Menu
Gildia Pióra na Patronite

Z duchowości benedyktyńskiej: Chęć pojednania...

Odys syn Laertesa

Odys syn Laertesa

... potrzebą nadzieji (na dobry początek)

"...moje „ja” może koncentrować się wokół kompleksów, ambicji, namiętności, oczekiwań…
„Gdzie jesteś?” – jestem przy lub w tym, co mnie boli, w moich lękach, pragnieniach, wyobrażeniach… One kształtują moje „ja”. Wokół nich się koncentruję. Ale to moje „ja” nie jest „Ja”, które powołał do istnienia Bóg i do którego On apeluje, „Ja”, które stworzył i w którym jedynie mogę stanąć przed Nim. Wszystkie owe doraźne solidaryzacje, powiedzielibyśmy współczesnym językiem: wirtualne „ja”, stanowią ucieczkę i są rodzajem alibi wobec Boga. Nie są bowiem odpowiedzią na Jego wezwanie, lecz stanowią próbę usprawiedliwiania się, jak to już było w przypadku Adama. Tłumaczył się on przed Bogiem: "Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się" (Rdz 3,10). Lęk przed bólem, wstyd, poczucie przegranej, zawiedzione oczekiwania mają usprawiedliwić moje chowanie się przed Tym, który Jest i który czeka na prawdziwą odpowiedź. Często nasze doraźne „ja”, zajęte swoimi bólami, nie są nawet w stanie usłyszeć tego delikatnego, stale rozbrzmiewającego Bożego wołania. Są one bowiem pełne pretensji i żalów, które skutecznie zagłuszają ów cichy głos.

W jaki sposób solidaryzacja wokół własnego bólu czy zranienia staje się ucieczką, widać dobrze dopiero wtedy, gdy sobie zdamy sprawę, że w istocie nikt z zewnątrz nie jest w stanie nas zranić. Możemy to zrobić jedynie sami. Ranią nas przede wszystkim własne oczekiwania skoncentrowane zwykle wokół emocjonalnej wyobraźni. Brak ich realizacji powoduje pustkę, zadając egzystencjalny ból. Doznajemy krzywdy, która od strony sprawiedliwości może być, i często jest, krzywdą, szczególnie w odniesieniu do doświadczeń z dzieciństwa. Niemniej zranienie powstaje w nas jako odpowiedź na to doświadczenie przez zamknięcie się w pretensji zepchniętej do podświadomości. Ale wobec egzystencjalnego bólu zamknięcie się w pretensji nie jest jedyną odpowiedzią! Zawsze można przecież otwarcie przyjąć ból, można dać się niesprawiedliwie uderzyć (zob. Mt 5,39), mając świadomość, że nasze pragnienie nie oddaje pełnej prawdy o świecie i dlatego nie wie ono, co prawdziwie jest dla nas dobre. Taka jest chyba treść modlitwy Jezusa w Ogrójcu (zob. Mk 14,36), która wyrasta z ludzkiego lęku, ale ostatecznie Jezus oddaje swoją wolę w ręce Tego, który jedynie jest Dobry i wie, co jest dobre. W wewnętrznym zmaganiu wybieram swoją tożsamość, czy szarpany różnymi pragnieniami i namiętnościami uznaję jednak siebie za dziecko, ucznia, który szuka prawdziwej wartości i sensu tego, co mnie spotyka, czy raczej moje odczucia stanowią dla mnie kryterium sensu i wartościowania życia i świata i one rozstrzygają o moich wyborach?..."

"...Bóg przeznacza do zbawienia człowieka, którego stworzył i takiego, jakiego stworzył. W Liście do Efezjan czytamy, że Bóg nas w Chrystusie „wybrał” jeszcze przed założeniem świata, byśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem (Ef 1,4). W drugim rozdziale tego listu mówi o celu tego wybrania: "Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili" (Ef 2,10).

Otóż ci wybrani i stworzeni w Chrystusie są owymi poznanymi od wieków. I tych Bóg przeznacza do zbawienia. Jeżeli nami rządzi fałszywe „ja”, które pragnie się kreować na kogoś innego niż jest w istocie, tego „ja” Bóg nie zna i tego „ja” nie przeznacza do chwały. Ono właśnie usłyszy: "nie wiem, skąd jesteście" (Łk 13,25). Od nas zależy, które „ja” wybierzemy, z którym się utożsamimy. Nieustannie stajemy przed wyborem samego siebie: Ja stworzonego w Chrystusie przez Boga i prowadzonego przez Ducha albo fałszywego „ja”, które samo chce siebie wykreować. Jedno i drugie „ja” może iść za Chrystusem, ale będzie to zupełnie inne chodzenie za Nim. „Ja” fałszywe jest w stanie pójść jedynie zewnętrznie, szukać poparcia dla siebie przez znajomości, uważać własne pomysły za „Bożą wolę”. Natomiast autentyczne „Ja”, pełne pokory, wsłuchuje się w głos Ducha. Świadome swej słabości i być może upadków, pokłada nadzieję jedynie w Panu i u Niego szuka wyzwolenia. W przeciwieństwie do fałszywego „ja” nie potrzebuje porównywać się z innymi, by wykazać swoją wyższość nad nimi..."

"...Jeżeli przyjrzymy się historii apostołów, to zobaczymy, jak każdy z nich doświadczył własnej słabości. Może najbardziej wymowny jest przykład św. Piotra, który tak gorąco zapewniał Pana Jezusa, że pójdzie z Nim nawet na śmierć, ale w momencie uwięzienia Pana załamał się i według zapowiedzi Pana Jezusa trzykrotnie się Go zaparł. Zawiodły jego własne siły i wyobrażenia o sobie. To doświadczenie jest niezmiernie ważne w życiu każdego z nas. Jeżeli tego nie „przerobimy” we własnym życiu, to wcześniej czy później załamiemy się w sytuacji próby. I zobaczmy, że Pan Jezus właśnie temu człowiekowi, który zawiódł, powierzył posługę pasterza i filara Kościoła! Mógł tak zrobić, bo św. Piotr już poznał swoją słabość i wiedział, że nic nie może uczynić bez Chrystusa. On jest owym kamieniem węgielnym. Właściwie jest zwornikiem, po usunięciu którego cała budowla się wali.

Bez tego, co jest podłożem, fundamentem, budowla się wali. Tak jest także w naszym życiu. Każdy z nas pewnie to potwierdzi, ale czy sam tym żyje, czy według tego postępuje?..."

autor: Włodzimierz Zatorski OSB ("Rozważania liturgiczne na każdy dzień")
oprawa gadana: Szymon Hiżycki OSB ("Lectio Divina Mk.1,1-15") https://youtu.be/vy8WXZ0af54
oraz: ks Krzysztof Augustyn ("Jak się owocnie spowiadać")
https://youtu.be/_DMnifQauqo

PS... Ps.95 (6-9)
oprawa śpiewana: Fisheclectic ("Powiększ moje serce")
https://youtu.be/xJLm4-OwcR4

28 083 wyświetlenia
253 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!