Menu
Gildia Pióra na Patronite

08.03.2021r.(poniedziałek)

fyrfle

fyrfle

Przedwczoraj byliśmy w Krakowie. Nawet nie, że zamknięte osiedle. Na prywatnym terenie ktoś wybudował apartamentowiec. Dwie klatki. Cztery dwukondygnacyjne mieszkania w każdej z klatek. Blok otoczony ogrodzeniem. Brama na pilota do posesji tylko dla mieszkańców. Prywatny parking, a za apartamentowcem ogród. W ogrodzie winnica dla mieszkańców, drzewa owocowe, krzewy, grille, stoły, ławy, rabaty kwiatowe. W apartamentach przestrzenie, łazienki i jeszcze spore balkony do zagospodarowania choćby kwiatami lub warzywami. Cisza, spokój do pracy, do wychowywania dzieci, do spędzania wolnego czasu, jeśli ktoś się nie zdecydował wyjechać w dni odpoczynku do mnóstwa podkrakowskich atrakcji lub na wieś do rodziców, skąd przeważnie się wywodzą albo z innych, ale mniejszych miast.

Tak żyją ludzie młodzi, mający dar od Boga - talent i odwagę, aby go wykorzystać. Zarabiają więc bardzo bardzo duże pieniądze i ryzykują, biorąc ogromny kredyt na takie mieszkanie, gdzie rata wynosi płacę miesięczną urzędnika na szczeblu kierowniczym. To są ludzie mocni. Świadomi swojej wiedzy i potencjału. Zaryzykuję, że ludzie bez ziemi. Nie mam do nich pretensji, że są obywatelami świata, bo za rok dwa Kraków będzie za mały dla ich potencjału twórczego. Oni wręcz muszą opuścić to miejsce i pewnie opuszczą, bo są świadomi, że nie mogą się akurat oni zatrzymać, bo decydują o przyszłości świata i to pozytywnej przyszłości. Nie muszą służyć złu.

Są jakby ludźmi z innego świata, ale mają moim zdaniem prawo. Prawo do prywatnych żłobków i przedszkoli, a potem prywatnych szkół. Trzeba ich jedynie hamować w żądaniach. Zapominają, że tam też pracują najlepsi z najlepszych często, dlatego muszą być godnie opłaceni i, że w przypadku choroby nie znajdzie się od razu tej samej klasy nauczyciela. Chcą, aby ich dzieci uczone były po angielsku nie po polsku, aby dostawali od nauczycieli informację w czym dziecko jest dobre, czyli jakie ma talenty i co robić, aby te talenty rozmnożyć w sukces na rynku pracy i ogólne zadowolenie z życia.

Jacy są? Z biegiem lat nabierają dystansu i zrozumienia dla ludzkich wyborów. Powoli rozumieją dlaczego jesteśmy wyborcami zjednoczonej prawicy. Po cichu zaczynają przyznawać się do odwiecznych prawd moralnych i rozumieją, że w życiu najważniejszymi są małżeństwo i rodzina, i szczęście budowane w oparciu o te fundamenty. Odchodzą od religii katolickiej zdecydowanie. Raczej pozwolą dziecku, aby się samookreśliło, czy chce być chrzczone czy nie i kiedy. Nie dziwimy się im. Nie naciskamy. W ogóle nie poruszamy tej kwestii. Ja czuję, zawsze czułem, że mają rację.

Wczoraj szliśmy drogą, która od dawien dawna nazywana jest wśród tutejszych Przetnią. Można powiedzieć, że Przetnia łączy Trakt Cesarski z Żywca do granicy ze Słowacją z drogą na Lipową i dalej do Szczyrku, Wisły i Ustronia. Przetnia wiedzie północną stroną naszej wsi. Kiedyś przy niej były setki drobnych parcel, gdzie mieszkańcy pracowali w pocie, gdzie kobiety rodziły przy zbieraniu ziemniaków lub układaniu pokosów na drewniane konstrukcje - ostrewki, w celu ich wysuszenia. Dzisiaj powoli ktoś skupuje tą drobnicę i czyni tu wielkie zasiewy, ale z biegiem lat cała ta ziemia przekształcona zostanie w działki budowlane. Wielka beskidzka wieś będzie sypialnią robotników i inteligencji pracujących w Bielsku-Białej i Aglomeracji Górnośląskiej. Powoli ziemia wypełnia się domami. Powstają drogi, doprowadzana jest woda. Boli tylko, że to jednak tylko sypialnia. Tak bardzo atrakcyjne miejsce w miejscu przepięknym i porzucone przez dalekowzroczność. Brak jakiejkolwiek infrastruktury kulturalnej, turystycznej i prorodzinnej. Sypialnia to nie jest szczyt marzeń mieszkańców. To nie jest szczyt marzeń tutejszych, ale chyba przede wszystkim przyjezdnych osiedlonych tutaj. Sypialnia dla mniej ambitnych przecież, bo najbardziej ambitni i najlepsi siłą rzeczy muszą się znaleźć w Krakowie, Warszawie i Wrocławiu, a dalej czekają na nich City głównych ośrodków postępu cywilizacyjnego ludzkości. Część mieszkańców z korzeniami i tych, którzy tu przywędrowali przygarnięci przez Miłość, chciałby placów zabaw nowoczesnych, wydzielenia w planie zagospodarowania części na park z alejami, ławeczkami, skwerami i lodziarniami oraz cukierniami i kafeteriami. Widzą oczami duszy tory motocrossowe i kładowe, aby turyści i miejscowi nie niszczyli dzikiej tutejszej przyrody. Przecież tutaj można zrobić tor saneczkowy zimowy i letni, przecież tutaj można wybudować basen otwarty i kryty. Przecież tu nie musi być ciasno i zaściankowo. Chce się widoku turystów, miejscowości tętniącej radością życia dziennego i nocnego. Chce się, aby ktoś nas wszystkich powyrywał z gumofilcy, w których idziemy w pola i nieużytki w tygodniu po obiedzie, żebyśmy czuli się zobowiązani do tego, że wyglądać trzeba. Tam gdzie kończy się wieś, a zaczynają zbocza szczytów Beskidu Śląskiego, tam aż prosi się i widzi wyciągi narciarskie, a obok nich trasy zjazdowe dla narciarzy. Zostanie jeszcze miejsca dla niedźwiedzi i grzybiarzy oraz tych, którzy chcą wędrować po lesie. Można i trzeba godzić wymogi nowoczesności z wymogami przyrody. Po dał nam Bóg tą buławę, abyśmy czynili sobie ziemię użyteczną i zmieniali ją w granicach rozsądku. Tymczasem ciasne uliczki, wolno biegające psy, wciąż daleko od szosy, mimo, że obok przelatuje ekspresówka z Gdańska do Europy Południowej. A zdaje się, że wciąż tutaj tylko wójt, pleban i nie chłop, ale ten cinkciarz mają się dobrze w swoich okopach, w których nie widać pragnień bliźnich, a tym bardziej nie widać czym żyje ludzkość za trzema pasmami Beskidów.

Trzeba się za nich modlić, za decydujących o światło, czy jak kto woli o dary Ducha Świętego. Nie kontaktują się z nami. Są w swoich wąskich kręgach swoich drobnych działań. A może czasem myślą wizjonersko? Żeby wyjść poza konieczność ekstensywności. Może chcą żeby być nie trwać. Może trzeba ich zachęcić do przytulenia radości życia? No to niniejszym czynimy. To, że kiedyś była tutaj najbiedniejsza część Europy, a średnia życia wynosiła 20 lat, to nie musi niczego determinować. Miejmy nadzieję, że wreszcie, może kiedyś zdobędziemy się na otwartość i zrezygnujemy z ogrodzeń, a pierwszym, co czynimy, gdy geodeta wyznaczy nam już działkę na dom i ogród nie będzie zbudowanie muru, czyli obsadzenie jej tujami.

297 594 wyświetlenia
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!