Menu
Gildia Pióra na Patronite

Sekwencja ran

Tak jak szybko się zaczęło tak szybko się skończyło. Z dnia na dzień nie miałeś ochoty ze mną rozmawiać. Żyjąc złudzeniami we własnym świecie, stworzyłam coś niemożliwego. Kochałam za dwie osoby. Tak jak zadawałam pytania, które z Twojej strony pozostały bez odpowiedzi. Sama sobie odpowiadałam, zawsze były to negatywne odpowiedzi lub takie z musu. Zgoda na coś była przyzwyczajeniem, rutyną, nudą. Nie sposób ogarnąć myślami jak bardzo byłam Ci obojętna. Jak długo można z kimś żyć obok udając? 5lat, 10 lat? A może całe życie. U mnie ta granica zatrzymała się na 5. Długo, bo potrafiłam w swojej głowie i w sercu wytworzyć taki obraz, że byłam w stanie żyć sama w tym związku, mimo ze męczyłam się. Mimo, że płakałam i czasami słaniałam się na nogach mówiąc, że jakoś to będzie. Jaki sens ma życie z kimś, jeśli jest "jakieś". To życie ma być Twoje, jedyne, wyjątkowe, wasze. Byłam na etapie, że już byłam pewna, że chcę tą osobę. Wszystkie drzwi zamknęłam z hukiem i zostałam z Nim. Zgadzając sie na wszystko, bo przecież on mi to wynagrodzi. Wynagradzał. Bólem. Ból psychiczny czasem niemal przechodził w fizyczny. Znalazłam się w takiej pułapce, z której nie byłam w stanie wyjść. On nie był w niej, był wolny. Jeśli ktoś jest Ci obojętny to nie zwracasz uwagi na to co czuje, mówi, prosi. Zwyczajnie jego zdanie Cię nie obchodzi, bo niby dlaczego miałoby być inaczej. Nudne życie we wspólnym mieszkaniu, rutyna dni, myśli i zdarzeń była dla Ciebie więzieniem. Torturami, które przechodziłeś dzień po dniu. A ja torturowana przez Ciebie obojętnością oddychałam już coraz ciszej. Nie zauważałam tego, albo nie chciałam zauważyć. Zdecydowanie nie chciałam. Tylko ku*wa dlaczego? Bo Cię kochałam mimo to jaki jesteś, mimo że ranisz coraz mocniej i strzelasz z coraz większych dział. Czy straciłam w tym związku godność. Myślę, że nie raz. Nie zauważając własnych pragnień, spełniałam Twoje oczekiwania. Ty moje prośby wykonywałeś, ale zawsze z jakimś szantażem. Nigdy nie było bezinteresownej relacji. Czy ja byłam na tyle słaba, żeby się uwolnić czy ty aż tak bardzo zniszczony by dalej mnie ranić.. Wszystko się skończyło. Ucichło z dnia na dzień. Dziwna pustka, bo nie ma Cię na zmuszone zawołanie. Zmarnowane dni i lata. Odrzucone wszystkie przysięgi. Nie było już słów, nie było czynów trwało to na tyle długo, że widziałam to, ale zasłaniałam oczy. Bałam się dość błahych rzeczy, nie bałam się, że ze mną nie będziesz, bo już długo nie byłeś. Po prostu pozostało to puste miejsce bo wymuszonych spotkaniach. Moje serce to wiedziało, głowa potrzebuje jeszcze czasu. Zablokowało się coś we mnie. Umarło i przechodzę żałobę. Widocznie tak trzeba, może taka jest kolejność? Pozwolę samej sobie na zrozumienie wszystkiego, pozwolę na dojście do momentu kiedy będzie lepiej. Dlaczego tak bardzo wypalona żyłam z dnia na dzień i pozwalałam na to. To wypalenie spowodowało, że nie ma za czym tęsknić, za niczym ważnym. Nie można tęsknić za kimś i za czymś czego nie było. Istniało tylko w nas samych, wiec zakończyć swój wewnętrzny gniew i smutek będzie naszym obowiązkiem. Przecież nie chcemy wykończyć sami siebie. Chcę żyć normalnie. Ale jeszcze muszę dowiedzieć się co to znaczy, jeszcze nie wiem, albo po prostu zapomniałam. Czas powrócić do normalności, ale tej dojrzalszej. Tej naszej. Patrz teraz na siebie, czego Ty chcesz i czego oczekujesz od życia. Powoli wstaniesz, może bardzo powoli, ale wstaniesz. Wrócisz silniejsza i otwarta na nowe doświadczenia i coś lepszego i przede wszystkim prawdziwego. Prawdziwego co wypływa bezinteresownie prosto z serca. Wtedy nie będziesz musiała o nic prosić. Dzień będzie układał się sam. Czy wierzę w to? Tak, mam taką głęboką nadzieje. Zasługuje na najlepsze. Dlaczego miałoby być inaczej. Teraz rozpocznij "leczenie" i powoli otwieraj oczy. A przyjdzie lepszy czas i dla Ciebie.

135 wyświetleń
8 tekstów
0 obserwujących
  • Raspberry

    17 September 2016, 10:35

    Jakbyś opisywała moje rozstanie. Może nie ta sama sytuacja ale okoliczności i emocje tak podobne... Staniesz na nogi, otworzysz oczy. Długo Ci zajęło uświadamianie sobie pewnych rzeczy tak jak mnie tylko w moim przypadku trwało to sześć lat. Sześć straconych lat, ale nie żałuję bo się czegoś nauczyłam. Najistotniejsze jest to, że jeśli ktoś Cię kocha - nie musisz się prosić o tę miłość. Bałam się, ale warto było. Teraz masz szansę odzyskać siebie. I pamiętaj zasługujesz na coś lepszego. Bardziej wyjątkowego. Jesteś więcej warta niż sądzisz. Warto się podnieść, niezależnie od tego ile to będzie trwało. Przeszłość koniecznie zostaw za sobą, a w chwili słabości jeszcze raz przeanalizuj czy byłaś wtedy szczęśliwa? Ja nie. Więc trzeba szukać szczęścia, ale nie tam gdzie go nie znajdziesz nigdy.
    Pozdrawiam i trzymam kciuki!