Menu
Gildia Pióra na Patronite

Odsłona VII

RudaDusza

RudaDusza

http://www.youtube.com/watch?v=JhUjwvGFcj4

Na środku sceny siedzę samotnie. Włosy spływają mi falami na plecy i ramiona. Dźwiękowiec wziął sobie dzisiaj wolne. Światło też ustawiłam sobie sama. Ale to nic. Przecież dzisiaj tylko zwykła próba.
Mam na sobie ciemne spodnie i białą, lekką koszulkę, która zwisa z moich ramion. Ostatnio niewiele jem.
W rękach dzierżę gitarę - "Pan Gracjan" odwdzięcza się pięknym brzmieniem nowych strun za moją uwagę i ostrożność palców.
Myślę przez chwilę, próbując przypomnieć sobie, jak leciała TA piosenka, ale jedyne, co pamiętam, to układ funkcji, które już od dłuższego czasu zmieniam na gryfie.
Jestem sama. Wiem to i choć raz wcale mnie to nie przeraża. Samotność, cisza. Wcale nie są takie złe. Ot tak, po prostu nie są złe. Czy to nie dziwne?
Oprócz sceny, wszędzie jest ciemno. Jak na spektaklu. Drzwi pozamykałam, nie mam ochoty na to, by ktoś próbował przerwać mi i tak męczącą pracę.
Przymykam powieki i choć przez chwilę próbuję wykasować myśli. Nie umiem. Coś wciąż natarczywie się do nich pakuje. Szkoła, dom, szkoła, prawo jazdy, szkoła, wieczorek kolęd, kościół, szkoła. Czy nie zapomniałam o szkole? Nie? No cóż, jest zbyt istotna, żeby móc o niej zapomnieć.

Trzask z lewej przyciąga moją uwagę. Spoglądam w tamto miejsce, a zza rogu pojawia się niezwykle wysoka i bardzo chuda postać. Z początku myślę, że to znowu On. Że przyszedł mnie odwiedzić i jak kilka lat temu wypchnąć na scenę, kiedy wahałam się i chciałam uciec. Ale kiedy światło pada na jego kręconą czuprynę wiem, że nie jest tym, kogo oczekiwałam. Dziwne, skoro On przychodził zawsze, gdy byłam sama. Teraz zaprzestał wizyt.

Ten tutaj, z czekoladowymi oczyma i nieco wypłowiałymi włosami podobnego koloru nigdy nie będzie nim, choć pozory mogłyby mylić. Choć jego spojrzenie jest tak samo przestraszone, kiedy powoli podchodzi do sceny. Choć ma łudząco podobny uśmiech, teraz ukryty.

Nawet smuci się w ten sam sposób!

- Mogę? - pytanie niepewnie, a ja wypuszczam ze świstem powietrze. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że je wstrzymywałam w tych moich astmatycznych płucach.
- Jasne - chrypię przez łzy, które nazbierały się w moich dziwacznych oczach, gdy próbowałam zdławić kaszel. Boli. - Widzę, że przyniosłeś gitarę - zauważam, próbując tym samym odwrócić jego uwagę od własnej chwili zawahania.
- No... tak - odpowiada i od razu widać, że się denerwuje. To też jest podobne do Niego. To jak cholerne deja vu.
- Hej, nie denerwuj się - mówię, łapiąc za ramię nowoprzybyłego i uśmiechając się pobłażliwie.
- Skąd wiesz, że się denerwuję?
Wzruszam ramionami.

Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, nie umiem przestać zachowywać się jak przy Nim. Nauczyłam się Go kiedyś na pamięć, a teraz muszę się tego oduczyć. To jakbym brała kokainę przez pół życia z tym samym skutkiem i wzięła kolejny raz, a skutek byłby odwrotny. To nierealnie niemożliwe.

21 549 wyświetleń
318 tekstów
8 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!