Menu
Gildia Pióra na Patronite

Usiadłam do obiadu, obok siedziała moja mama. Jadłam poirytowana, bo jak zwykle wszystkiego się czepiała, a to ubierz kapcie, a to zjedz coś w końcu, a to że znowu porozrzucałam wszystkie swoje rzeczy w pokoju. Niby nic takiego ale powtarzane każdego dnia denerwuje nieziemsko, przecież mam już dwadzieścia lat, nie jestem małym dzieckiem. Właśnie przeżuwałam ziemniaki, których zresztą nienawidzę. Dlaczego wiecznie na obiad muszą być ziemniaki? I nagle BUM. „Mam raka”. Wszystko się zatrzymało, poczułam jak jedzenie podnosi mi się do gardła, a po oczach spływa strumień łez. Dlaczego byłam dla niej taka wredna? Dlaczego nie potrafiłam tego wszystkiego docenić? Nawet w tych chwilach słowo „przepraszam” nie potrafiło przedrzeć mi się przez gardło jakby było zakazane. Chciałam zniknąć, wszystko wydawało mi się takie nierealne. Jeszcze wczoraj była uśmiechnięta, czuła się dobrze. Wszystko było dobrze wczorajszego dnia. Popatrzyłam na nią i zobaczyłam szklane oczy, a w nich strach. Chciałam się załamać, pobiec do pokoju, zamknąć się w nim jak mała dziewczyna i płakać całą noc jednak wiedziałam, że to ja muszę być silna. „Wszystko będzie dobrze mamo” popatrzyłam na nią próbując powiedzieć to najszczerzej jak tylko potrafiłam, a w głowie słyszałam tylko echo swoich słów. W S Z Y S T K O B Ę D Z I E D O B R Z E.

784 wyświetlenia
24 teksty
4 obserwujących
  • tristis-rosis

    18 January 2014, 16:49

    Kiedy to czytałam, miałam wrażenie, że opowiadasz mi moją historię. Tak to już jest, że dopiero doceniamy to, co straciliśmy lub obawiamy się, że stracić możemy. Trzeba być dobrej myśli, bo pozytywne myślenie to 50 % do wyzdrowienia. Trzymam kciuki za Ciebie i Twoją mamę.