Menu
Gildia Pióra na Patronite

17.08.2019r.

fyrfle

fyrfle

Mgły. Powiedziałaś, że zaczęła się jesień. O dziewiątej rano 12 stopni Celsjusza. Chłód bez powiewu wiatru. Aż się dziwię wróblom chce się latać, a kosom brodzić w trawie oszronionej zimną rosą. Głowy grzywiastozłote słoneczników w słońcu, a sercoliściaste tułowie jeszcze w chłodnym cieniu. Mucha jest kulturalna. Poszła do pustego talerza po owsiance, a nie do mojego, w którym jeszcze czekają mnie dwie jej łyżki, jedzenie której przerwałem na pokaz zdjęć i filmów z pobytu na Islandii. Zdjęcia to oczywiście historia w opowieści o tamtej ziemi. Tragiczna często i brutalna, świadcząca, że człowiek to najdrapieżniejsze zwierzę, w tym chrześcijanin.

Rodzina, to najczęściej nie jest przyjemność, a konieczność, zwłaszcza rodzina ciut tylko dalsza niż najbliższa. I wydaje się, że o tym powinni wiedzieć i stale pamiętać młodzi ludzie występujący w związek małżeński. Niemniej czasem konieczności trzeba nie zawsze unikać dla higieny całości. Rodzina, to przede wszystkim mąż i żona, i o tym młodzi muszą pamiętać, że najważniejsi są oni. Nie mama, nie tata już. Nie potem dzieci. A zawsze do śmierci najważniejsi dla siebie są oni wzajem. Rodzina też jak rajskie drzewo. Niby dobre drzewo owoców złych wydawać nie może, jak śpiewała świętej pamięci ateistka Kora, ale jest jak jest. Zatem daleko pada jabłko od jabłoni i pada rażone dziwnościami wszelkimi i zarazami. Dzisiaj więc nawet nie wychodzi się dobrze z rodziną na zdjęciach, stąd takie rozkwit fotografii faunistycznej i florystycznej.

Jedne płatki na słoneczkach słoneczników rozwijają się, drugie odkszałcają w pełni kwitnienia, trzecie zaczynają więdnąć, czwarte już przywiędły, piąte powoli opadają. Pewnie zauważyła to pliszka górska. Przyleciała i siadła na pochylonej już do ziemi głowie słonecznika w ciemnej już niepełnej koronie płatków. Sprawdzać zaczęła czy ziarna są już dojrzałe, ale po chwili zrozumiała, że trzeba im jeszcze czasu i słońca oraz składników odżywczych, aby skorupki nasion zdrewniały, a część do jedzenia nabrała wielkości, konsystencji i pożywności, czyli mocy przetrwania zimy.

W tak pięknej scenerii życie ciągle nas uczy lubo ino przypomina, że to jednak może być tak, że inne owoce z rajskiego drzewa, mogą być jednak takie same jak rajskie drzewo, a więc czy rajskie drzewo jest rajem? Nie do końca. Biblia, historia uczą, że w raju, a zatem i na drzewie przebywał zbuntowany anioł. Drzewo, raj, niebo, zatem muszą mieć coś z niego. Należy więc drzewu rajskiemu pilnie przyglądać się sobie i temu co wydało, a co spadło bliżej lub dalej od jabłońskiej macierzy. Zaradzić się odmienniściom i konfliktom nie da, albowiem prorok z Tychów powiedział umocowan w Duchu Świętym -piękne są w życiu tylko chwile.

Często to, co nazywamy my mężczyźni u kobiet feminizmem, jest po prostu tylko naszym lenistwem, a w praktyce wygląda to tak :

- Mirek, weź mi do drożdżowca oddziel pestki od śliwek i zrób je w połówki.

- Dobrze, możesz mi podać miskę?

- Nie masz nóżek i rączek kochanie?

- Feminizm przez Ciebie przemówił.

- Przez Ciebie zwyczajne lenistwo. Feminizm kobiet jest często lenistwem chłopów.

- W sumie masz rację i aforyzm Ci się wypowiedział.

Barbor, stary kocór maści czarno - białej idzie dystyngowanie, wciąż dumnie, ale zasępiony po zachodniej części ogrodu. Nie patrzy nad siebie, jakby też nie czuł, a nie wysoko, a lekko nad nim leci mu naprzeciw cukrówka i siada na metalowym słupku wmurowanym w ziemię, bo w zamiarze wmurowujacego miał być jedną z dwóch podpór tworzących letnią ogrodową suszarkę. Przechodzi pod nią nie reagując. Zdaje sobie sprawę, że został zdetronizowany. W domu i ogrodzie pojawił się nowy kocór - młodziak z tego roku, maści czarnej o imieniu Najdżel niech mu będzie. Wolno przeszedł przez cały ogród i potem przez ulicę do sąsiada. W tamtym ogrodzie zatrzymał się. Zawadiacko poruszał ogonem, rozejrzał się, dojrzał dwa młodziutkie tegoroczniaki bawiące się pod jablonią. Może miesiąc młodsze od Najdżela. Chwilę na nich patrzył i popatrzył w drugą stronę, przed siebie, za siebie i już miał iść dalej przed siebie, gdy dojrzał Lajlo, rocznego kocóra, który pod ogrodzeniem przechodził do jego ogrodu. Ruszył rozjuszony natychmiast jak raniony byk. Dopadł do Lajlo, stanął przed nim dwa metry i najpierw wrzaskiem próbował wystraszyć młodego intruza. Lajlo również odpowiedział kocim krzykiem. Potem wymienili okrzyki bojowe i wreszcie Barbor dokończył z pazurami do Lajlo i zaczęła się wymiana zadrapań. Barbor zaraz potem wbił zęby w kark Lajlo, a ten przerażony pobiegł wgłąb sadu. Barbor jakby nie wierzył temu co się wydarzyło, ale szybko powróciła mu przytomność i rozpoczął pościg za młodziakiem , któremu trzęsły się nogi zamiast szybko brać je za pas. Barbor znowu go dopadł i dopiero Lajlo podwoił prędkość ucieczki. Na wszystko z górnego balkonu spoglądał w panice Najdżel, bardzo niespokojnie kręcąc głową i całym tułowiem. A Barbor jeszcze raz uwierzył w siebie, jeszcze jest królem całego placu. Może i Najdżel jest faworyzowany, to kici kiciu, ciu ciu ciu do niego mówione przez ludzi, ale to on wciąż najsilniejszym kocórem w placu, a swoją drogą dziwni i niedprawiedliwi są ludzie, że tak stracili nim zainteresowanie i przestali głaskać, rozmawiać z nim, nie interesuje ich jego łaszenie i mruczenie, nie chcą żeby zachodził do domu , siadał na kolana i wtulal się w nich grzejąc ich i lecząc bóle reumatyczne. Dumny zwycięski euforyczny poszedł do ogrodu sąsiadów i położył się pod wielkim krzakiem aronii i odpoczywał z przymrużonych oczu oglądał słoneczny sierpniowy ogród pełen wszelkich kwiatów. Nie bał się teraz nikogo, więc nie ruszył się kiedy sąsiedzi przyszli zbierać pomidory z krzaków i wiązać je do palików. Leżał dwa metry od nich i przyglądał się ich pracy, a oni też byli bardzo szczęśliwi i nie mieli nic przeciw Barborowi, widzieli jego zwycięską potyczkę z Lajlo, a poza tym cieszyli się wspólnym życiem, ogrodem właśnie.

Zebrali sąsiedzi plon, podwiązali pomidory i weseli wesoło rozmawiając poszli do domu, a on dalej grzał się w popołudniowych promieniach słońca. Siedli we fotelach na balkonie, pili herbatę i jedli drożdżowca przyglądając dniowy, który dobiegał końca, więc po osiemnastej zaczynał być bardzo sierpniowym końcem dnia. Na północnych pasmach Beskidów : Śląskiego i Żywieckiego, gdzie pomiędzy nimi Jeziora : Żywieckie i Międzybrodzkie - tam ze zboczy gór lesistych zaczęły wyłaniać się mgły, nad górami niebo zaróżowiło się, a temperatura zaczęła przemieniać się w chłód. Dzień stopniowo zamieniał się w szarość,a potem w ciemń wieczoru.Nim przyszła ciemność nocy na niebieskim nieboskłonie pojawiły się ciemnogranatowe chmury, a tam gdzie niebo pozostało jasnością ktoś rozpalił gwiazdy. A w końcu zobaczyli migotliwy punkcik wznoszący się znad Górnego Śląska. To samolot pasażerski, który na ich oczach nabierał wysokości po starcie z lotniska w Pyrzowicach. Chwilę migocące światło osiągało kolejne wysokości, aby wreszcie zniknąć w wysokich chmurach. A potem zza koron wysokich tui zobaczyli przepiękną tej nocy pełnię księżyca, która rozświetlała chmury tworząc piękny pejzaż pełen niesamowitych barw.Tworząc niesamowicie romantyczną atmosferę, zapraszając do tego czym powinna być noc - do romantycznych wspomnień, do rozkochanej nocy.

297 711 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!