Majowy wieczór: Zaglądam na dno kieliszka i próbuję Coś tam znaleźć, lecz nic tam nie ma. Dostrzegam jedynie jego twardy spód, ciągle wypełniam go kolejnymi porcjami alkoholu, słyszę każdą kroplę, która do niego wpada. Oszalałeś? – nieee! przecież to tylko zabawa. Co ty z sobą zrobiłeś? – przecież nic się nie dzieje. Co z rodziną? Z Dziećmi ? Z Żoną? – a czy ktoś pomyślał co ze mną? …
Jedna kolejka za drugą- próbuję odnaleźć się w rzeczywistości- nie wychodzi- tkwię w jakiejś ciemnej norze wypełnionej samotnością . Zamiast znajdować odpowiedzi, zamiast znaleźć sens życia, ja coraz bardziej się gubię, coraz bardziej zatracam siebie. Każdy kolejny łyk przyprawia mnie o mdłości- mimo to piję… Każda kolejna dawka alkoholu w moim organizmie zwiotcza moje kończyny, sprawia, że czas mija szybciej, że wszystko wiruje, a ja stoję w miejscu…
Czy to sen? Błagam niech to będzie sen! Nie chce tak! Nieee! …
Otwieram oczy- widzę wszystko znów w tych samych barwach, lekko spowite mgłą realia dodatkowo obciążają moją i tak ciężką głowę…
Znów mam ochotę się upić, ponownie zapomnieć, choć na chwilę… choć na moment- znów zapomnieć…