Menu
Gildia Pióra na Patronite

14.05.2017r.

fyrfle

fyrfle

O trzynastej oboje stwierdzamy, że chmury, które towarzyszyły nam w porannym spacerze i potem jeszcze panoszyły się przed południem, rozeszły się i nasz plan wejścia na Grojec w słońcu i cieple, powinien się udać. Jemy więc obiad, pakujemy do plecaka wodę mineralną, jabłka, gruszki i batoniki, po czym wsiadamy i jedziemy samochodem do Żywca w okolice rynku, skąd zamierzamy zacząć naszą wędrówkę. Na miejscu trudno zaparkować samochód, bo jest ciepło i słonecznie i wszyscy przyjechali posiedzieć pod parasolami lub pospacerować w parku. W końcu znajdujemy miejsce pod kinem "Janosik" i wchodzimy do parku wejściem przy kawiarni "Wiedeńska". Tak w kawiarni, jak i w parku jest mnóstwo ludzi, którzy wylegli dzisiaj na spacery z dziećmi i by po prostu nacieszyć się jego pięknem, a jest czym cieszyć się, bo w kanałach mnóstwo kaczek i łabędzi, a dookoła na łączkach kwitną tłumnie jaskry, niezapominajki i jeszcze inne zioła w kolorze białym i żółtym, że wyglądają one prześlicznie. Nad głowami mnóstwo koron wszelkich drzew i niezliczona ilość ptasich śpiewów, że pobyt w parku jest wspaniałym wypoczynkiem. Słyszymy dużo rozmów po rosyjsku i ukraińsku, to pewnie turyści z Rosji i Ukraińcy, których mnóstwo zatrudnionych jest w tutejszych fabrykach. Powoli idziemy przez park do miejsca gdzie przejdziemy przez ulicę i torowisko na kładkę nad Sołą. Tutaj widoczne już są oznakowania szlaku żółtego, który od rynku na Grojec prowadzi inną częścią parku niż myśmy szli.

Przechodzimy po jezdni i torach. Kierowcy zatrzymują się. Nad Koszarawą

też spaceruje i leżakuje wielu ludzi. Są też rowerzyści, charakterystycznie szpanersko poubierani, którym ustępujemy miejsca na kładce. Ludzie zatrzymują się , robią zdjęcia lub po prostu patrzą na rzekę z góry, a jej widok jest naprawdę piękny. W rzece brodzą amatorzy pstrąga. Woda jest przeźroczysta i niebiańsko błękitna więc i my próbujemy dostrzec w niej ryby, ale nie udaje nam się, więc schodzimy z kładki i podążamy w stronę amfiteatru, gdzie przy scenie niezadaszonej wchodzimy do lasu, a tutaj od razu trzeba się ostro wspinać do góry. Jest momentami mokro i trzeba uważać, żeby się nie wywrócić i nie zjechać w dół, a tym samym można by było potłuc się na wystających korzeniach sosen i świerków. Wysiłek nagrodzony jest zapachem lasu i kwitnących ziół oraz śpiewem ptaków. Widzimy, że już przekwitły zawilce, a w ich miejsce pojawiają się inne kwiaty, które kwitną w grupach charakterystycznymi żółtymi dzwonkami i te kolonie tych białych drobno kwitnących, które przebijających się promieniach słońca wyglądają naprawdę zachwycająco.

Po ostrej wspinaczce wychodzimy na skraj lasu, który łączy się z łąką, która zboczem spada w kierunku amfiteatru i ludzkich zabudowań. Tu mamy pierwszy ze wspaniałych dzisiejszych widoków, a więc przed nami rozpościera się zbocze pełne zielonych traw, pokrytych złotem mniszków i jaskrów. W oddali pasą się konie i widać wyciąg orczykowy. Dalej są kolejne ludzkie zabudowania i dalsze dzielnice Żywca, a w dalszym planie pasmo wysokich gór z monumentalnym szczytem Babiej Góry. Widok naprawdę zapierający dech w piersiach, a to dopiero był naprawdę początek.

Dalej można iść skrajem łąki przy lesie lub lasem i wspiąć się do punktu widokowego, z którego podziwiamy południową część Żywca - Zabłocie, Osiedle Zgoda , browar, ale przede wszystkim pod nami rozpościera się bajeczna dolina Soły, która po prostu urzeka każdego i niektórzy turyści czy mieszkańcy Żywca siadają tam i godzinami patrzą w ten niesamowity rajski widok. Błękitny nurt rzeki przedzierający się przez dżungle zielonych drzew na zboczach Grojca, a za nim pasma Beskidów.

Potem łąką idziemy jeszcze wyżej, tam gdzie kończy się wyciąg orczykowy, a stamtąd mamy kolejne wspaniałe panoramy dzielnic Żywca i Jeziora Żywieckiego, nad którym góruje Żar i inne szczyty Beskidów. Widoki przewspaniałe, że nie ma słów aby je opisać. Patrzymy przez lornetkę i mamy jak na dłoni żaglówki na jeziorze majestatyczne tnące błękitną toń kadłubami, a powietrze białymi żaglami.

Burmistrz Żywca miał pomysł, aby na tych zboczach pasły się stada owiec, doglądane przez baców, juhasów i owczarki podhalańskie, ale na razie nic z tego nie ma. Myślę, że sprawy własnościowe są jak to u Górali nie do przezwyciężenia. Z punktu widzenia atrakcyjności turystycznej, to Żywiec zyskałby bardzo, ale ludzie pewnie znowu się nie porozumieją.

Kończymy podziwianie na tym poziomie i idziemy wyżej, gdzie ścieżka łączy się z drogą krzyżową i ostatnimi dwoma stacjami dochodzimy na Mały Grojec, gdzie zbudowany jest tak zwany Krzyż Papieski. Jest kilka ławek, ale nie ma toi toia czy kosza na śmieci, więc jest pełno torebek i puszek i butelek po napojach wszelkich. Trochę tutaj usiądziemy, napijemy się wody mineralnej i zjemy po jabłku. Potem znowu podziwiamy panoramy dookoła wzgórza i stwierdzamy, że za jakiś czas ich nie będzie , bo zasłonią je drzewa.

Potem z trudem odnajdujemy znak szlaku i idziemy dalej w nadziei dojścia na szczyt samego Grojca. Dalej szlak prowadzi lasem, a znaki są stare i mało widoczne na małych drzewach naniesione, ale idziemy zielonym lasem, pełnym kwiatów, zielonego podszytu z kwitnącymi czeremchami na czele. Droga jest pełna kałuż, nad którymi wylegują się żaby, a kiedy my idziemy to z pluskiem wskakują do wody. Gdzieś w tym lesie przegapiamy znak szlaku,który nakazuje skręcić w lewo i iść wgłąb lasu na szczyt Grojca i idziemy prosto, dziwiąc się, że nie ma żadnych znaków. Dochodzimy do łąk, a potem zabudowań wsi Wieprz. Na łąkach spotykamy małżeństwo z dwojgiem małych dzieci, które też przegapiło skręt na Grojec i pytają się nas co dalej ze szlakiem. Radzimy im zejść w dół do browaru, a sami idziemy dalej i we wsi trafiamy na oznakowania żółtego szlaku, które potem znowu nikną. Ale postanawiamy jeszcze jakiś czas iść drogą przez lasy i pola. W lesie spotykamy na drodze żmije, która syczy na nas i wcale nie ucieka. Ja jeszcze potykam się i omal na nią nie upadam, ostatnim wysiłkiem wywracam się w drugą stronę.

Idziemy drogą przy której kwitnie mnóstwo poziomek i dochodzimy do miejsca, w którym zaczyna ona schodzić do wsi, a więc zawracamy i potem uważnie sprawdzamy gdzie zgubiliśmy szlak. Odnajdujemy to miejsce. Jest na cienkim drzewie zaznaczone, że trzeba skręcić po skosie do góry. Dzisiaj już tam nie idziemy. Powoli schodzimy szlakiem z powrotem do Soły, parku i przy konkatedrze idziemy do samochodu.

W sumie ponad 4 godziny z zielenią, świeżym powietrzem wszelkimi barwami kwiatów oraz bajecznymi widokami dolin i zboczy górskich oraz Soły i Jeziora Żywieckiego.

297 714 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
  • fyrfle

    28 May 2017, 21:48

    Serdecznie dziękuję Ci za opinię i gorąco pozdrawiam.