Menu
Gildia Pióra na Patronite

7 lipca 2004 roku, godz. 18:33

Radek Ziemniewicz

Radek Ziemniewicz

Przy odświeżeniu starej przyjaźni potrzeba czegoś więcej niż przy odświeżaniu strony internetowej lub oddechu. Trzeba zrobić pierwszy krok, przyznać się do błędu, a nawet powiedzieć "przepraszam", a to dużo, dużo więcej niż wciśnięcie dwóch klawiszy, czy użycie miętówki. Odświeżyłem dziś starą przyjaźń; jestem z siebie zadowolony. Jednak... mimo że nie uniknie się od czasu do czasu używania miętowych gum; niekiedy zmuszeni jesteśmy umożliwić sobie dostęp do aktualniejszych danych; szczerze polecam zapobiegać odświeżaniu przyjaźni - lepiej robić wszystko, aby nie było to konieczne.

Moment przebudzenia mój organizm zaplanował dziś sobie na godzinę dziesiątą. Chciałbym móc wstawać bez problemu o piątej rano - sądzę, że wtedy dzień wydawałby mi się dłuższy, mógłbym więcej zrobić. Chociaż nie wiem, czy po prostu nie miałbym więcej czasu na nie robienie niczego. A tyle przydało by się, żebym zrobił. Z drugiej strony mam wakacje przecież...

Jak to mawia mój przyjaciel z dzieciństwa, Kubuś Puchatek: żeby mi się chciało tak, jak mi się nie chce! Nie sądziłem, że już w trzecim dniu tego dziennika wyjdzie na jaw to, iż jestem leniuszkiem (uważni czytelnicy zrozumieli to już po przeczytaniu pierwszego akapitu w dniu pierwszym). Mówią, że lenistwo dźwignią postępu. Wszak leniuszkowie myślą jak robić, żeby się nie narobić. Jednak ja sądzę, iż leniuszkowie wymyślili sobie taką historyjkę, aby tłumaczyć swoje grzeszki. No, kończę już z tymi zdrobnieniami i traktowaniem siebie ulgowo. Najwyższy czas wziąć się do roboty - już od jutra... Co masz zrobić jutro, zrób pojutrze - będziesz miał dwa dni wolnego!
Naprawdę nie wiem, dlaczego tylko takie rozleniwiające myśli przychodzą mi do głowy...

Może gdyby otoczyło mnie grono rozentuzjazmowanych cheerleaderek, głośno skandujących moje imię, miałbym więcej werwy i zapału? Oj, miałbym...

Dziś znów przy pomocy roweru pojawiłem się na uczelni. Mam wrażenie, że częściej tam bywam teraz, kiedy skończył się rok akademicki niż właśnie w czasie nauki. O piętnastej ponownie wsiadłem na rower i wróciłem do domu. Drogę miałem krętą i bezowocną, bo nic mi z tego kręcenia nie wyszło. A kręciłem się, ponieważ chciałem zorientować się, gdzie jest Smolańska 3. Pod tym adresem mieści się biuro zatrudniające studentów. Jutro planuję tam pojechać tramwajem, a dzisiejsza rowerowa wyprawa miała mi oszczędzić błądzenia. Dojechałem do miejsca, gdzie myślałem, że jest owa ulica, jednak - niestety - tam jej nie było. Straciłem punkt zaczepienia i wróciłem do domu.

Zakończę na razie pisanie i wyruszę w podróż do Brata na Warszewo.

Późnym wieczorem: nareszcie dojechałem. Przyznam się, że nie jest łatwo wjechać rowerem na Wzgórza Warszewskie...

Na miejscu przywitał mnie Kazan, wesoły husky. Ale - też napisałem, jakby widział ktoś husky'ego, który nie byłby wesoły. Co w ogóle mogę napisać o tej rasie na podstawie obserwacji jednego egzemplarza?

Husky to pies, którego nie pokochasz, jeżeli nie zaakceptujesz jego niezależności. Jeśli jest to twój pierwszy podopieczny, albo jeżeli nie jesteś osobą cierpliwą, możesz mieć z nim poważne problemy (przynajmniej na początku). W dodatku musisz wiedzieć, że on będzie miał wtedy problemy z tobą.

To psy niezwykle przyjazne, nawet włamywaczowi gotowe są podać ciasteczka i herbatę (no, może z ciasteczkami przesadziłem - Kazan z chęcią pochłonąłby je sam). Podobno husky nie szczekają, chociaż tego nie mogę potwierdzić z własnego doświadczenia, gdyż Kazan jest w tym wypadku ewenementem.

Na koniec rzecz, która głównie rzuca się w oczy - ich urok osobisty. Obok husky'ego nie da się przejść obojętnie. Albo czuje się respekt przed tą rasą, albo jest się w niej po uszy zakochanym. Na początku nie mogłem przyzwyczaić się do psa o lodowato niebieskich oczach, jednak teraz nie wyobrażam sobie, żeby Kazan spojrzał na mnie innym niż tym swoim zimnym wzrokiem. Nie polecam mu więc soczewek zmieniających kolor oczu.

Aczkolwiek husky nie jest moim wymarzonym psem, dzięki Kazanowi mam w swojej pamięci niezatarte wspomnienia, a jak wiadomo, to wspomnienia są tymi skarbami, z których nijak nie można ograbić człowieka.

Sidzimy teraz z hasiorem sami w domu. Brother ze swoją Narzeczoną nocują w mieszkaniu Jej rodziców, którzy wyjechali i zostawili tam psa, Aresa. Dobrze, że wziąłem ze sobą "Draculę". Cofnę się jeszcze na moment do XIX wieku i położę się spać. Dopisek ten sporządziłem na skrawkach kartek, które znalazłem w swoim plecaku. Co chwilę zimnym nosem poszturchiwał mnie Kazan, który akurat teraz ułożył się na podłodze i chyba zasnął...

Dobranoc.

56 962 wyświetlenia
788 tekstów
81 obserwujących
  • Radek Ziemniewicz

    29 June 2019, 20:38

    Marku, po ponad 15 latach od spisania powyższych słów mam prostsze rozwiązanie.
    Nie przejmować się za bardzo duperelami :-)

  • fyrfle

    29 June 2019, 18:21

    No właśnie, kiedy odświeża się starą przyjaźń, trzeba ponownie przyzwyczaić się do nieświeżego oddechu i gum przylepionych do nie tylko do podeszwy.

  • fyrfle

    29 June 2019, 18:18

    Czasem wystarczy odrdzewić colą. Ale lepiej się nie odwracać.

  • Radek Ziemniewicz

    29 June 2019, 11:13

    Haha, super, Marcin! :-)

  • 29 June 2019, 09:33

    recenzja teściowej do wpisania której zostałem zmuszony dwoma piwami:

    Szanowny Autorze, podoba mi się pański dziennik. Uzasadnienie:
    - jest pan ostrożny, bo używa pan gum. Zięć płaci alimenty
    - ma pan odświeżoną jamę ustną. Od zięcia zawsze wyczuwam piwo
    - jest pan ekologiczny, bo jeździ pan rowerem. Zięć zanieczyszcza otoczenie ciągnikiem
    - potrafi pan dogadać się z każdym psem, nawet ruskim. Zięć płaci mandaty
    - interesuje się pan historią XIX wieku. Zięć nie interesuje się nawet historią swojej choroby
    - ....

    nie nie nie, dalej pisał nie będę!

    Szefie, niech ją Szef powiesi, bo mnie nie wypada. W końcu jesteśmy rodziną

    Dziękuję. Miłego dnia!