Menu
Gildia Pióra na Patronite

31 sierpnia 2022 roku. Środa.

fyrfle

fyrfle

Ostatni dzień wakacji dzieci szkolnych i ostatni dzień wielce zasłużonego urlopu nauczycieli, choć wiem, że tak naprawdę wielu z nich niestety już w czwartek musiało pójść do pracy za te często dwa tysiące zlotych z hakiem i będą ratowali się nadgodzinami. Dobrze, że są dzieci Ukraińców, to niektórym uda się dorobić do tych polskich biednych trzech tysięcy na rękę. Smutne to i tragiczne. Ta scena z filmu Marka Koterskiego "Dzień Świra" wciąż jest tak bardzo boleśnie aktualna, że tak bardzo przeklinać się chce, że jeden z trzech najważniejszych zawodów jest w głębokim poważaniu u wszystkich rządzących, niezależnie od opcji politycznej. Wielu z nich jest z powołania i rządzący o tym wiedzą, dlatego system nauczania nie zawali się, bo oni nie zrezygnują z pracy.

Koniec wakacji oznacza mniejszy ruch turystyczny w Beskidach, w Kotlinie Żywieckiej, co przekłada się na łatwiejszy dostęp do serów owczych. Dotychczas były wykupywane przez schroniska górskie i turystów, a teraz można spokojnie kupić i narobić zapasów na zimę, zwłaszcza oscypków i bryndzy. Nie są to tanie sery, ale za to naturalne, bez ulepszaczy. Warto więc zaopatrzyć się w zamrażarki i zachomikować kilkaset oscypków i parę kilo bryndzy. Bacówkę mamy około dwa kilometry od domu, więc sery owcze to jeden z podstawowych składników naszej diety, a przy okazji naszej rodziny, bo wozimy je do Krakowa i na Górny Śląsk.

Podziwiam małżeństwo, które prowadzi bacówkę i hodowlę owiec oraz ich juhasa, który prawie pięć miesięcy spędza z owcami na zboczach Matyski. Ciężki kawałek chleba. Nie dziwię się więc, że hodowla owiec i produkcja serów owczych nie rozwija się. Za wełnę owczą płacą hodowcom dwadzieścia groszy za kilogram, dlatego hodowcy, aby wyjść na swoje, to muszą dyktować wysokie ceny za sery. Na szczęście amatorów tych delicji nie brakuje.

Co jeszcze? W Krakowie byliśmy. Zrealizowaliśmy jubileuszowy prezent, czyli pojechaliśmy na koncert Andrea Bocelliego. Niesmowite przeżycie. Towarzyszyli mu muzycy z polskiej Orkiestry Akademii Bethovenowskiej, chór Szkoły Morskiej w Gdyni, sopranistka z Ukrainy, włoscy tancerze, włoska skrzypaczka i chyba Ruda z Red Lips, ale pewny nie jestem. Jak to ona, to szok, niesamowity głos.

Oczywiście odwiedziliśmy dzieci i wnuka. Pospacerowaliśmy trochę z dworca do mieszkania i z powrotem, to jakieś dziesięć kilometrów i drugie tyle z mieszkania do Tauron Areny i z powrotem. Z powrotem w ciepłym deszczu. Mieliśmy jeszcze iść obok Tauron Areny na koncert zespołu Strachy na Lachy, ale niestety w trakcie festiwalu "Rockowizna" zespół grał jako pierwszy i chyba tylko godzinę i piętnaście minut, czyli równocześnie z Andrea Bocellim. Dla innych zespołów nie warto było moknąć i płacić ponad sto złotych za bilet.

Lato potrwa jeszcze do dwudziestego drugiego września. Dzisiaj już chłodniejszy dzień, tylko dziewiętnaście stopni, słońce do południa, a potem zaczęły zbierać się chmury. Dla mnie bardzo pracowity dzień. Obcinałem liście winogron, cukini i dyni ozdobnych zarażone mączniakiem. Teraz je suszę, a potem spalę. Wycialem większą część ślazowek, bo już przekwitły, a wcześniej zebrałem z nich nasiona. Podlałem pomidory i kwiaty na tarasie i balkonach. Pomidory owocują w najlepsze, wciąż zawiązują się grona, a niektóre krzaki mają po dwa i pół metra wysokości. Cieszą nas bardzo. Zerwałem też połowę owoców aronii oraz maliny, jeżyny, poziomki i borówkami.

297 715 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!