Od mówienia własnym głosem ludzie bardziej chcą, aby ich słyszano. Dlatego tak chętnie dołączają do chóru większości. Chełpią się później, że ich głos daleko niesie.
Podejrzewam, że myślących podobnie jak Jezus było więcej. Wszyscy jednak rzucali kamieniami. Bo nikt by nie posłuchał byle kogo, to musiał być sam Jezus. Pytanie, czy było warto rzucać? Gdy innego wyjścia już nie ma, zamiast dać się usłyszeć nie swoim głosem, lepiej odejść w ciszy. Lub pomrukując pod nosem.
Pani Bogusiu, ja ogonka nie wyciągałem, żebym musiał go teraz kulić. Widzę, że nic się nie zmieniło. Wciąż zero pomysłu, jak potwierdzić, że mój tekst jest wypocinką, prawda?
Panie Andrzeju, przekracza pan pewne granice w taki sposób, że nawet internet nie stanowi żadnej bariery przed konsekwencjami. Chyba że korzysta pan z sieci tor, ale nie posądzam pana o takie zacięcie informatyczne.
Proszę po raz ostatni o nie nazywanie mnie Sewerynką, nie zwracanie się do mnie w formie żeńskiej i zaprzestanie kierowania wobec mnie nieuzasadnionych insynuacji.
Pani Bogusiu, naprawdę nie założyłem tutaj konta, aby się wykłócać. Byłem z wami bardzo szczery, widzę, że to wyszło mi bokiem. Obiecuję omijać waszą wesołą gromadkę, szkoda mi mojego i waszego czasu.
Oczywiście z pokorą przyjmę jeszcze kilka uszczypliwych komentarzy, jeśli taka cena za tą moją szczerość. A potem, rozejdźmy się.
Przy okazji, dziękuję pani Bogusiu, że chociaż pani próbuje trzymać się zasad netykiety, wiadomo - kobieta. Tylko tę "wypocinkę" mogła sobie pani darować, pani Bogusiu. Bo w końcu nie ma pani nic do zarzucenia jej sensu stricto merytorycznym. Może się mylę?
"Chętnie poczytam opinie szanownego dżentelmena pod moimi tekstami, natomiast nie będę się godził na komentarze poniżej pewnego poziomu," - powiedział pod swoją wypocinką Seweryn do Artrysy
Więc ja się też nie godzę, żebyś się produkował Sewerynie pod moimi tekstami.
cha cha cha ;) teraz ty prosisz " nie spamuj", kiedy właśnie to robiłeś u Artrysy i u mnie jak natrętna mucha, niepodobna do dżentelmena ;)
Nie życzę sobie nazywania mnie Sewerynką i radzę oszczędzać utyskliwe słownictwo, panie Andrzeju (jak pana nazwał jeden z użytkowników pod pana apelem). Tyle w kwestii netykiety.
Że nie przyklaskuję panu, panie Andrzeju, dobitnie świadczy o tym, że nie prostytuuję się ustami. Chętnie poczytam opinie szanownego dżentelmena pod moimi tekstami, natomiast nie będę się godził na komentarze poniżej pewnego poziomu, jak ten ostatni. Proszę mieć to na uwadze przy kolejnej wizycie, panie Andrzeju.