Menu
Gildia Pióra na Patronite

19.03.2018r.

fyrfle

fyrfle

Nie ma już Józka za płotem
Co wszystkie cnoty kładł pokotem
Czy to na lessie czy na rędzinie
Nie przepuścił przyszłej gaździnie

Przeniósł swoje Józek zaloty
Za gościnne cmentarza płoty
I tam teraz wiosna hula
Pod nagrobkami pękła chuci pula

Jak dżdżownice prą do Józka szkielety
Co niegdyś były w ciele kobiety
Spod nagrobków słychać szał miłości
Tak w chędożliwościach łomocą kości

Sobota upłynęła pod patronatem salcesonu z Rajczy. Jeden z nielicznych już salcesonów robionych naturalnie, a nie na żelatynie i wszelkich dodatkach i konserwantach, że śniadanie z nim powiedzieć u Tiffanyego , to nic nie powiedzieć - jak by napisał Jerzy Pilch. Śniadanie z salcesonem z Rajczy, to przede wszystkim podróż w ten cudowny czas dzieciństwa do sobotniego ranka i uroczystości oraz święta jakim było rodzinne świniobicie. Wszystko celebrował pan rzeźnik, który we wsi był równie ważny co ksiądz, tylko nie brał co łaska, bo miał ustalony cennik za swój kunszt i majestat rzemiosła, a co łaska, to gospodarz domu mięsa i wyrobów na koniec jego rękodzieła darował panu rzeźnikowi, ale zawsze z szacunku były tą mięsa i wyroby najlepsze. A potem , często nad ranem wracał nasz mistrz i bohater do domu i budził swoją małżonkę i mówił skosztuj kochana kiszki od Sapetów i tak rozpoczynali wspólnym śniadaniem celebrację dnia pańskiego - pierwszego dnia tygodnia katolickiego niedzielę.

Salceson więc drodzy w Panu siostry i bracia, to przede wszystkim głowizna - świńska głowizna, wszystko inne jest fałszem i nie może być nazywane salcesonem - tak jak małżeństwem jest tylko związek kobiety i mężczyzny zawarty przed kierownikiem urzędu stanu cywilnego, a wszystko inne jest ot na przykład wyrobem salcesonopodobnym z indyka.

Taką świninę czyli głowiznę gotuje się i pozyskuje potem ozorek, uszy, policzki, skórkę i dodaje do nich serce i nerki oraz jeszcze skórki. Wszystko potem stosownie upichcamy i doprawiamy solą, pieprzem i kminkiem oczywiście wraz z czosnkiem - cudnym ziołem i z uczuciem i maestrią mieszamy, by na końcu te delicje wylądowały w żołądku lub pęcherzu specjalnie przygotowanymi do przechowywania w sobie tak spektakularnej i niepowtarzalnej zawartości jaką był salceson poszczególnych mistrzów rzeźniczych wiejskich.

Siedzieliśmy więc i jedliśmy salceson z Rajczy bez chrzanu, keczupu, musztardy czy jakiegokolwiek sosu. Ba! Myśmy nawet nie pokusili się go okrasić naszym ogórkiem kiszonym. Takim smacznym był tego ranka salceson z Rajczy. W duszy tylko, a może tylko w odpowiednich naszych komórkach rozumu rozśpiewał się Ryszard Riedel i kołysało nas "o Wiktorio moja Wiktorio, o Wiktorio ma!", bo ten dzień był naszym już zwycięstwem za pomocą oręża, któremu imię "SALCESON Z RAJCZY".

W piątek kurier DHL dostarczył nam nowy żeliwny grill, bo wiosna bez grilla, czyli życie bez tej swoistej cudnej atmosfery grillowania nie ma tego smaku,a tak siedzi się na północnym balkonie i rozmawia, i przygotowuje, i rozpala i celebruje, i się śmieje, i się piję, i się układa, polewa, przekłada, i ten dymek, i te czasem mini pożarki na płycie i w sercach ludzkich, i te iskrzenie między ludźmi emocji i uczuć. Polak bez grillowania jest jak koń bez cwałowania, jak ABBA bez czikłitita czy Madonna bez la isla bonita, jak Nohawica czy Farna bez Cieszyna, jak Wisła bez Wisły czy Pilcha, jak Puszcza Białowieska bez kornika i wyrębu, jak Szyszko bez sztucera etcetera etcetera i frytki z dorszem były w piętek.

Kolejne cudne obrazy namalował mróz na szybach niektórych okien, które to dzieła sztuki sprowokowały mnie do wierszy bardzo różnych, jak różne są w każdej chwili przemyślenia ludzkie, jak różne są co moment nastroje człowiecze, jak różne sprawy dostrzega się w tych naokiennych malowidłach. Nie ma dwóch takich samych chwil w człowieku, a stałość to tylko ogólna dbałość o szczęście przez drugiego człowieka i z niego. Reszta stale jest zmianą.

Za oknem śpiewem wróbli budzi się dzień - ostatni dzień zimy, już nie budzi się niesamowitym lodowatym skrajnie silnym wiatrem , który zdominował wczorajszą niedzielę, a jeszcze współtowarzyszyła mu totalnie złośliwa śnieżyca. Za oknem jest więc biel, która skryła przebiśniegi, które wcześniej bez chwili namysłu splądrował w martwe truchła lodowaty północny wiatr.

297 715 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!