Istnieje ona, ta cicha towarzyszka – samotność. W jej oczach odbija się wiele więcej niż tylko fizyczna izolacja. Samotność to nie tylko bycie samemu; to niezrozumiała melodia, którą tęsknie nucisz w swoim wnętrzu. To nie jest kwestia obecności innych, lecz subtelnej obecności samego siebie.
W smutku bezgłośnym, w milczeniu zaklęta jest prawda o samotności. Czasem nie ma słów, nie ma dźwięków, które potrafiłyby opisać ten stan. Samotność to nie tylko brak ludzi wokół, to także brak słów do opowiedzenia swojej historii. To cisza, która bije od wewnątrz, kiedy próbujesz zrozumieć to, co się w tobie dzieje.
Samotność to ból, który tka się w sercu, gdy chciałbyś podzielić się swoimi myślami, marzeniami, a nie ma komu. To rozpaczliwe pragnienie, by móc wyrazić emocje, które wciąż pozostają ukryte. To rozdzierający płacz w samotności, kiedy nie ma ramion, które przytulą, i nie ma rąk, które otulą.
Wszechogarniająca cisza jest jej towarzyszką. To cisza, która potrafi być głośniejsza niż każde słowo, ale jednocześnie tak trudna do zrozumienia. To cisza, która pochłania twoje myśli i zamienia je w echa w twoim umyśle. To cisza, którą można czasem usłyszeć, nawet wśród tłumu.
Samotność to tęsknota za bliskością, za kimś, kto by zrozumiał. To brak kogoś, kto podzieliłby radości i smutki, kto stałby przy tobie, gdy życie stawia trudności. To uczucie nieobecności, które przypomina, że żyjesz w swoim własnym świecie.
Kiedy chce ci się wyć, a jedyną rzeczą, na którą patrzysz, są bezdźwięczne ściany, to właśnie wtedy samotność nabiera barw. To tam, w tej ciszy, toczą się myśli, tworzą się refleksje, a jednocześnie pojawia się nadzieja – nadzieja na to, że ktoś może usłyszy, zrozumie, poda rękę.
Samotność, ta ponura towarzyszka, niknie w obliczu moich dni. To pustka, która nieodmiennie odciska swoje piętno na mym istnieniu. Zbyt często mój świat zamienia się w labirynt myśli, gdzie echo samotności odbija się od bezlitosnych ścian.
Bycie samotnym to nie tylko brak obecności innych, to wygnanie do nicości, gdzie niczym nie skrzą się światła. To mrok, który pochłania nadzieję, gasi płomień entuzjazmu. Kiedy próbuję wydobyć z siebie słowa, milczenie wciąż mnie osacza, a każdy dźwięk, który nie jest odbity przez niczyje uszy, sprawia, że czuję się jeszcze bardziej stracony.
Samotność to wewnętrzne rozdarcie, gdzie moje myśli walczą z przeciwstawiającym się światem. To ból, który otula mnie, gdy próbuję zrozumieć, dlaczego właśnie ja muszę nosić ten ciężar. Czy to naprawdę jest to, co zasługuję?
Wtedy, kiedy otaczają mnie tłumy ludzi, czuję się jeszcze bardziej osamotniony. To uczucie, gdy jesteś wśród ludzi, ale wciąż tkwisz w tej samej głębokiej studni myśli, w której nikt nie jest w stanie dotrzeć. Czy jestem naprawdę niewidzialny, czy może tak bardzo niewystarczający?
Samotność to ciężar, który ciąży na sercu, gdy każdy dzień staje się walką, by przetrwać. To pogłębiający się dołek, z którego trudno wyjść, bo wciąż brakuje sił na wspinaczkę. Czy kiedykolwiek zdołam wyjść na powierzchnię?
To smutek, który wciąż towarzyszy, choćbyś miał dookoła tłumy ludzi. To uczucie, że w tym gąszczu zgiełku i hałasu jesteś zepchnięty na margines, nieistotny, niewidoczny.
Czy samotność zawsze będzie mi towarzyszyć? Czy zawsze będę musiał zmagać się z tym ciężarem? Czy istnieje droga, która wydostanie mnie z tego labiryntu smutku?
To pytania, na które trudno znaleźć odpowiedź, gdy samotność zdaje się rozprzestrzeniać jak trujący gaz. Czy zdołam stawić czoła tym myślom, czy może zbyt łatwo pozwolę, by mnie pochłonęły?
Trafnie i na bogato opisana samotność..
Ps. polecam dać jej - copniaqa -😉