Niby nic nie zrobiłeś, niby. Nie kochasz mnie. ok. rozumiem. Już wszystko zaczyna być na dobrej drodze. Próbuję odpuścić. Nie myśleć o tym. Więc dlaczego po dzisiejszym wieczorze łzy lecą mi po policzkach? Coś mnie zabolało. I to tak cholernie, że rozrywa mnie od środka. Wiem, że nie mogę Cię kochać, ale zaprzestanie to nie jest takie hop siup. Nie pasujemy do siebie totalnie. Nigdy nie będziemy razem i z tym się pogodziłam. Dlaczego więc płaczę? To wszystko nie ma sensu. Rozpadam się od środka.