Menu
Gildia Pióra na Patronite

Przed drogą

Radek Ziemniewicz

Radek Ziemniewicz

Prolog

Zastanawiam się, co będę myślał w drodze. Kiedy ciało niesione z każdym krokiem poczuje wreszcie, w jakim celu powstało. Na ten moment – jeszcze przed drogą – nogi niosą mnie do pracy, do urzędu, na uczelnię. Obok kościołów i kiosków, z jednej na drugą stronę ulicy. I protestują, że nie po to zostały stworzone. One najmocniej czują, że takim chodzeniem kręcimy się wszyscy w kółko. Jedynie moje ukochane marzenie nie pozwala im jeszcze wpaść w depresję.

Marzenie ma siłę podobną miłości, zatem z podobną powagą warto je traktować. Przy odpowiedniej pielęgnacji spełni się i przyniesie satysfakcję w taki sposób, że nie będzie żal tego, iż już się tego marzenia nie ma. Liczyć się powinno to, że się je miało. Bo to prawdziwy zaszczyt, nie mieć już tego marzenia, podczas gdy jedynym słusznym sposobem na pozbycie się go jest realizacja.

Bez względu na mój pogląd na marzenia są dwie możliwości. Albo wciąż będę przed drogą, albo podejmę się jej. Czego pragnę? Zrobić wszystko, co będę uważał za stosowne do zrobienia przed taką podróżą. Zabrać ze sobą każdą rzecz, którą uznam za użyteczną. Przekroczyć próg mojego domu z zamiarem powrotu, jednak zupełnie dookoła. Najbardziej okrężną trasą jak to możliwe.

I nawet jeśli miałbym dojść jedynie do punku ksero po drugiej stronie ulicy, liczyć się będzie każdy pojedynczy krok, który wówczas uczynię. Każde stąpnięcie w asfalt będzie na wagę odcisku ludzkiej stopy na Księżycu.

Chyba nikt jeszcze z takim namaszczeniem nie szedłby do punktu ksero. Będę dumny z siebie, jeśli w ogóle ruszę, nieważne jak daleko zajdę.

Nie będę czuł, że porywałem się z motyką na słońce, choćbym faktycznie miał skończyć, kserując puste kartki, które zabrałbym ze sobą. Przecież będę wiedział wtedy, że przez pięć minut zdobyłem się oto na najpiękniejszą rzecz, o której sądziłem, że może mi się przytrafić.

Wątpliwości

1

Obawiam się, że zbyt dużo myślę, a za mało robię. Efekt tego może być taki, że pozornie nasycę marzenie swoim myśleniem. Również przeznaczanie energii na inne rzeczy powoduje, że łatwiej jest marzenie porzucić, ponieważ nie ma się do stracenia tego, co już przeznaczyło się na jego spełnienie.

Czasami wyobrażam sobie, że już jestem w drodze. Nawet wtedy przewiduję raczej, co wówczas będę myślał, niż co będę robił, jak będę się czuł, czy gdzie będzie mój najbliższy cel. Martwi mnie to i cieszy z drugiej strony. Wiem, że działanie jest środkiem do realizacji marzenia i wiem też, że samoświadomość błędu to podstawowy i istotny element, aby go usunąć.

Zanim to jednak zrobię, chciałbym nawiązać do przemyśleń. Niech to będzie wyzwanie, niech je skonfrontuję z rzeczywistością, gdy już będę w drodze.

Wyobrażam więc sobie, że odkryję, iż nie ma lepszych i gorszych miejsc. Tak często tęsknimy za jakimś lepszym miejscem do życia, wychowywania dzieci, mieszkania. Lepszej okolicy, atmosfery, otoczenia. Sądzę, że nie ma lepszych ani gorszych miejsc na świecie.

Podobnie jak nie ma lepszych czy gorszych ludzi. Mimo że to właśnie ludzie są przyczyną takiego dzielenia świata. Mamy lepsze i gorsze momenty w życiu. W pewnych okresach więcej zarabiamy, w innych jesteśmy zdrowsi, w jeszcze innych szczęśliwsi. Co więcej natrafiamy na innych ludzi, którzy także są w różnych momentach życia i w ten sposób błędnie potrafimy ich sklasyfikować jako tych lepszych, bądź gorszych.

Zapewne tak samo jest z krajami. Chciałbym się bardzo przekonać, czy moje przemyślenia sprawdzają się w praktyce. Czy faktycznie tak chętnie dostrzegamy różnice w zastępstwie podobieństw. Ba! dostrzegamy również różnice tam, gdzie nie ma ani różnic, ani podobieństw.

Jest jeden sposób, aby się o tym przekonać. Znam go. Wiem dobrze, co mam zrobić. Oby moje wątpliwości były litościwe.

2

Widoczne są jego efekty: rozwichrzone włosy, falujące sukienki i nogawki luźniejszych spodni. Gałęzie, które gną się pod jego naciskiem wraz z zerwanymi z nich liśćmi. Ludzie zasłaniający usta ręką, aby móc złapać oddech oraz mrużący oczy przed ciśniętymi w nie przezeń drobinami.

Rezultat jego pracy można również usłyszeć. Trzaśnięcie oknem, szelest rozdygotanych drzew, groźny szum rozbijających się z wielkim impetem fal. Każdy dźwięk nie jest jednak wywołany bezpośrednio przez niego. Jego strunami głosowymi są linie wysokiego napięcia, które kołyszą się pod jego rozkazem. Drzwi trzaskają w rytm jego tamburynu. Wir śmieci krążących w kącie między budynkami brzmi niczym drewniane marakasy wprawione w ruch jego zwinnymi dłońmi.

Uchwycenie dźwięków wiatru jest kwestią otoczenia, w którym akurat się znaleźliśmy blisko niego. Przejrzenie go na wskroś nie byłoby możliwe bez punktu odniesienia.

To nie to samo, co śnieg, który spadnie i leży w oczekiwaniu, aż ktoś na niego spojrzy. Wiatr różni się też od deszczu, który pada pionowo lub bardziej po skosie. Burza daje o sobie wyraźny znak błyskawicą. Palące słońce? Nic bardziej oczywistego, niż spojrzeć dostatecznie prosto w jego twarz, by już nigdy nic nie zobaczyć po nim.

Wiatr w przeciwieństwie do mgły nie zasłania nam całego świata. Nie daje się łatwo uchwycić, dlatego takie piękno dostrzegamy w tym, co ujęło jego istotę w przyzwoity sposób. Maluje swoje znaki na elementach świata, o ile tylko ulegają one jego czarowi. Wdzięcznie dają się poprowadzić temu najlepszemu tancerzowi, którego stworzyła natura. On już dobrze zadba o to, aby zamiast niego publiczność podziwiała ruchy każdej z jego partnerek – także porcji białych prześcieradeł rozwieszonych na sznurku za podwórkiem.

To deszcz, śnieg, słońce i mgła mogą sprawić, by były one bardziej mokre, sztywne, suche bądź mniej dostrzegalne z oddali. Jedynie wiatr potrafi tchnąć w nie ducha.

3

Skubię słonecznik. Z dostępnych ludzkości nałogów upatrzyłem sobie właśnie ten. Z każdym ziarnkiem czuję przyczepiony do paznokcia włosek. Drażni moje usta. Wszystko, co drażni moje usta, ma wielkie szanse rozdrażnić również mnie. Pocieram dłonią kciuka celem usunięcia intruza.

Lubię skubać słonecznik z uwagi na całą ceremonię, która wokół tej czynności ma miejsce. Zakupienie słonecznika, tego jedynego, posypanego solą. Czasami może być przyprawiony, jednak bez przesady. Otwarcie paczki 150-gramowej oraz zaskoczenie i radość z mnogości ziaren. Mija kilka chwil, niby mgnienie oka, i sięgam po ostatnie. Zaskoczenie i radość, że Einstein faktycznie miał rację teoretyzując względność czasu. Włosek z paznokcia nie został usunięty.

Moja dłoń znów próbuje usunąć włosek, bez efektu. Przyglądam się kciukowi – nie widzę żadnego włoska. Podnoszę rękę, żeby dostrzec wroga pod światło.

Uwielbiam słonecznik, dlatego denerwuję się na ten kawałek sierści, gdy przeszkadza mi w błogiej namiętności. Drugą ręką pocieram mocno już podrażnione usta, strząsając tym samym przyczepiony do nich włosek. I znów zaskoczenie i radość. To nie kciuk tym razem zbratał się z drażniącym mnie wrogiem.

W życiu często mamy jasne przekazy świadczące o problemie oraz sposobie na jego rozwiązanie. Nasze córki nie mogą usiedzieć w miejscu, są nadpobudliwe, powinniśmy pomóc wyleczyć ich ADHD. Trzeźwiejemy wyłącznie po to, aby ekspedientka zrozumiała nas, gdy prosimy ją o kolejną butelkę najtańszego wina - „najtańszego” to trudne słowo, dlatego trzeźwiejemy na tyle, żeby wymówione przez nas nie budziło wątpliwości. Chodzimy do pracy, chodzimy na uczelnię i chodzimy na spacer z psami; czasami wyjdziemy też na całodniową wycieczkę w większym gronie do lasu, ale dalej nie potrzebujemy chodzić – w końcu wszystko mamy tutaj. A przyczepiony do paznokcia włosek drażni nam usta.

Cóż za zaskoczenie i radość, kiedy uda nam się odnaleźć właściwe rozwiązanie wtedy, gdy jasne przekazy świadczyły o czymś zupełnie przeciwnym.

Trzeba iść.

Epilog

Są ludzie, którzy poznają świat poprzez podróż. Są też tacy, którzy przez całe życie nie opuszczają swojego miejsca. Pozostają tam, gdzie dorastali, pełni największego rozeznania o okolicy oraz wspomnień o jej przeszłości. Niczym stateczne boje wskazują drogę według zgromadzonej wiedzy i własnego uznania. Oni również poznają świat – poprzez podróżujących.

56 986 wyświetleń
789 tekstów
82 obserwujących
  • anathematise

    6 May 2012, 22:09

    Ten tekst jest ciekawą podróżą wgłąb siebie. Daje do myślenia. : )

  • PetroBlues

    6 May 2012, 17:35

    Ciekawe refleksje, z niektórymi się zgadzam, z niektórymi nie, i w sumie chyba tak powinno być...hmm, też lubię skubać słonecznik...:)

    A tak poza tym, masz kilka literówek (nawet już w drugim zdaniu).

    Pozdrawiam:)