Menu
Gildia Pióra na Patronite

28.11.2021r.(niedziela)

fyrfle

fyrfle

Teraz ze mną jest inaczej. Raczej nie piszę wierszy kiedy mnie boli, kiedy jestem smutny, kiedy cierpię, kiedy dookoła dzieje się źle i ma to wpływ na moje zmysły, emocje. Czasem, gdy dostosowuję się, to zazwyczaj popełniam linijki pełne goryczy, gniewu, buntu, cienia, smutku, wewnętrzenej, wręcz wulgarnej niezgody. Przeczekuję. Potem znowu moje szczęście jest sobą i czasem napiszę coś z tego szczęścia w formie wiersza, ale nie wiersze są najważniejsze, raczej wolę zdania, a te są lawiną myśl, zmysłów, emocji, wpojonych wcześniej pojęć niewolących lub po prostu gryzących już do końca życia.

Poezja? No coż. Czasami się zżymam. Często nachodzi mnie taka irytacja. Za dużo tych serc, za dużo tych skarg, za dużo tych uniesień, za dużo tych smutnych tęsknot. No i jeszcze te łzy, te jesienie, te listopady, poranione tak czy inaczej anioły, oklapnięte ich skrzydła. Prości ludzie nie mają takich metaforycznych przymiotów, obciążających rozum jak serce. Po prostu kierują się swoim rozumem, który w miarę lat życia rozrasta się w mądrość, dobro, wrażliwość, tak-tak, nie-nie. Rozumem tworzą zwyczjnie czynienie dobra, dzień po dniu, człowiek po człowieku, kwiat za kwiatem, kot za kotem, skiba za skibą. Wszystko to potocznie określane jest prostym człowiekiem. Człowiek taki i jego rzeczywistość potocznie nazywają się szczęściem.

W ogrodzie kilkanaście sikorek. Siedzą na krzaku aronii, na gałęziach buka i mirabelki. Infiltrują kubaturę ogrodu, a potem jakoś się ze sobą porozumiewają i jedna za drugą przylatują do tescowego karmika, zawieszonego na gałęzi wielkiego słonecznika, gdzieś na wysokości metra dziewięćdziesiąt. Biorą w dziobki po ziarenku słonecznika, kupionego w eleganckim góralskim sklepie warzywniczym i odlatują z powrotem na gałąź, aby tam rozłupać łupinkę i zjeść białe wnętrze ziarnka słonecznika. Odkąd zawiesiłem karmik i naapełniłem go ziarnami słonecznika, w ogrodzie, na rabacie warzywnej przeważnie, spacerują też cukrówki, które też żywią się tym słonecznikiem. Jakoś to się dzieje, ale sikorki zrzucają część ziaren na skiby czrnej ziemi, wyglądające jak poszarpane szczyty Tatr lub Alp.

Czy dzisiaj ktoś traci czas na obżarstwo? Czy ktoś żyje jedzeniem i biesiadowaniem? Wątpię. Dobrze i smacznie natomiast zjęść trzeba. Dla zdrowia, dla dobrego samopoczucia, dla jakości pracy, dla szczęścia w małżeństwie. Trzeba oczywiście nie ulegać podpowiedziom ideologów w temacie jedzenia. Wszelkie odejścia od tradycyjnego zywienia są , trzeba to powiedzieć wprost, zboczeniami. Jakimiś zwyrodnieniami, powstałymi w chorych głowach ludzi niebezpiecznych. Czy dzisiaj ktoś traci czas na opilstwo? Tak, pewnie miliardy. Alkohol jest, moim zdniem, dobry. Pozzytywnie na mnie wpływa. Na innych niepozytywnie. Czy wprowadzać zakazy? Nie. Co ma utonąć, niech utonie. Kto ma się radować alkoholem, niech się raduje. Kto ma się pogrążyć niech się pogrąża, a kto ma pogrążającego się chwycić pomocną dłonią za włosy, niech chwyta i ciągnie w górę z tych ruchomych piasków. Wiem, jak bardzo one sąą śmiercionośne, ale chcę by były, bo jednak przeważnie są przeróżnymi bramami do do setek ogrodów rajskich, czzyli do przyjemności, spokoju, szczęścia, wstępem do codziennej rozkoszy.

297 746 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!