Menu
Gildia Pióra na Patronite

Czerwony bus jestestwa.

Śnił mi się bus. Zwykły, pewnie czerwony. To jeden z niewielu snów, w których uraczyłeś mnie swoją obecnością. Budząc się, wiedziałam,że to musi coś znaczyć, że to pierwszy błysk w dopiero nadchodzacej burzy. W busie było dużo ludzi, dopiero po chwili dostrzegłam znajome twarze. Po prawicy ten, z którym wiązałam tylko swą fizycznosc, potencjalnie wiedziałam,ż trzymam jego dłoń, nawet w sennej pewnośc wiedziałam ,że Ty siedzisz obok, po lewej. Wszystko było takie naturalne, jakbym była już pogodzona, jakbyś był już obojętny, w całej obojętności tego słowa. Patrzyłam przed siebie, bez strachu,że jego dłoń mnie puści, że sama swą dłoń uwolnie. Nie chciałam tego, juz nie na to pora i czas. Po chwili upojonej bierności zwróciłam uwagę na tę niegroźną blondynke siedząco po skosie. Była niegroźna, mało istostna. Machała, cieszyła się jak małolatka na nowe jeansy. Nie wiedziałam o co chodzi. Co tak rozweseliło ją. Odwróciłam się w lewo, widziałam, że ktoś wykonuje nerwowe ruchy. To Ty, machałeś z negacją na twarzy, że dłoń która trzyma moją lewą rekę nie jest Twoją dłonią. Spojrzałam na nią, rzeczywiście to nie był Twój uścisk. Podnioslam wzrok jeszcze raz na tę niegroźną blondynke, klaskała, z całą nawinością w tle. Ty nadal machałeś głową, usilnie wyprowadzić ją z błedu. Nie chciała być z tego błędu wyprowadzona, to było swiadectwo jej wyrzutów sumienia, bynajmniej chciała by to było świadectwo, że wszystko się naprawiło. Dziś nie ma już wszystkiego. Dostałam ataku szału, on był taki rzeczywisty, podobny do mnie. Zaczełam krzyczeć, przeklinać, mało delikatnie wypraszać ją z busu. Wyszła, tak szybko jak opuściła moje zycie, nadal niewinna, nieświadoma swoich decyzji, raczej konsewencji ich podjecia. Wracałam na miejsce... Pierwszy raz w życiu odważyłam się i Ciebie wyprosić z busa. Z busa moich uczuć. Zaskoczony, jak zawsze pewny. Ale i na tę pewność przyszła pora. Widziałam strach w Twoich oczach, widziałam je po raz ostatni. Z tym upodleniem, z którym ja upadałam razy więcej niż powinnam pozwolić, wysiadleś. Bus odjechał, bus z moim życiem po prostu odjechał. To jak milionowy raz, za którym zapamiętujesz słowo. To ten raz, na który czekałam. Wróciłam, już nie na ostatanie miejsce. Usiadłam na środku, w samymy centrum, w SERCU busa. Usiadłam koło tego, który na początku podróży był tylko fizyczny, wówczas stał się i psychiczny. To był sen, prawdopodobnie ostatni, intuicyjnie to czuje. A na intuicji kazali mi polegać. Bus był moim życiem, chce w to wierzyć. Wyprosiłam już nie tylko ofiary tej intrygi, nie tylko statystów, wyprosiłam głownego aktora, mojego przeciwnika, tego kóry zabierał mi głowne dialogii, dialogii na które zasłużyłam sobie, dialogii napisane dla mnie, dla mnie osobiscie. Kiedyś prosiłam, byś przestał mi się snić, nawet koniec musiał być tak spektakularny. Krzyczałam, resztakimi sił, zbunkrowanymi przed kapitalizmem życia. Poraz pierwszy wierzyłam, że wysiądziesz, osobiscie tego chciałam. Nie wiem, czy sny sa lustrzem naszej rzeczywistosci, czy to może rzeczywistość jest lustrem naszych snów. Nie wiem, które neurony w mózgu umarły a które narodziły się. Nie wiem czy nadal mam taki sam kod DNA, skoro wysiadłeś z tego busa, wysiadłeś bo sama tego chciałam. Nie wiem czy umarłam, czy żyje znów dla kogoś innego. Nie jestem w stanie agonalnym, w agoni myśli skupionych wokół jednej osoby, nawet nie wiem czy na takową agonie kiedyś zasłużę. Wiem, że przestałam się bac, choć surealistycznie to jendak nie drżę, nie tak panicznie, permanentnie. Spotykamy ludzi, nie przypadkowo, przypadek nie istniej. Spotykamy ich po to, by nas czegoś nauczyli, by zapisali kolejne kartki w naszym dramacie psychologicznym. Problem, czy Ty chcesz udostepnić te puste miejsca, czy jestes nader cierpliwa by tusz ułożył się w litery, liery w wyraz, wyrazy w dusze. To był sen, piękny sen. Dziś wiem, że był lustrzem rzeczywistości. Dziś wiem, że nie powinnam obudzić się z niego w strachu przed jutrem, dziś wiem,ze był przełomem. Przełomem na który czekałam. Powiedzieli mi, ze to hipokryzja, gdy Ty jesteś już obojętny a Twoje czyny nadal warunkują reszte mojego życia. Brzydzę się hipokryzji, wiesz to doskonale. Obojętności nie skruszysz, a o Twoich błędach, wykroczeniach, przewinieniach juz czas by zapomnieć, by nie przypinać ich tym biednym, nowym, Bogu ducha winnym.

21 002 wyświetlenia
429 tekstów
2 obserwujących
  • Gaia

    21 June 2012, 20:29

    Przeczytałam jednym tchem. I powiem Ci było warto. Sercem pisany i lekkością pióra wzorzysty "dramat psychologiczny" jak to ujęłaś. W dodatku z senną przepowiednią.
    Pozdrawiam :)