Menu
Gildia Pióra na Patronite

01.02.2021r.(poniedziałek)

fyrfle

fyrfle

Na dzisiejszy wschód słońca trzeba było poczekać. Planowany na siódmą minut szesnaście, faktycznie nastąpił około pół godziny później. Jednak słońce tutaj musi się wznieść ponad szczyty Beskidu Żywieckiego. Ale warto było czekać na tą chwilę, gdy nagle przestrzeń kotliny stała się jasną i ciepłą oraz przyjazną, mimo dziesięciostopniowego mrozu. Zaraz też i pokój stał się oazą światła, a zieleń i kolory kwiatów nabrały swoistej promienistości, co przełożyło się na ożywczość, wręcz ozdrowieńczy klimat tego cudnego miejsca. Myślę, że spokojnie mogę napisać, że jest tutaj tak jakbym znajdował się w sercu wysłuchanej przez Boga modlitwy. Każda więc myśl, każdy oddech, każdy krok, każde słowo, to uśmiech, podążanie dorosłego, ale trzymając się swojej prawdy dziecka, do dobra, do tego co jest światłością, daje życiu ciepło i przecudnie przepiękne horyzonty.

A w takiej scenerii poranka przyroda chce żyć i eksploduje życiem, które potem zaczyna po prostu tętnić. Nad ogrody wiejskie przyleciało więc dziesiątki wron. Powietrzną ciszę wypełniły gwarem swoich dziobów i świstem atomów ocierających się o lotki ich skrzydeł. Nagle zrobiły wir i po czym już spokojnie i z wielką gracją wylądowały na gałęziach ogromnych włoskich orzechów rosnących w ogrodach sąsiadów. Po czym zastygły jakby w rozmyślaniu albo kontemplacji, a może w modlitwie za radość tego dnia, która niech się dzieje z całą mocą i z wielkim impetem. I w chwilę potem zaczęły się pojedynczo zrywać do lotu, jak myśli, co to jedne uciekają w niebyt, a drugie zaś stają się skrzydłami dla lotności dnia, a przecież bywa, że z nich rodzi się skrzydła niosące całe życie w przestrzenie piękna, miłości, dobra, a w sumie szczęścia i spokoju.

Tak więc stare drzewa starych ogrodów ożyły za sprawą kolorowego melodyjnego radosnego krakania czarnych i błyszczących w promieniach słonecznych wron. A pod drzewami zaroiło się od wigoru szarych i czarnych ptaków ze złotymi dziobami, czyli od kosów, które ochoczo zaczęły rozgrzebywać trawniki i ziemię, która powoli rozmarzała od ciepłych strug promieni słonecznych. Też tutaj zrobiło się gwarno. Ptaki walczyły o najlepsze kawałki ziemi i zaczęło dochodzić nie tylko do słownych utarczek, ale i do dziobo i skrzydło, a nawet pazuroczynów. W praktyce były to typowe popisówki przed swoimi wybrankami. Wkrótce do kosów sfrunęły ze świerków i dachów cukrówki i majestatycznie zaczęły się przechadzać po ogrodzie, ale powoli dążąc pod zawieszony na suchej roślinie słonecznika karmik, do którego raz po raz przylatywały sikorki i wróble. Brały do dzioba jedno, może dwa ziarna i odlatywały na krzew aronii, skąd przyglądały się uważnie czy nie grozi im jakieś niebezpieczeństwo i po chwili leciały z powrotem do karmika. W pewnym momencie zauważyłem coś co mnie bardzo zaskoczyło i bardzo podekscytowało, a więc jedna ze sikorek zaczęła dziobem z karmika wygarniać ziarna, które oczywiście spadały na zamarzniętą glebę. Pod karmik zaraz przylatywało kilka innych ptaków i pożywiały się wygarniętym przez tą sikorkę ziarnem. A więc ptaki potrafią logicznie myśleć i działać, współpracując ze sobą.

Jest pięknie. Nowy tydzień, nowy miesiąc rozpoczął się bardzo szczęśliwie, bardzo słonecznie i bardzo bardzo energetycznie, a jednocześnie bardzo poetycko, malarsko i duchowo, co razem zwiastuje dobrą prozę życia.

297 594 wyświetlenia
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!