Menu
Gildia Pióra na Patronite

Co znaczy czytać Słowo Boże? Interludium

Odys syn Laertesa

Odys syn Laertesa

o "uciecze" przed Bogiem czyli... Między oświeceniowym utylitaryzmem a miłością.

motto:
1."...By stać się wielkim i efektywnym grzesznikiem, człowiek potrzebuje jakiejś cnoty. Czymże byłby Attyla bez swej odwagi lub Shylock bez samozaparcia w swym dążeniu do zemsty?..."
2."...Nie będziesz już potrzebował dobrej książki, którą naprawdę lubi, by odciągnąć go od modlitwy, pracy lub snu; starczy kolumna ogłoszeń z wczorajszej gazety. Możesz sprawić, że będzie marnotrawił swój czas nie tylko na przyjemnych rozmowach z ludźmi, których lubi, lecz na rozmowach z tymi, którzy go nic nie obchodzą, i na tematy, które go nudzą. Możesz doprowadzić do tego, że długie godziny spędzać będzie bezczynnie. Możesz trzymać go do późnej nocy, trawiącego czas nie na hulance, lecz na wpatrywaniu się w wygasły ogień w zimnym pokoju. Można go będzie powstrzymać od wszelkiej zdrowej działalności poza domem, której sobie nie życzymy, nie dając mu w zamian nic; tak, że w końcu może kiedyś powiedzieć, jak to określił jeden z moich pacjentów, gdy się tu znalazł: "Teraz widzę, że większą część swego życia spędziłem czyniąc ni to, co powinienem był czynić, ni to, co lubiłem"..."
3."...Wszystko, co możemy uczynić, to zachęcać ludzi, aby z przyjemności stworzonych przez naszego Nieprzyjaciela korzystali w czasie, w sposób lub stopniu przez Niego zakazanym. Dlatego staramy się zawsze wypaczać naturalny stan każdej przyjemności i nadać jej taką formę, w której byłaby najmniej naturalna, najmniej przyjemna i najmniej przypominała swego Stwórcę..."
4."...Nasza sprawa nigdy nie jest bardziej zagrożona niż wówczas, gdy człowiek już nie pragnie, a mimo to w dalszym ciągu usiłuje pełnić wolę naszego Nieprzyjaciela, rozgląda się po wszechświecie, z którego wszelki Jego ślad pozornie zaginął, i pyta, dlaczego został opuszczony, a jednak słucha dalej..." ("Listy starego diabła do młodego")
autor: CS Lewis

fragment wywiadu z siostrą Małgorzatą Borkowską:
"...Ludzie nieraz spędzają całe życie na baniu się Pana Boga, żeby czegoś nie zażądał, prawdę mówiąc, wszyscy przed Nim uciekamy, nawet w modlitwę.

Trudno się dziwić, że tak zwani katolicy chrzestno-ślubno-pogrzebowi też uciekają.

A On woła. To jest cudowne.

Znasz? Cadyk miał wnuczka, który się bawił w chowanego. Czekał, by go ktoś znalazł. Nikt go nie szuka. Pędzi więc do dziadka. Nikt mnie nie szuka!… Przynajmniej jesteś w dobrym towarzystwie – słyszy na pocieszenie. – Bóg także mówi: ja się chowam, a oni mnie nie chcą szukać.

Człowiek może sobie skutecznie wmawiać, że szuka gorliwiej, niż jest naprawdę.

Pierwszy krok robi zawsze Bóg, i zrobił to dawno. On nas prowadzi, wydarzenia, które zarządza, układają się w taki ciąg, że widzisz z perspektywy lat, że byłeś prowadzony.

Jakoś trzeba starać się dać prowadzić, tu ogromną rolę gra sumienie. Ono stoi przed wyborem, gdy zawsze będziesz wybierał najwygodniejsze rozwiązanie, to z wygody zrobisz sobie jedyny wybór.

Czasem żelazna konsekwencja jest zgubna, a suma wyborów dyktuje zmianę.

A poza tym jest jeszcze tak, że ten element naszej postawy, że chcemy mieć niebo za pół ceny… Nic nowego, chcieli go już przecież robotnicy w przypowieści.

Dzisiaj też tak jest, a zapłata jest tak wielka, że wszystkie różnice giną. Gdyby ci, którzy pracowali świadomie dla Boga długie lata, mieli zazdrościć tym, którzy pracowali, w ich ocenie oczywiście, mniej lub krócej, to pokazaliby, że nie rozumieją, jaką pełnię dostali. Nie mówiąc o tym, że zazdrość w żadnym spisie cnót się nie pojawia. Jeżeli dwóch dostojników, dwóch partyjniaków, dwie pensjonarki kołaczą do Boga, to jak tu szukać kryteriów sprawiedliwego podziału odpowiedzi i darów? Ale to według myślenia ludzkiego. Bóg wie, że Go wystarczy dla wszystkich.
(...)
Likwidowano klasztory, które nie mogły udowodnić, że robią coś na zewnątrz, nawet takie, które z natury i nawet długowiecznej tradycji były czynne. Myślę tu na przykład o duchaczkach lwowskich, które były czynne, ale też na swoje nieszczęście były świeżo uposażone, i było co im zabrać. Nic nie pomogło, że mają szpital, że się zajmują chorymi, że od wczesnego średniowiecza taka jest ich reguła, styl i cel życia. To jest ten utylitaryzm świecki, któremu poddaje się Kościół, i to niewątpliwie w Polsce też jakoś zadziałało najpierw w tej części, która była pod bezpośrednim wpływem józefińskim. Ale rzecz ciekawa, akurat w tej części przetrwało najwięcej życia zakonnego, na jakiej zasadzie i jakim kosztem przetrwało, to mniejsza, i tak przetrwało, jak przetrwało… ale jednak. Nic dziwnego, że galicyjskie pojęcia utrwalane przez stulecie, zdołały jakoś się rozejść i na resztę Polski też. Jakimś przecież pokłosiem, jakimś śladem tego utylitarnego myślenia jest wciąż obecne podejście do spraw zasadniczych, do motywacji: uczy się modlitwy jako proszenia o coś, jak automat do cukierków. To wygląda jak z wizytą w urzędzie, idę, załatwiam, potem o nim nie myślę: taki sam jest stosunek do Boga.
(...)
wyobraź sobie człowieka, który przyszedł do restauracji, zamówił swoją ulubioną potrawę, dostał ją i zamiast wcinać ze smakiem, to on się rozczula nad całą resztą jadłospisu, której nie wybrał. Takiego właśnie człowieka robi się z nas, posądzając, że nam żal dokonanego wyboru. Przecież człowiek wybiera w każdej chwili, nawet jak je śniadanie, to wybiera rodzaj chleba czy cokolwiek; wybiera studia, wybiera żonę. I co to by był za student, który zamiast zająć się nauką, rozpamiętywałby, co inni robią i jak fajnie byłoby tam na innym kierunku. Albo co by to był za mąż, który zamiast ożenić się z wybraną, cały czas zastanawiałby się, czy może która inna nie byłaby lepsza. W końcu nic by z tego nie było. Coś zawsze trzeba wybrać. W naszym wypadku Kogoś.

Dla nas jest to wybór Kogoś, a nie odrzucenie czegoś innego: tu jest cały sens. I teraz, pytanie tak stawiane, jak nam ludzie stawiają, wynika stąd, że nie rozumieją, że myśmy wybrały, a nie odrzuciły. I to nawet ludzie wierzący w ten sposób stawiają sprawę, ludzie, którzy jakoś znajdują miejsce dla Boga w swoim własnym życiu, ale nie rozumieją, że można tylko Jego wybrać. No jak Go wybrać, jeśli się Go nie widzi? A jednak można Go wybrać, i wtedy nie myśli się o tym, co się porzuciło. A jeśli się myśli? Co wtedy? Wtedy widać, że taki ktoś może raczej powinien stąd odejść, bo nie rozumie, po co tu jest (...) Oczywiście mogą przyjść trudności. Ale ten podstawowy wybór jest rzeczą absolutnie jasną, a u jej podstaw leży wybór pozytywny. Nie negacja. Żadną negacją żyć się nie da..."
Całość pod linkiem
https://cspb.pl/wszyscy-uciekamy-przed-panem-bogiem-nawet-w-modlitwe/
oprawa gadana: s. Małgorzata Borkowska ("Amen na milczenie Boga i na naszą ubogą modlitwę")
https://youtu.be/kg3fvj76p7w

28 113 wyświetleń
253 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!