Menu
Gildia Pióra na Patronite

dzień piąty, 17 VIII 2013

zingela

Raz padał deszcz. Po kilku dniach chyba tysiącstopniowego upału był wybawieniem. Pamiętam, że razem z Kasią (i Marcinem) zamawiałyśmy tę błogosławioną zmianę pogody. Miało padać nazajutrz po przerwie obiadowej. Choć następny dzień nieskażony był nawet jedną chmurką, przed nami roztaczał się rozbawiony błękit, a z nieba lał się żar nie do opisania, zdecydowanym ruchem upchnęłam pomarańczowy płaszcz w plecaku. I wszystkim radziłam, by zrobili podobnie.

Guzik.
Nie padało.
Zdenerwowałam się i zniechęciłam robieniem takich interesów. Wieczorem zbuntowałam się i gwałtownie wyciągnęłam pelerynę. Byłam naprawdę wściekła. Oczywiście żywiłam jakąś tam nadzieję, że może jednak moja prośba zostanie wysłuchana dzień później, ale nic z tego. I czwartego, i piątego dnia topiliśmy się w pocie. Do czasu. Niebiosa jednak postanowiły się ulitować nad niemal usmażonym tułaczym ludem. Kiedy wychodziliśmy z lasu, minęłam się z Martą.
- Masz płaszcz od deszczu? - spytała.
- Nie - odpowiedziałam zdziwiona przedmiotem jej ciekawości.
- No to powodzenia. - I głową wskazała chmury za sobą.
Był to krzepiący widok, ale zarazem nieco przerażający. Kłębowisko chmur. Czarnych. Nie mogłam się doczekać, kiedy się rozpada. Szliśmy, szliśmy i nic. Byliśmy już niedaleko, gdy coś mokrego spadło mi na ciało. Jestem pewna, że to ja poczułam deszcz pierwsza. Za chwilę spadły kolejne krople. Liczyłam na dużą ulewę, ale cieszyłam się tym, co jest. Z radości zaczęłam klaskać. Myślałam, że przyłączy się do mnie reszta, przecież ostatnio było tak morderczo gorąco, że zmiana pogody była marzeniem. I to marzenie się spełniało. Deszcz nie był uciążliwy, przynosił ukojenie. Wystawiałam się na niego, chciałam opłukać każdą część spragnionego ciała. Było czym oddychać, skóra odpoczywała, świat zrobił się piękniejszy.
Klaskałam krótko. Zniechęciłam się tym, że nikt mi nie zawtórował.
Wszyscy byli zajęci zakładaniem płaszczy.

(z bloga)

7495 wyświetleń
127 tekstów
11 obserwujących
  • scorpion

    18 August 2013, 10:07

    Jak się z nudziarzami łazi, to tak jest ;] Ciekawa historyja. Też zawsze tak czekam na deszcz.