfle

fyrfle

- Uważam, że działania platformy prowadzą do wojny domowej i żeby temu zapobiec, to rząd powinien wezwać takich jak ja do parlamentu, a my z chęcią powywozimy na taczkach tych ludzi i nie będziemy bać się targać ich po szczękach i za pejsy, bo jesteśmy stare gliny, które wiedzą jak robić porządek i zadawać ból, który uniemożliwia chęć do ponownego warcholenia się i do cynicznego łamania prawa, po to tylko, aby Polska i Polacy byli niewolnikami we własnym kraju. Mam nawet wizje takiego targania za pejsy i śni mi się włóczenie posłanek za nogę po kuluarach sejmu i pakowania ich do suk, po czym wywożenia i pół nagich, po czym porzucania na bulwarach nad Wisłą, albo śniło mi się sprzedawanie ich do tureckich burdeli. Trudno porządek musi być. Takie przemowę usłyszałem od pewnego beskidzkiego Polaka pod wiejskim sklepem. Prawdę mówiąc trudno mi się z nim nie zgodzić, choć żal, bo kręgosłup w kondycji marnej i nie dałbym rady, ale fakt trudno nie nienawidzić tych ludzi i trzeba mocno się modlić, aby Bóg zesłał spokój i pozwolił nie gorączkować się rozumowi.

Tymczasem wstaje kolejny słoneczny dzień na bazie pełni księżyca, a to gwarantuje piękne słońce w dzień, wielki księżyc w nocy i siarczyste mrozy znowu, które już zaczynają męczyć. Tak więc trzeba spokojnie pobyć w domu, napalić w piecu, posłuchać płyt Happysad, popisać, poczytać i powspominać jak to drzewiej bywało pod różnymi względami, a natchnęło mnie do wspominek, to nasze ostatnio wspólne gniecenie makaronu, gotowanie go i spożywanie z doskonale pysznym rosołem z wołu. Tak to co piszę , to doskonały pstryczek w tych odszczepińców - wegetarian, którzy dzisiaj mają swoje kocie święto. Wstyd mi jako Polakowi za nich i tyle. Polak nie królik i basta po wsze czasy! A w ogóle to skandal wielki się zrobił, bo kśynżno Kejt na głowe czapke z młodej alpaki założyła. Pewnie jużz ZNP zbiera podpisy pod referendum - czy księżna powinna zdjąć czapkę czy nie!? A koty jadą pod pałac Buckingham blokować go pod hasłem - wszystkie koty łączcie się o wolność alpaki lub chociaż muflona. Dziennikarze już wszczynają rejwach, bo księżna w dodatku nie chce ich wpuszczać do sypialni i pod łóżko. "Kot z nimi".
Pamiętam, że moja mama też gniotła cisto makaronowe, tylko nie takie twarde jak Twoje, a potem to myśmy kroili je na paski i na sam makaron, no i myśmy cięli go znacznie grubszego. Część pasków wędrowała na fajerki i piekło się na przepyszne placki, którymi zajadaliśmy się, a zasadnicza część makaronu używana była do maminych genialnych rosołów z kur, kaczek, gęsi, indyków, królików i wołu, a nadto dodawało się do nich smażone jajka, jagody, czy jeżyny i były to cudowne kolacje. W tamtych czasch jadło się prosto i smacznie, to było typowo polskie jedzenie bez udziwnień jakąś soczewicą czy inną posocznicą, nie dziwi więc, że od takiego wegetariańskiego żywienia człowiek jest słaby i gejowieje, transwestycieje czy lesbi się, zamiast uczciwie i po bożemu kochać mężczyznę i rodzić katolickie polskie dzieci , jak wymaga normalność, ale żeby być normalnym , to trzeba normalnie i zdrowo jeść - kota bo kota, ale mięso.
Normalnie pięknie wtedy było , kiedy świat był normalny i ludzie normalni. Przychodziła jesień, to zbierało się dzień po dniu dojrzewające węgierki i suszyło się je powoli w piekarniku, nazywanym przez moich rodziców dochówką, że też nie zapytałem czemu tak nazywali, ale nie zapytałem, bo dla mnie ta nazwa była normalna - swojska - tutejsza i nie znałem innej, i nie potrzebowałem znać. Dopiero kiedy ruszyłem na podbój miast powiatowych, to przyjonem nomenklaturę miejską i zdradziłem gwarę leśną - drwalowską czyli tamtejszego środowiska robotniczo - chłopskiego. No i był pierwszy składnik kompotu wigilijnego, a pozostałe - jabłka, gruszki też uzyskiwało się w ten sam sposób lub nawet jeszcze bardziej naturalnie susząc ich plasterki rozłożone na papierze gdzieś na dachu szopy. Pięknie było, normalnie było, naturalnie było, a zatem i jaka dzietność była. Nikt się nie kochał w gumie, przynajmniej nikt uczciwy. Dzieci były, gwar był, uśmiechy były, zabawy były, praca była, wszyscy byli pracowici, wszyscy byli mili, wszyscy chodziliśmy do zerówki i do szkoły, a tam bawiliśmy się w mam chusteczkę haftowaną wszystkie cztery rogi, kogo kocham kogo lubię, rzucę mu pod nogi i przez te 9 lat nigdy, ale to nigdy żaden chłopiec chusteczki nie rzucił chłopcu i dziewczynka dziewczynce! Sodomy nie było - Komuna to porządny katolicki naród i kraj był - normalnie było! Homoseksualizm przyszedł więc wraz z Balcerowiczem - taka jest prawda o IIi RP! Ale wreszcie z tym koniec. Jabłko żadne się nie zmarnowało więc, bo wszystkie były cierpliwie zbierane i zimowane w sianie lub kopcowane, albo trzymane w specjalnie kopanych i budowanych piwnicach na polu, które od wiosny do jesieni były potem naszymi czołgami RUDY 102. Nadprodukcję jabłek się rozdrabniało i skarmiało się nimi świnie, owce i krowy, które były obowiązkowe w stanie każdego inwentarza, każdego porządnego gospodarza - specjalizacja to u pegieerusów była i kołchoźników.
No więc co z tą jesienią, z tą zimą, kiedy przestawało się krowy paść na dzikich leśnych polanach, na polnych i lesnych drogach, na he he pegieerowskich łąkach i na jesiennych polach pegierowskich, kołchozowych i kułackich? Ano ze dwa razy łoćec przynosili wiązkę fasoli trzeba był ją łuskać, bo fasolówka i kapusta z fasolą były jednym z główniejszych menu tamtych czasów. Fasolę ociec siali pomiędzy kartoflami i było jej bardzo dużo, a potem wyrywaliśmy ją z rajek i suszyła się na specjalnie zbijanych w tym celu koziołkach, a po wyschnięciu wiązało się je w snopki i wędrowała na strych lub do szopy i czekała na łuskanie długimi jesiennymi i zimowymi wieczorami. No i łuskało się ją słuchając z głośnika pierwszego programu radia, a potem to założyli nam prąd i lampy naftowe były eksponatem. Strąki były bardzo wyschnięte i łuskając zawsze odrywały się paznokcie od palców co było bardzo bolesne. Bóg wie czemu nie używaliśmy cepa?
Innym dodatkowym zajęciem ojca - w zasadzie jego pasją było robienie mioteł z gałęzi brzozy. Jeździł po różnych samosieiskach i ciął te gałęzie, po czy w domu kunsztownie je robił. To była prawdziwa sztuka, bo najpierw jeździł na pobliskie dzikie wysypisko wszelkich śmieci i tam wynajdował zwoje drutu, które ktoś tam notorycznie wyrzucał i przywoził je do domu, a potem przepalał ten drut w piecu, aby był ciągliwy i nie urywał się przy intensywnym naciąganiu. Specjalnym nożykiem obcinał pomniejsze gałązki i zostawiał tylko górną część, na zamiatającą część miotły. Potem przy tej zamiatającej części robił delikatne nacięcie i rozpołowiał gałąź brzózki, ciągnąc ją delikatnie. Było to jakby filetowanie. Zostawała połowa grubości gałęzi i tak z każdą jedną. Potem łączył tak przygotowane gałęzie i formował miotły - słynne w trzech województwach. Na końcu okręcał je drutem i bardzo mocno związywał je ciągnąc obiema rękami, a miotłę dociskając nogą do podłogi , tak żeby nie rozleciały się do końca żywota miotły, a więc kiedy część zamiatająca stawała się już tylko drapakiem. To był prawdziwy kunszt rzemieślniczy i lekcja cierpliwości.
Wszyscy w naszej czterorodzinnej osadzie mieli gęsi, toteż jesienią przychodziły wieczory darcia pierza, w czasie których w mieszkaniach spotykali się wszyscy mieszkańcy naszego siółku leśnego i był czas wspólnej pracy, wszelkiego śmiechu i radości, wspólnego kolędowania, herbatek i kawek i każdy przynosił jakieś ciasto i pięknie było, i nikt nigdzie się nie spieszył, a i te gruzińskie piesni patriotyczne i ludowe ojca...skąd on je znał. Kochał partię, fascynacja generalissimusem była powszechna, no to pewnie stąd. Na tych kurasch junackich uczono ich pewnie pieśni kraju, w którym wzeszło słońce narodów, słońce wolności, słońce co rodziło plony, a zatem chleb.

297 734 wyświetlenia
4773 teksty
34 obserwujących
  • fyrfle

    13 January 2017, 07:54

    Dziękuję jeszcze raz i życzę pięknego piątku.

  • 12 January 2017, 21:14

    Tekst może się podobać, może oburzać. Jest kontrowersyjny, ale szczery.
    W każdych czasach są piękne i ciemne strony. Kłopot w tym, że nie wszyscy znają całość. Z dzieciństwa, lat młodzieńczych (nie przesadziłem z tym określeniem? :P ) pamiętamy to, co dobre. Człowiek młody, zdrowy, piękny... jest wesoły... bez względu na otaczającą rzeczywistość. Często upiększamy nasze wspomnienia, podświadomie. Ale dużo prawdy, prostej prawdy ten tekst zawiera, choć nie jest to prawda bezpośrednia. Dzisiejsze dzieci kiedyś napiszą, że było pięknie, wspaniale, może ludzie bili się o dostęp do koryta i mieli gdzieś miłość do kraju, za który ich dziadowie przelewali krew, może okradali Polskę i Polaków z tego, co jeszcze nikomu ukraść się nie udało, może było biednie, szaro, może głupio, może ... ale pięknie... bo byli młodzi i wspaniali... :)
    Dam fiszkę, za szczerość. :)
    Miłego wieczoru ))

  • fyrfle

    12 January 2017, 12:31

    Serdecznie dziękuję za Wasze opinie i właściwie dyskusje pod moim tekstem - miłe to, też Was kocham i życzę przyjemnej lektury, bo skromność każe mi napisać, że mam swoistą klasę i pożądany jestem na tym portalu prawie jak Wdech :)

  • Kamil Borkowski

    11 January 2017, 17:26

    to chociaż ze mną wypijcie herbatkę, obiecuję, że nie będzie polityki :(

  • sprajtka

    11 January 2017, 17:12

    Wlasnie onejko....w telewizji polityka, wchodzi się tutaj i znowu jad, propaganda itd....zaczęło brakować czynnika X, dla którego piło się tu kawę

  • onejka

    11 January 2017, 15:55

    Alicja ma rację - " jak za dobrych dawnych czasów" jakieś 400 tekstów stąd... chciało się zrobić kawę, usiąść i poczytać kogoś kto myśli , kontrowersyjnie może, ale z pazurem, który drapał, ale tego kto chciał być podrapany.

  • sprajtka

    11 January 2017, 15:28

    Ja zawsze mówię szczerze, przez takie teksty praktycznie mnie tu nie ma...

  • sprajtka

    11 January 2017, 14:05

    Jesteś podatny mna manipulację Mirku...usiądź i jak za dobrych dawnych czasów "indywidualnie" pomyśl