Menu
Gildia Pióra na Patronite

19.06.2019r.

fyrfle

fyrfle

Teraz nastąpiła całkowita zmiana pogody i bodajże od dziewięciu dni nic nie leje, a temperatury w dzień w tamtym tygodniu dochodziły do trzydziestu trzech stopni Celsjusza, więc postępuje proces wysuszania gleby, ale nie jest źle, bo nasza jest dobrej jakości i zatrzymuje skutecznie wodę. A jednak nowe nasadzenia kwiatów musimy podlewać, aby się dobrze przyjęły. Tak, jest druga połowa czerwca, a my dopiero teraz sadzimy cynie, astry i aksamitki. W maju i na początku czerwca po prostu nie było żadnych przyrostów. Rośliny zaczęły dopiero rosnąć, kiedy zaczęły się bardzo ciepłe dnie i ciepłe parne noce.

Dzisiejszy poranek jest przecudny. Rozpoczęliśmy go od wspólnego budzenia się, które trwało ponad czterdzieści minut, a potem wspólna herbata i ciastko. A za oknem przywitały nas śpiewy ptaków,choć już nie kosów serenady. Słońce świeciło mocno i zapraszało do wstania. Na liściach truskawek zwłaszcza była widoczna siwizna obfitej rosy, która jest bardzo pożyteczną w ogrodnictwie, bo nawet, jeśli nie ma deszczu i nie podleje się roślin, to pobierają ją przez łodygi i liście. A kosy już po cichutku przemierzały trawnik i wyciągał z niego smaczne żywe kąski oraz zbierały suche źdźbła traw i drobne gałązki, aby wzmocnić jeszcze swoje gniazda.

Patrzę z balkonu na rozświetloną promieniami słonecznymi kolorową przestrzeń ogrodu. Właściwie, to ogród nasz zaczyna się jeszcze przed ogrodzeniem od strony ulicy, gdzie posadzone są krzewy tawuły i trzmielin oraz kwiaty: kany, trawa ozdobna, rudbekie, astry, aksamitki, lwie paszcze, nasturcje i krzew hortensji, który teraz zaczyna pączkować, a za to zaczynają już przepięknymi trąbkami patefonowatymi kwitnąć pierwsze kwiaty nasturcji w cudnych kolorach: cytrynowym, pomarańczowo- żółtym, różowo-łososiowym i silnie pomarańczowym. Bardzo, bardzo cieszą nas te nasturcje, zwłaszcza, że wysiały się tam same i są efektem ubiegłorocznego kwitnienia. Wysiały się, przetrwały zimę i w tym roku szybko wzeszły i szybko kwitną kolorowym pięknem. Coś co nas wielce cieszy i jest naszym wielkim sukcesem ogrodniczym.

A za ogrodzeniem, w zasadniczej części wschodniego ogrodu kwitną pięknie różowe i żółte róże. Powoli, krok za krokiem, rośnie malwa przy różach. Na razie radzi sobie nie najlepiej, ale tak jest z malwami, które kupujemy i siejemy w sklepach. Są inne, słabsze, a zatem trudniejsze w utrzymaniu i kwiaty mają pełne. Genetyczne poprawianie oryginału nie wyszło im na dobre. Dlatego nazbierałem przy drogach malw normalnych, wiejskich, z normalnymi wielokolorowymi kwiatami i posialiśmy je w skrzynkach, a teraz wysadziliśmy do ziemi przy płotach południowym i północnym. Myślę, że już w przyszłym roku będą niesamowicie wzruszającym pięknem poprzez swoje wielopiętrowe kwiaty i jeszcze wszerz się rozchodzące.

Kwitną też różnokolorowo kolejne piękna kolejnych kwiatów, a więc łubiny: różowe i w odcieniach fioletu zmieszanego z bielą, kwitną ostróżki: lazurowe, filetowe, niebieskie i blado niebieskie, a więc są enklawy niesamowitej barwności, którym się przyglądam teraz kiedy woda w czajniku już szarżuje i zaraz będzie gotową - wrzącą, więc podejdę i zaleję kawę, aby nieco bardziej się obudzić i żeby mój umysł był lotniejszy, a więc może czytanie będzie przystępniejszym.

Kwitną już w tej części rabaty kwiatowej lilie. Pierwsze są te holenderskie, które trzy lata temu kupiliśmy zimą i najpierw stały w naszym zielonym pokoju na stole, a potem po przekwitnięciu wsadziliśmy je do ziemi. Kwitnie ich coraz mniej, ale jeszcze dwie są żółte, jedna czerwona i chyba jedna zakwitnie jeszcze na pomarańczowo. Wyższe mają pączki i niedługo też zakwitną. Kwiaty lilii,to niewysłowione piękno i trudne do opisania wzruszenia i radość, kiedy się na nie spogląda, kiedy zagląda się do ich wnętrza, gdy podziwia się kształty ich płatków i kolory, a przecież kombinacji ich jest tak wiele.

Zakwitł już nasz wielki w zasadzie krzew lawendy tymi fioletowo-błękitnymi kwiatami. Lawenda jest znakomitym i niezbędnym elementem w ogrodzie kwietnym. W niedzielę widziałem, że zauważyli to specjaliści od piękna w Tychach i obsadzili nimi wnętrza tamtejszych rond. Są zachwycające, a Tychy magiczne. Tak samo nasza wschodnia rabata kwiatowa, dzięki kwiatom lawendy jest taka zapraszająca, taka romantyczna i jeszcze te dziesiątki pszczół i częste odwiedziny kolorowych filuternych motyli.

Jeszcze rosną tutaj słoneczniki, nasturcje, astry, cynie, bratki, nagietki, lwie paszcze i oczywiście stokrotki, a te kwitną w najlepsze bielą i jaśniutkim różem, różem lub bordowymi kwiatuszkami o wielu wielu drobnych płatkach. No i jest ten oset, który potem wyda błękitnie kłujące kule, które będą pięknem na wysokości.

No dobrze, a teraz powróćmy do piątku, czyli do radości życia poprzez turystykę, kulinaria, muzykę, śpiew i taniec, czyli pojechaliśmy zabawić się i odpocząć do Bielska-Białej. Bielsko to jakieś 20 kilometrów od naszego domu i bardzo lubimy tam zaglądać. Myślę, ze to jedno z najpiękniejszych miast w Polsce, przez to, ze otoczone jest górami, że jest w nim wiele pięknie odrestaurowanych budynków z końca dziewiętnastego wieku, początku i pierwszej połowy dwudziestego wieku, cudne rynki, zamek Sułkowskich, wiele placów i arcy piękny ratusz, jak też mnóstwo zieleni, urokliwych skwerów i rzek górskich. To jazzowa stolica polski, miasto sal i klubów koncertowych, więc wielu cudnych muzycznych wrażeń. Wreszcie Bolek i Lolek i Reksio są stąd.

Parkujemy samochód jak zwykle na parkingu przy wielkim skrzyżowaniu, a na przeciwko Mc Donalda. Zwraca zaraz naszą uwagę skwer z tysiącami kwitnących róż, cudnie podświetlonych przez coraz bardziej zbliżające się ku zachodowi słońce. Na środku skweru stoi duży pomnik. Rozpoznajemy w twarzy, że to Adam Mickiewicz stoi na cokole. Podchodzimy bliżej i z lewej strony cokołu wmurowana jest tablica z fizys prezydenta Gabriela Narutowicza i informacją, że tutaj do 1939 roku stał jego pomnik, który oczywiście zburzyli Niemcy, czyli nie żadni tam enigmatyczni naziści, tylko konkretnie Niemcy. Oczywiście rodzi się pytanie dlaczego peerelowskie władze w tym miejscu nie postawiły w 1963 roku z powrotem pomnika prezydenta Narutowicza, tylko wieszcza Adama?

Idziemy dalej. Tym razem idziemy w dół, czyli moim zdaniem na wschód, a potem z powrotem skręcamy na północ. Mijamy po lewej stronie sklep monopolowy dość sumiennie oblegany przez fanów.Przed sklepem wiernie czeka pies. Potem idzie za nami, a po jakimś czasie słyszymy zdarty głos jego pani, zdradzający silny związek z treścią sklepu o nazwie "Bankiet". Skręcamy w lewo i wchodzimy do mocno zabudowanej ulicy, ale cienistej, co przy temperaturze ponad trzydziestu stopni Celsjusza ma spore znaczenie. Idziemy spokojnie, powoli i rozglądamy się chłonąc piękno architektury starych budynków i niesamowitość rozłożystych drzew wrośniętych w bruk chodników.

Mijamy kolejne monumentalne wiktoriańskie budynki wszelkiej użyteczności publicznej, a przy nich choćby kwitnące i wspaniale pachnące krzewy jaśminów. Bielsko jest cudowne. Wędrujemy tak naprawdę od stacji kolejowej Lipnik do dworca głównego. Dochodzimy wreszcie do cudnej urody budynku Teatru Polskiego, przed którym cudna fontanna i wiele wiele cudnych kwiatów. Dzisiaj na ogrodzeniu ekolodzy wiążą banery, aby nie wycinać drzew przy torach, których gałęzie stanowią zagrożenie dla pasażerów pociągów na linii Bielsko-Katowice. Mam nadzieję, że kolej nie ugnie się i drzewa zostaną wycięte, bo pociągi mają jeździć punktualnie, a nie co wiatr, to przerwa w ruchu, bo zwalone są na trakcję konary. Rozwiązaniem tematu jest zabronienie działalności organizacji ekologicznych w Polsce.

Z boku teatru jest równie piękny budynek Poczty Polskiej, a w przedłużeniu tego budynku mieści się legendarna stołówka, czynna od poniedziałku do piątku w godzinach od trzynastej do szesnastej, w soboty od dwunastej do czternastej, gdzie podają największe schabowe na świecie. Poznaje się po charakterystycznym zielonym szyldzie ze złotym, popękanym obecnie napisem.

Następnie przechodzimy na drugą stronę ruchliwej wielkiej ulicy i jesteśmy przy zamku Sułkowskich i kierujemy się przez światła w prawo do nowego rynku pełnego kwiatów najprzeróżniej umiejscowionych, tak, ze jest bardzo kolorowo, a przy okazji przestrzeń wypełniają wielokolorowe kształty. Czyli są to dzieła sztuki ogrodniczej. Naprawdę jest co podziwiać. Kunszt artystów z zielni miejskiej wielki.

Dochodzimy do hotelu "PRESIDENT". Budynek oczywiście jest urokliwy, dziewiętnastowieczny, z charakterystyczną dla tamtego czasu architekturą. Kawał piękna. Przystajemy i podziwiamy. Neon głosi, że jest w nim kasyno. Nie skorzystamy, nie nasze klimaty. Idziemy dalej i podziwiamy kolejne zabytkowe uliczki pełne cudnej urody kamienic. Strzeliste wieżyczki, kolumny, pół kolumny, okrągłe balkony, płaskorzeźby. Raj dla oczu.

Wreszcie doszliśmy do pierwszego najważniejszego celu naszej ekskursji, a więc butki pamiętającej jeszcze czasy PRL. Budki mieszczącej się obok budynku dworca głównego PKP w Bielsku-Białej, a w tej budce prosty kulinarny rarytas, który sprowadza tam tysiące mieszkańców tego miasta, turystów i ludność Podbeskidzia - buła z pieczarkami! Buły już grzały się nadziane na specjalne gorące metalowe pale, a pieczarki w patelniach. Zamówiliśmy z uśmiechem po jednej i czekaliśmy na zrealizowanie legendarnego zamówienia. Nie czekaliśmy zbyt długo, kolejka utworzyła się na szczęście dopiero za nami. Odebraliśmy swoje buły wypełnione cudownym smakiem pieczarek, przemawiające do nas swoim jedynym genialnym aromatem i poszliśmy z nimi na pierwszy peron dworca PKP, gdzie usadowiliśmy się prawie wniebowstąpieni na ławce. Najpierw nieprzyjemną niespodzianką wszakże było, ze jakiś frustrat przykleił na siedzisku jednej z ławek ogromną gumę do żucia, ale znaleźliśmy inną ławkę i oddaliśmy się kulinarnemu rajowi, popłynęły wspomnienia sprzed ponad trzydziestu lat. Cóż ja też to wtedy byłem, ale musieliśmy na siebie poczekać 28 lat.

Przyglądamy się przyjeżdżającym pociągom i wychodzącym z nich ludziom. Wychodzą tłumnie, to znaczy, ze koleje wracają do łask podróżnych. Na drugim peronie na budynku wmurowana tablica, że remontu dokonano z funduszy spójności UE. Z jednej strony cieszy, a z drugiej strony to fakt uzależnienia od innych nacji, państw i organizacji ograniczających naszą suwerenność i wstyd, bo to uświadamia nam, że kiepskim jesteśmy narodem. Przez ponad tysiąc lat państwowości nie zbudowaliśmy państwa wolnego, bogatego, bezpiecznego i jesteśmy narodem biednym, zdradzającym się wzajemnie, wykorzystującym , poniżającym i służącym łatwo innym narodom i państwo, że wciąż nasza wolność i suwerenność jest marna, a najbardziej boli ta bieda umysłowa, bieda materialna i to ciągłe schlebianie wrogom przez przedstawicieli elit.

Najedzeni idziemy. Wracamy wzdłuż torów, mijamy szereg budek handlowych istniejących tutaj już kilka pokoleń i dochodzimy do tunelu pod główną ulicą w mieście. Dochodzimy też do odrestaurowanego starego budynku dworca, który zdaję się, że funkcjonował do 1895 roku, kiedy to wzniesiono wielkiej urody gmach dworca do dziś funkcjonujący.

W pewnym momencie dochodzimy do kolejnej ulicy z cudnymi zabytkami sztuki architektonicznej, ale postanawiamy nieco zboczyć z drogi, aby zajść na teren galerii handlowej "Sfera" i zobaczyć figurki legendarnych bohaterów Bielska-Białej, czyli Bolka i Lolka. I widzimy ich, i przywiodą nam one wspomnienia dzieciństwa, kiedy to byli oni jego jednym z najszczęśliwszych elementów. Dookoła figurek ławeczki. Przy figurach dzieci, na ławeczkach matki i niestety wciąż trafiają się ludzie bezdomni.

Wracamy na zaplanowaną trasę do kolejnej atrakcji, a jest nią mlekomat przy restauracji KFC. Niestety po mlekomacie nie ma śladu i pysznym oryginalnym tłustym mleku prosto od krowy. Szadet. Dziczejemy, następuje zdziczenie czyli plastykizacja obyczajów i w zasadzie każdego elementu życia.

Za to mijamy kolejne arcy cuda arcy pięknej architektury końca wieku "końca czasu". Jesteśmy zachwyceni odrestaurowanymi budynkami, ich przecudnymi kształtami, fantastycznymi płaskorzeźbami i odważnymi kolorami elewacji. Raj dla takich estetów jak my, stąd też wszystko przenoszę pstryknięciem na smartfona i oczywiście decyduje się na przyszły zapis o ty, co niniejszym czynię.

Dochodzimy do niskiego budynku z neonem "WOKULSKI", nad rzeką Białką, a na nim naszym oczzom ukazuje się wielce radosny i kolorowy mural. Coś zachwycającego i naprawdę wzruszającego. Oj, wielkie to dzieło sztuki malarskiej, ofiarowanej przez artystę wszystkim, bez konieczności wchodzenia do specjalnych budynków i zapłaty.

Potem niespodzianka! Bo przypadkiem zupełnie trafiamy na drugiego, a w zasadzie trzeciego wielkiego bohatera rysunkowych Bielska i Białej, a więc cudownego pieska Reksia, na tle fontanny i jak zwykle gromadki przeszczęśliwych dzieci i wyluzowanych odpoczywających ich rodziców. Szkoda, że dalsze filmy nie powstają. Spory spadkobierców.Nawet nie wiem czy to studio jeszcze istnieje.

Idziemy. Skwer obok nas, pełen jesionów o zdaje się artystycznych kształtach konarów, pni i gałęzi.Pomnik w kształcie książki upamiętniający dokonania sztuki inżynierskiej w Bielsku-Białej dziewiętnastego wieku. Zbudowano wtedy jedną z pierwszych linii tramwajowych, linii telefonicznych, sieć gazowniczą, uruchomiono elektrownię i wodociąg, ulice oświetlono lampami, ze składek mieszkańców wybudowano teatr. Wpis na pomniku głosi też, ze marzenia wtedy łączyły ludzi różnych wyznań i narodowości. I pomyśleć, ze wszystko to pękło w czasie dwóch wojen światowych, kiedy to wszyscy ci "dobrzy" ludzie zażynali się w najbardziej bestialskie i okrutne sposoby. Tyle jest warty tak zwany humanizm i człowieczeństwo w obliczu nacjonalizmu, chciwości i interesów klasowych, finansjery, kast panujących i kast religijnych.

Na skwerze jest tak zwana sztuka współczesna,czyli facio stosjący na głowie i fajtający nogami. "Akrobata" nosi podpis pod dziełem, a dla nas symbol upadku współczesnego człowieka na łeb w wielu aspektach zdrowego rozsądki itd. itp.

Wzdłuż rzeki Białki dochodzimy do ostatecznego celu naszego wypadu. Plac ratuszowy.Scena, a niej SHAGGY i kompania i porywający koncert. Prześpiewany, przetańczony. Inni ludzie. Nie było pijaków z piwem wśród widowni i najważniejsze - widownia była. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi świetnie bawiących się z jamajskim super artystą do wielkich tanecznych regowych hitów.Widownia miejska jest bardziej ucywilizowana od wiejskiej, takie jest nasze zdanie. Dlatego musicie pracować wyborcy pisu nad swoją kulturą, nad stosunkiem do niej, trzeba po prostu uczestniczyć, a skupiać się na potrzebach prymitywnych.

297 589 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!