Tajemnica. Chyba tylko tyle mogę o Tobie powiedzieć. Chociaż nie. Nie mogę niczego powiedzieć. Niech te spierzchnięte wargi będą zamknięte. Niech nie uwalniają ani jednej nuty dźwięku mego głosu, mego serca. Zszyję je. Zakleję. Karm mnie słodkimi słowami, słowami pełnymi goryczy. Mów mi, o miły, mów mi kłamstwa ociekając mdlącą słodyczą miodu. Tylko nie pozwól mi unicestwić samej siebie, nie zezwól na koniec mego istnienia. Cały czas mów do mnie, mów do mnie pięknie. Dzięki tym słowom mogę przetrwać ten i następny dzień. Dzień razem, choć tak osobno. Przeżyję go dzięki Twojej mowie, bo ona koi ból zadany przez inny głos, przez inne wargi, które kaleczą. Pieść mnie tylko słowem, ciało trzymaj z daleka. Ja będę milczeć jak ten głaz. Czerwoną nicią zaszyte wargi. Uszy. Bębenki przebite ostrym mieczem niemych wspomnień, zaklejone małżowiny, by więcej nie krwawić, ale.. Ale przecież słucham Cię. Słucham Cię sercem, gdy ty koisz moją duszę słowem.