Menu
Gildia Pióra na Patronite

24.10.2015r. cz 3

fyrfle

fyrfle

Mijamy stacje drogi krzyżowej, a potem stragany z koszmarkami religijnymi. Jest też stoisko z oscypkami i jakąś nalewką

, która leczy różności w ciele człowieczym. Dochodzimy do autokaru i siadamy na swoich miejscach. Wolno jedziemy kilka minut od Centrum Jana Pawła Drugiego, gdzie ma być za nas i parafian odprawiona msza. Świątynia jest jakby okrągła, a ołtarz ustawiony po środku. Ciekawe rozwiązanie. Powyżej jest jeszcze jeden kościół – rzekomo w przecudne mozaiki, ale my tam nie idziemy – jesteśmy karni i wracamy do autobusu jak przykazał ksiądz. Nie idziemy zwiedzać czy do obowiązkowej w takich miejscach księgarni. Czekamy i tak, bo ktoś jednak urzekł się kolorowymi okładkami książek religijnych. Z okna autobusu patrzę na wielki wielki wielki kompleks świątyń, hoteli, domów pielgrzyma, centrów konferencyjnych. Zdaje się, że to ma być centrum dialogu. Jak prowadzić dialog z instytucją, która okopała się dogmatami? Jej zaś krajowi przedstawiciele przypominają kopie ministra spraw zagranicznych Związku Radzieckiego – Andrieja Gromyki, zwanego na zachodzie „mister NIET”. Centrum nie przekonuje mnie i jest to stwierdzenie politycznie poprawne, biorące pod uwagę tak zwane uczucia religijne ewentualnego czytelnika. I ta wieża widokowa…z cegły tym razem. Ruszamy do klasztoru Karmelitów Bosych w Czernej, miejsca znowu kultu pielgrzymkowego i tego skąd się wywodził święty Rafał Kalinowski. Pijemy herbatę – smaczną, angielską oryginalną angielską herbatę, a potem jeszcze podkręcamy się wyśmienitą włoską kawą. Mijamy Tyniec, Balice i raczymy się bajkowymi wzgórzami dookoła Krakowa z racji niesamowitych barw jakie przywdziewają liście drzew tuż przed swoim przeznaczeniem. W autokarze nastrój wycieczkowy: śmiechy, ożywione rozmowy wyrażające zachwyt i podziw dla otaczającej nas rzeczywistości wszelkiej. Uczestnicy pielgrzymki, którzy znają te tereny doceniają zmiany jakie tutaj zaszły w infrastrukturze i twierdzą, że ogólnie całość jest ciągle piękniejsza i wciąż zmienia się pozytywnie. Myślę: - Oby za tymi zmianami nadążał człowiek ze swoim pięknem siebie i przez ofiarowanie swojego piękna – dobra innym. Dojeżdżamy kompleksu klasztorno – pielgrzymkowego w Czernej i od razu idziemy na obiad za 13 peelenów – okazał się być bosy. Siedzieliśmy akurat przy sąsiadkach Ani, więc miały okazję nakarmić swoją ciekawość do przesytu. Po bosej strawie kupujemy po Prince Polo w wersji XXL i idziemy na plac przed sanktuarium, ojciec Karmelita Bosy deczko zabiera nas na mini oprowadzkę i trochę słów historii rzuca niedbale i nie specjalnie zainteresowujących mnie. Ot kompleks budynków 70 metrów na 70 czworobok, a w środku kościół, a w jego przedsionka boku kaplica świętego Rafała. Niegdyś klauzula milczenia i ścisłe zamknięcie, ale zmienione przez ceasarza austriackiego te zasady. Z tyłu klasztoru cmentarz. Podoba mi się. Zamiast pomników w czarnej dobrze uprawionej ziemi rosną róże. Skromność chociaż po śmierci zrównująca tutaj ludzi, jakżesz inna od tej na przeważającej reszcie cmentarzy, gdzie blichtr, pycha, wyniosłość i to”dla ludzi” królują zamiast chwili szczerej zadumy w skromności. Czekanie na drogę krzyżową postanawiamy zamienić w spacer jesienną aleją po ośmiuset hektarowej parceli Karmelitów Bosych. Rozmawiamy, dajemy sobie miłość, błogość, robimy zdjęcia tym arcypięknym pejzażom. Wracamy i podpatruje jak nasz ksiądz uiszcza ojcu czy tam bratu obfite co łaska za możliwość pewnie tej pielgrzymki, oprowadzkę i za chwilę drogę krzyżową. Religia is brutal – bussines is bussines znaczy kasa Miśu kasa. Rozpoczynamy drogę krzyżową. Stacja pierwsza – Jezus skazany na śmierć. Droga krzyżowa tutejsza to betonowe rzeźby , ustawione co kilkadziesiąt metrów. Wiedzie pod górę, jest jesień, słońce już nisko i za drzewami, jest więc wilgotno, a z każdym metrem wilgoć zamienia się w dojmujący chłód. Ksiądz mówi, że często swoim osądem wydajemy wyroki na ludzi i niszczymy ich. Nawet, gdy potem odzyskają dobre imię, to ich kariera, życie prywatne lega w gruzach, a oni sami też bywa, że się nie podnoszą i pozostają wrakami do końca swoich dni. Myślę, że nie da się nie sądzić – ten tekst to też w jakimś sensie osąd. Może tylko nie należy intrydzić, kombinować fałszywych faktów dla swojej korzyści. Poza tym po to Chrystus umarł, abyśmy owszem myśleli, ale On nasze winy odkupił i sorry proboszczu, ale spowiedź i to uszna! Nie ze mną, czyli pozwalam sobie na własną drogę do Chrystusa, a nie przez kościół, którego jestem członkiem, a który w dogmacił sobie i swoim członkom, że droga do Jezusa wiedzie ino przez nauczanie tych co dali sobie sami jedyne prawo do tego nauczania.
Stacja Druga: Jezus bierze krzyż na swoje ramiona. Ksiądz mówi, że branie krzyża to stawianie czoła godne codzienności, która przynosi radość, prace, ból i cierpienie. Czasem trzeba się zbuntować przeciwko codzienności zawarowanej w przepisach kościelnych rzekomo stanowionych przez Boga – powiadam ja. Trzeba patrzeć w serce swoje i być w zgodzie z sobą, a to oznacza odprawić drogę krzyżową w intencji szybko, spokojnie i bezkonfliktowo przeprowadzonego rozwodu. A to oznacza zmieniać codzienność kościoła katolickiego przez jawny bunt wobec sztucznych dogmatów pilnujących chciwych interesów „pasterzy”, w nadziei na kościół wspólnoty i dialogu wiernych, prowadzony przez mądrych, otwartych kapłanów osadzonych w realiach swoich parafian. Kto mi dał prawo? A sam, a to oznacza Bóg dał mi prawo iskrzenia. Skąd to wiem? Bo czuje Boga, bo mam dar rozmawiania z Nim moim Przyjacielem.
Stacja Trzecia: Jezus upada po raz pierwszy. Ksiądz mówi, szto upadamy po raz pierwszy i ciągle już będzie odnosił się do konfesjonału, jakby był posłannikiem demona spowiedzi usznej, jakby czuł moje myśli i słyszał moją niezgodę na konfesjonał. Czytacie i myślicie pewnie - oto właśnie człowiek upada, a ja powtarzam Wam, że pytam wciąż tylko w Waszym imieniu i Jego imieniu o normalność, o to czemu pasterze chcą siać miłość osadzając nas w strachu??? Serce mi mówi, że lęk jest zaprzeczeniem miłości i wiem, że Bóg do mnie to mówi, a dalsza część drogi krzyżowej, to sianie niepokojów, lęku i poczucia winy w nas pielgrzymach i tak będzie do samego powrotu k damoj.
CDN

297 715 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!