Menu
Gildia Pióra na Patronite

29.11.2019r.

fyrfle

fyrfle

Porozważajmy. Na drodze cesarskiej prowadzącej od Żywca do Zliny na Słowacji, gdzieś na wysokości strefy ekonomicznej w Wieprzu, pod wiaduktem drogi S1, każdego dnia, chyba w każdej chwili stoją jeden do trzech tirów. Smutek ogarnia przejeżdżających obok do pracy lub na zakupy ludzi, zwłaszcza gdy temperatura powietrza wynosi - 20 stopni Celsjusza. Wiem. Niektórym kierowcom tych ciężarówek takie życie pasuje. Jechać w Europę na tydzień lub dwa i nie brać odpowiedzialności za małżeństwo, za rodzinę, za to co się dzieje w domu i obejściu tego domu. Niektórzy tak przejeżdżą całe życie i nigdy nie dorosną, a więc nie znajdą stałej pracy blisko domu, żeby być rzeczywistym mężem, ojcem, gazdą, ogrodnikiem swojego ogrodu. Zawsze mnie zastanawia - czemu oni śpią pod wiaduktem, a nie w przydrożnych hotelach, motelach,zajazdach, pensjonatach? Czemu ich pracodawcy nie prawem polskim zobligowani do zapewnienie im ludzkich warunków odpoczynku? Smutny jest obraz kapitalizmu w odniesieniu do kierowców tirów i właścicieli firm transportowych. Obraz wyzysku poraża. Tymczasem, nie rozumiem tego, rząd polski walczy na arenie Unii Europejskiej o prawa właścicieli firm transportowych. Zarabiają unijne pieniądze, to niech płacą po unijnemu kierowcom. To oczywiste. A jak się nie podoba, to niemieccy kierowcy będą jeździć po Unii za normalne godne wynagrodzenie. Dlatego zdecydowanie stoję po stronie firm transportowych z Europy Zachodniej. A co z polskimi firmami transportowymi? Nie muszą istnieć. Mogą się przeprofilować. Widziałbym tutaj raczej rządowy program dla dotychczasowych pracodawców i zatem włączenie ich do ręcznego przekopywania Mierzei Wiślanej czy regulacji Wisły, a kierowcy? Może do kopalń. Można też inaczej spojrzeć na temat i stwierdzić, że Unia Europejska powinna z budżetu unijnego wyrównać poziom zarobków wszystkich unijnych kierowców tirów. Przecież nadwyżka budżetowa samych Niemiec w ubiegłym roku wynosiła 45 miliardów euro. Zamiast opłacać szukających łatwego socjalu mieszkańców Azji i Afryki, to powinni wyrównywać poziom życia rzeczywistych mieszkańców Unii Europejskiej. Tak Unia Europejska jest tylko tworem kolonialnym, w którym państwa Europy Zachodniej wyzyskują państwa Europy Wschodniej. Tak w praktyce wygląda Unia Europejska moim zdaniem.

Schodzi sobie człowiek do piwnicy, a w niej do części zwanej kotłownią i to jest szczęście, bo szczęście jest proste. Otwiera człowiek dwoje drzwiczek swojego kopciucha i patrzy czy węgiel jest wypalony, czy jeszcze jest żar, czy jest tylko popiół. Bierze łopatę i wybiera popiół i szlakę do ocynkowanego wiadra. Potem wynosi wiadro na trawnik przed dom, niech dostyga popiół w zielono-kolorowej przestrzeni, która aktualnie jest ciemną nocą lub wieczorem raczej. Na rozpałkę najbardziej nadają się archiwalne numery Kuriera. Dwie szpalty rulonuje człowiek i wkłada do paleniska, końcówkę zostawiając ciut poza paleniskiem. Potem na Kuriera zrzuca wczoraj pogniecione szpalty Gościa Niedzielnego i Polityki. To zasłużony los tygodników jest i powinien być udziałem niektórych książek. Na szpalty tygodników kilka fragmentów kartonów z opakowań, na nie jakiś wysuszony chrust z przyciętych zimą gałęzi drzew owocowych i jeszcze szczapy świerkowe zakupione w firmie handlującej drewnem opałowym. Następnie bierze człowiek do rąk pudełko zapałek i pociera zapałkę o draskę. Zapałka zapala się i tą zapałką, tym płomieniem tej zapałki podpala końcówkę Kuriera wystającą z paleniska. Cug powietrza rozpala całość szpalty i dalej pogniecione strony tygodników, kartonów, chrustu i wreszcie szczapy. W kilkadziesiąt sekund jest niezłe ognisko, więc bierze się łopatę i z pryzmy w kotłowni pobiera węgiel i rzuca w palenisko. Zamyka górne drzwi i można wyjść na pole zaciągnąć się dymem węglowym, który przy sprzyjających warunkach pogodowych ciśnienie wciska w ziemię. Warto tym napełnić płuca. Poczuć ten specyficzny zapach naszości. Wielu dla wzmocnienia efektu i temperatury dodaje plastik, dlatego wieczorne spacery po kotlinie są jedynym swojego rodzaju doznaniem wypoczynku, relaksacji, po prostu nasze szczęście jest o ten smak plastiku w ustach niepowtarzalne. Potem człowiek wraca do kotłowni i patrzy czy temperatura ma czterdzieści stopni i wrzuca drugą pajdę węgla łopatą. Przypomina sobie artykuły z Polityki i Gościa i pobieżnie wertuje artykuły, a potem gniecie strony na dzień następny. Kiedy temperatura osiągnie sześćdziesiąt stopni włącza człowiek pompkę wody. Zamyka dolne drzwiczki i reguluje klapką cug. Temperatura wyregulowywuje się gdzieś na pięćdziesięciu stopniach i tego się człowiek trzyma. Idzie do kuchni na herbatę albo wino jak jest piątek.

Czwartkowe chmury przyniosły nocny deszcz. Teraz też pada deszcz. Wieje spokojny wiatr. Dzień jest w miarę jasny. Zza mgieł wystają szczyty gór. Idę powiesić pranie.

297 715 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!