Menu
Gildia Pióra na Patronite

25.04.2018r.

fyrfle

fyrfle

Słońce już od szóstej intensywnie świeci i rozjaśnia mroki konwersacji na portalu ateistycznym, obrona Kościoła i tego co normalne jest trudne, ale wyobrażam sobie jakie cudeńka dzieją się w nurcie Soły, jakież to fascynujące musi być, gdy światło łączy się z wodą, czynią Soły kamienie krzykiem tłumów o piękno, o Rybowicza lekturę codzienną, jak codziennie pochłaniamy miliny bochnów chleba z pasztetową, choć przecież tylko tak nie wielu zazna pasztetu z Rajczy, nawet będąc tu na Żywiecczyźnie nie zajdą, nie kupią, nie posmarują, nie skosztują i nie najedzą się, a potem próbują być uczniami Chrystusa.

Wyszedłem drzwiami od piwnicy na szeroką rozprzestrzeń ogrodu. Jej decydującą treścią jest trawnik, który powołaliście do żywota jakieś 20 lat temu, a ja go skosiłem w sobotę i po deszczu wczorajszej nocy niesamowicie się zazielenił wszelkimi odcieniami tej kochanej barwy i zaraz wystrzeliły w przestrzeń powietrzną szyje i głowy mniszków, aby już przedpołudniem rozkwitnąć, bo z trawnikiem jest jak z człowiekiem, który codziennie przystrzygany jest złym słowem i czynem, ale zawsze ma w sobie zalążki przyszłych swoich rozkwitnień miłością pomimo, tak i te mniszki, one zostały tylko przycięte powierzchniowo, a ich serca biły dalej i miały w sobie te przepięknie teraz pełnią już kwitnące i cieszące ogrodników kwiaty.

Trawnik kończą u krańców zachodnich trzy tuje, które już swoją wysokością skrobią gałęzie i liście ogromnego orzecha włoskiego. Po środku jest wykopana przez nas część warzywna, której teraz strzeże dookoła las wysokich i bujnych czosnków sadzonych ubiegłorocznym listopadem. Zaraz od wschodu czyli od miejsca z którego się przyglądam rozkrzaczyły się rozetliście wręcz truskawki i poziomki i gęsto pączkują, a poziomki, to już po prostu wyciągają szyję do powietrza, do promieni słonecznych i kwitną hardym kwieciwem żądnym owoców swoich czerwoności, ich smaku zawartego w maślankowych koktajlach, ale żeby te prognozy smakowe urzeczywistniły się, to musimy jeszcze wiele wieczorów i poranków poświęcić na zwalczanie działań piątej kolumny, jaką są wszelkich odmian ślimaki.

Na wysokości dwóch piątych tej warzywnej rabaty jak czupryna punka, któren pomalował swój grzebień w intensywną zieleń króluje od północy do wschodu, od jednego krańca do drugiego zagon pietruszki liściastej, który posiany w tamtegorocznym czerwcu wspaniale przetrwał zimę i teraz jest darem zapachu i smaku dla nas i naszych znajomych. Jej smak był dany nam przez całą zimę i to są właśnie takie drobnostki,które decydują, że życie jest normalne, dobre i jest spełnione. Cele trzeba ważyć.

Między pietruszką, a truskawkami i poziomkami wschodzą gęsto i z ogromną radością życia : koper i buraczki czerwone. Potem jeszcze w zachodniej części rabaty z tą samą energią pławią się w słońcu: groch i bób, a reszta placu czeka na wypełnienie go treścią pomidorów, ogórków, fasoli czy kalarepy i brukwi. Bedzie zielono i owocnie, będzie radość z codziennej pracy, będzie radość pielęgnacji, będzie radość podlewania, będzie mądrość sensownego nawożenia, będzie radość wzmacniania wywarem z pokrzyw,będzie radość obserwowania wzrostu, pączkowania i kwitnienia, będzie szczęście i duma ze zbiorów.

Na krok w kierunku północnym od warzywnika jest najstarsza chyba z rabat kwiatowych, poszerzona przez nas dwa lata temu i tam wiele się też teraz dzieje i dużo jeszcze się zadzieje w ciągu tej wiosny, przyszłym latem i kolorową jesienią. Teraz powoli wschodzą samo wysiane nagietki, pąki mają już piwonie, gniazdami specyficznej zieleni są rozchodniki, trzeba walczyć, żeby michałki i floksy nie zjadły ślimaki oraz jeszcze naparstnice w liczbie kilkunastu, które przetrwały zimę powoli acz codziennie nabierają powierzchni liści. Cieszy to, choć wymaga dużo zaangażowania,

Północno zachodnia część ogrodu kończy się ogromną mirabelą, pod której skrzydłami z jej gałęzi znajduje się kompostownik i niestety pewna zimowa jabłoń, która walczy o przestrzeń życiową dla siebie , układając się w najdziwniejsze kształty swojej korony. Mirabela była wspaniałym obrazem kiedy kwitła i cieszyła nas muzyka tysięcy pszczół wędrujących między jej gałązkami - od kwiatu do do kwiatu, a teraz radujemy się ogromie do ta muzyka napisała wspaniałą pieśń życia, której słowa ty tysiące wydobywających się spod przyschłych płatków zielonych owoców.

Wracamy spod mirabeli powoli idziemy wzdłuż północnego ogrodzenia, a tutaj zaraz rośnie rozłożysty głóg, który teraz jest tysiącami pączków, które lada dzień rozkwitną, a za nim głóg zrzuca ostatnie suche brązowe liście, a zastępują je cienkie wydłużone brązowo bordowe pąki nowych liści, których celem jest zachwycić nas swoją złotą zmiennością barw jesienią - złotą nie tęczową he he.

Przy samym ogrodzeniu rosną maliny i powoli wypuszczają nowe pędy, które zaczną owocować gdzieś w trzeciej dekadzie lipca aż do przymrozków i to na razie tyle wieści z naszego ogrodu. Trzeba zjeść, trzeba wypić kawę, trzeba będzie pójść po receptę i lekarstwa dla S, wreszcie trzeba iść do samej S - namawiać ją do życia, a nic jej tak nie raduje w jej bardzo trudnym życiu jak kawa po turecku.

Popieram w większości postulaty protestujących, ale po wczorajszym podpisaniu porozumienia w ministerstwie zdrowia wiem, że protestujący w sejmie to kodziarze i należy po prostu siłowo ich rozpędzić, po czym sądownie pozbawić praw rodzicielskich.

297 715 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!