Menu
Gildia Pióra na Patronite

14-18.02.2019r. cz.2

fyrfle

fyrfle

PIĘTNASTY

Z biegiem lat dorastamy do swojego miejsca na ziemi. Zawłada nami mądrość i potrzeba opoki w ukochanej osobie, w cieple domowego ogniska, które miłością. Potrzebujemy kawałka raju, którym jest przydomowy ogród. Dookoła naszej miłości jest natura, która sprawia, że to nie inne miejsce na ziemi. Czasem. . . raz dwa razy do roku wyjeżdżamy pod inne nieba, ale jakimi błękitami by one nie były, to są błękitami innych, dla których tamte nieba, to ich miejsca na ziemi. My wracamy do swojego miejsca. Wszystko się zmienia. Dobrze, że przychodzi czas miłości, czas pewności, miejsce jądro losu.

Kiedy widzą, że jednak swoimi decyzjami w swoim życiu, zbudowałeś swoje miejsce na ziemi i to miejsce jest swoistym rajem losu ludzkiego, to próbują się ponownie zbliżyć, nie rozumiejąc, że nie ma już miejsca dla nich, bo teraźniejszość i przyszłość nie są przeszłością. Nadrobić czas którego nie było , można już tylko dla plotki, a ta jest złem. Nie jest mi więc przykro, gdy mówię odejdźcie "panny bez oliwy i oleju, bez lamp i bez światła", jestem pewny, gdy piszę - "nie pukaj oblubieńcze z tamtych dni, z których nic nie ma prócz bólu myśli".

Dziś dnia słonecznego
Zimą lutową co jakby przedwiośniem
Klasa robotnicza trójzmianowa
Jest po wypłacie
(Pensję pobiera inteligencja)
To tysiąc sześćset złotych
Bez premii

Jak w każdym miesiącu
Najserdeczniejsze koleżanki
Przyszły do kawiarni w rynku
Na kawę z mlekiem
Szarlotkę z bitą śmietaną
Polaną najprawdziwszym adwokatem

Ich mężczyźni poszli do drink baru
Na wódkę i piwo
Niektórzy na nalewkę za sklep
Lubią słońce śpiew potoku
Nieskrępowanie rozmów
Niedosłyszenia z porywów wiatru

Potem nie pobiją
Swoich ślubnych i bezślubnych
W rozmiarach 42 do 56

Drżyjta konusy beskidzkie

Co jeszcze widziałem i słyszałem w tej kawiarni w rynku? Ano maturzystki siedziały zaś po mojej lewicy. Jedna z włosami przyciętymi za uszy i okularami. Wróżyłem z adwokata, że będzie nauczycielką polonistyki o wybujałym temperamencie seksualnym, może nawet pocznie dziecięcie z uczniem klasy maturalnej, ale czy będzie z tego miłość na sakrament? Poczciwie wygląda, więc życzę jej tego.

Druga była typem urzędniczki, księgowej, która przedkłada służbę urzędowi nad potrzeby cielesnej miłości, więc zawsze będzie odczuwała, że czegoś jej naprawdę brakuje w życiu, ale nie odnajdzie się raczej w spełnieniu z mężczyzną, zawsze będzie owocem dobra dla innych, ale sama nie zgłębi daru słodyczy życia.

Trzecia była szatynką już wybitnie piersiastą, której "owoce południa" są już wybitnie dojrzałe i potrzebujące konsumpcji ustami i opuszkami palców, obfitością męskiej dłoni chcą być obłapione i miętoszone, ale z wprawą delikatności wziętego kochanka.

Rozmawiały ze sobą bardzo mądrze i dojrzale. Wiedziały kim będą w przyszłości, wiedziały czego chcą od ludzi, znały zasady i granice, których nie przekroczą, więc nie ześwinią życia. Wspominały letnie praktyki w różnych miejscach europy. Mówiły o ludziach, tamtejszych obyczajach, wyciągały wnioski z życia. Rośnie raczej prawdziwa inteligencja. Pięknie.

Na przeciwko mnie siedział pan biznesmen z panią prawniczką. Nie byli małżeństwem, za to byli z tego samego liceum co maturzystki. Spotkali się, gdy ich firmy na siebie trafiły w biznesie. Wspominali, omawiali, cenili się, ze wyszło im w biznesie i w życiu prywatnym jest normalnie - czasem się ludziom po prostu szczęści, a może umieją tworzyć to szczęście. Mówią, że ta szkoła daje podstawy do szczęścia na wielu poziomach losu.

Po skosie w lewo siedziała grupa wszelkich tak zwanych przyjaciół, widać, że spotykają się w tym gronie często i cieszą sobą. Byli z zakupami, z uśmiechami, wsłuchaniem w siebie i dobrym słowem dla siebie, wreszcie mieli wózki ze śpiącymi w nich dziećmi. Robili tłok i gwar. Nagle przyszła pora karmienia i tłok naprawdę po angielsku umilkł wyszedł.

Wszedłem do kawiarni kiedy oni już wszyscy byli i zrobiłem prawdziwą "furrorę" moimi torbami z zakupami, w których: w lewej dłoni pięć 900 gramowych chlebów, cudnie wypieczonych, których zapach zdemolował zapach kawy kawiarni, która chwali się, że wypala ją sama. W prawej dłoni miałem dwie wytłaczanki z trzydziestoma jajami ponad siedemdziesięciogramowymi, a na nich salceson, boczek, baleron i kabanosy. Patrzyli na mnie tak, jak gdyby na czerwony dywan w Kodak Centre Teatre w kroczyła Julia Roberts pod rękę z Bradem Pittem! Postawiłem je pieczołowicie między stolikami, żeby się nie wywróciły i zawartość nie wysypała, powiesiłem kurtkę i szalik na siedzeniu i czapką zaznaczyłem, że siedzę przy tym stoliku, kładąc ją nonszalancko na blacie stolika. Potem poszedłem zamówić szarlotkę z bitą śmietaną i adwokatem plus latte, więc wreszcie uznali mnie za chociaż trochę cywilizowanego, jeszcze katą zapłaciłem. Co sobie mogli myśleć? Żem ze Soli, Soblówki, a nawet Żabnicy! Śniegi popuściły, to chłopina zjechała gór po prowiant dla całej rodziny, a nawet przysiółka. Życie tworzy najlepsze opowieści i najlepszym humorem obdarza.

297 722 wyświetlenia
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!