Menu
Gildia Pióra na Patronite

pamiętnicząc

.Rodia

.Rodia

Niekiedy, żyjąc gdzieś pomiędzy nałogami, wspominam czasy dojrzewania. Zagęszczając rozrzedzone powietrze gęstym papierosowym dymem przypominam sobie - a właściwie samo się we mnie przypomina - to, co drapie gdzieś w pamięci, jak dziecięcy palec na zaszronionej szybie.

Pamiętam jak, gdzieś w wieku osiemnastu lat zatrudniłem się w firmie sprzedającej stal. Nowe miejsce w życiu, inny świat - z dala od licealnych fantazji na temat cnotliwego mierzenia swej wartości w życiu. Pierwszy samodzielny wybór; kiedyś przynosił rozgoryczenie i żal razem z pamięcią o tym, co zostało zostawione. Dzisiaj... Dzisiaj nazwany doświadczeniem. Człowiek, zagubiony w przestrzeni tego co było i będzie wciąż doświadczane.
W pociągach zawsze było tłoczno. Godzina stania pod wejściem, gdzieś pomiędzy przedziałem tych, którzy już donikąd nie podążają, a tych, dla których jedynie powrót niósł nadzieję na przetrwanie kolejnego dnia. Ludzie z Dęblina dojeżdżający do pracy w Warszawie - dwie godziny piekła. Ciemne, bazarowe kurtki wypchane znoszonym swetrem. Niedokładne makijaże rozmyte w wczesno-porannej próbie słońca i tępe spojrzenie na szklisty świat, tak jakby za tym oknem była jeszcze nadzieja, albo kawałek miejsca, na lepszy świat. Przed siódmą było jeszcze chłodno. Przesiadka i kilkadziesiąt metrów do firmy z dziurawego buta. Ręce grzały się po kieszeniach. Szło się w milczeniu z papierosem w zębach. Dalej drzwi - szatnia - kawa i na halę. Dzień upływał każdego dnia wolniej. Bez ciepłych szkolnych ławek, różnorodnych spojrzeń, rozpamiętywaniem każdego dnia beztroski rodzinnego życia. Każdego dnia człowiek starał rozwijać swoje niedorozwinięcie. Wtapiać w nowe otoczenie. Twarze pracowników zawsze miały szary, bezbarwny wyraz. Czasem ktoś rzucił żartem, ktoś rozszerzył wargi, wymienił kilka słów, by potem w ciszy wrócić do swoich zajęć. Najlepiej pamiętam z tamtych czasów te dni, w których było ciężko. Gdy człowiek pytał sam siebie czemu jeszcze nie wyszedł. Nie zostawił tej chorej i niewdzięcznej padliny, jaką ofiarowano nam za naszą pracę. Dwa miesiące chłodzenia obolałych nadgarstków w zimnej wodzie. Pocięte dłonie, bo tanie rękawiczki statystycznie kosztowały więcej niż pozszywany palec, bo ktoś źle chwycił za kawałek chłodnej stali. Zawsze po pracy chodziliśmy na piwo. Najpierw razem. Pod sklepem mieściła się nasza mała "klasa". Pomieszczenie z ławkami i krzesełkami. Ludzie z pobliskich fabryk - stali bywalcy po szesnastej. Charakterystyczne dwa piwa i ćwiartka na dobry start. Ćwiartka rocznika, bo procent zawsze smakuje tak samo. Tak więc każdego dnia, siadaliśmy za stołem i rozmawialiśmy najpierw o pracy, by zaraz po przenieść się na życiologię. Z czasem, gdy zima witała nadbałtycki klimat, ubywało biesiadników i człowiek sam spędzał czas w swoim zamyślonym towarzystwie. Tylko gdzieniegdzie ktoś wszedł do kanciapy pod sklepem, rzucił uprzejmym "smacznego Panowie", po czym zajął swoje miejsce, by alkohol mógł zająć swoje należne. Zima w pracy była najcięższym okresem dla każdego z nas. Szmaciane rękawiczki nie radziły nic na popękane dłonie. Stali ubywało wciąż temperatury. Chłodny wiatr rozrywał szerokie spojrzenie na to co dookoła. "Byle do szesnastej". W szatni, zaraz po zakończonej robicie, ktoś rzucił - zazwyczaj ja, ale bywały również wyjątki - czy idziemy na piwo. Kończyło się zazwyczaj tak, że siedziałem ze swoją ćwiartką czy piwami wśród zszarzałych ścian pociągając wraz z każdym papierosem kolejną myśl. Alkoholicy zawsze mnie fascynowali...
W upalne dni, wszystkie alkokrzesła lądowały prosto za sklep. Alko-piknik liczył około 30, w porywach do 40 osób.Małe, firmowe grupki rozprawiały o niesprawiedliwościach panujących w formach. Jako, że często bywałem tam bez swojej "ekipy" poznawałem nowe twarze, które chętnie wdawały się ze mną w dyskusje. "młody dobrze gada", "wypijmy za młodego" - miło było spędzać czas wśród tych zwykłych ludzi. Proste życiowe zasady - zdrowie jest najważniejsze. Kiedyś wraz z moim znajomym, którego przez dwa lata nigdy nie poznałem na trzeźwo wybraliśmy się po pracy na standardowe browarzenie. Wśród pustych, standardowych rozmów zapytałem o jego żonę, a dokładnie o jej kolor oczu. Ten 25 letni jeszcze młodzieniec zdołał się na udawaną pogardę w swej odpowiedzi:
- a co mnie obchodzą jej oczy - po czym zatopił swoje oczy w rozedrganiu, następnie pociągając soczysty jeszcze gwint do samego dna. Lato było profesją sprzedającego. Nadmiar osób chętnych na wódkę, browar czy fajki. Praca zaczęła zbywać szybciej, zaś sam dzień opierał się wyłącznie na myśleniu o piciu. Stali bywalcy. Czasem zazdrościłem umiarkowania tym, którzy nigdy nie zdobyli się na spożywanie większe niż za dnia uprzedniego. Jednak najbardziej fascynowała mnie późnozimowa ambicja popracownicza. Nie było nas wielu. Może kilka osób. Ci, którzy potracili własne firmy, związki, dzieci itp. Tak minął bodaj cały rok. Może ciut dłużej, choć trudno było wtedy liczyć na pamięć. Każdego dnia coraz rzadziej zaglądało się w twarze podróżujących tym samym pociągiem. Rano wzmocnienie i wieczorem poprawiny, byleby zbyt wcześnie nie wrócić do nieutęsknionego domu.

14 211 wyświetleń
276 tekstów
32 obserwujących
  • .Rodia

    18 November 2014, 23:37

    Nie mam ochoty jakoś by powtarzać się myślą w słowa

    Może jak coś się zmieni na gorsze
    Albo przestanę sobie chcieć radzić czy cokolwiek

    Nie wiem
    Spokojnej nocy

  • giulietka

    18 November 2014, 11:54

    W zasadzie nie musisz, po prostu pisz, porownania nie maja sensu, choc nasuwaja sie same.

  • .Rodia

    17 November 2014, 20:12

    Nie lubię czytać
    Chyba że naukowe, ale akurat nie chodzi w nich o przyjemność z czytania więc raczej nie zajrze

  • giulietka

    16 November 2014, 22:44

    Hm, poczytaj Hlaske, bliskie klimaty,
    Mnie niezawodnie ujmujecie obydwaj.

  • .Rodia

    31 October 2014, 14:23

    No wszystko
    Trzymaj się p.

  • .Rodia

    31 October 2014, 14:06

    Jak się doksztalce to siegne po inne lektury
    Pomiędzy przyjemnym a pożytecznym wybieram to drugie

  • .Rodia

    31 October 2014, 13:56

    Nie mam głowy do czytania cudzej poezji
    Chyba że wyrywki

    Zerknę

  • .Rodia

    31 October 2014, 12:22

    Miło to od ciebie czytać

    Nie znam
    Tylko naukowe czytam jak już wyłącznie
    I trochę tego cytatowego świątka

    Kiedyś, jak sobie poukładam wieczory wezmę się za pisanie książki
    Może nawet skończę ją

  • .Rodia

    28 October 2014, 17:31

    pisałem licząc że coś wyłapię dla siebie
    może jak znajdę chęć to dokończę

    lepiej się opowiada niż pisze, pisanie zajmuje zbyt wiele czasu

  • .Rodia

    28 October 2014, 17:24

    a dziekuję

    hm, na szybko więc bez zbędnych

    dzisiaj jest wtorek