Menu
Gildia Pióra na Patronite

Luty

Luty. Najgorszy dzień w roku. Ból, nieznośny ból, rozrywający do granic. Stało się. Krew. Poronienie. 6-8 tydzień. Zawalił się świat, zapadły wartości, umarły marzenia. Odeszła chęć do życia. Ogromny test dla bliskich, została ich garstka. Więcej, niż się spodziewałaś. Niewiele pamiętasz z tamtego okresu. Jedynie książki. Tony książek, niekończące się łańcuchy słów. Mogłabyś zamieszkać między kartami książek, byleby tylko nie wychodzić, nie mieć styczności z rzeczywistością. Obłęd, który trwał ponad dwa miesiące. Z piekła i raju jednocześnie wyrwał jeden telefon. Szkoła. Na już. Rozmowa kwalifikacyjna następnego dnia. Wzięli Cię od ręki. Zaufali. W ciemno. Zaryzykowali. Ty jeszcze bardziej. Odżyłaś. Rozwinęłaś się. Poczułaś, że jesteś w swoim domu. Tak. Szkoła to dom. Tu nawiązujesz przyjaźnie, tu poznajesz nowe osoby. Codziennie mierzysz się z nowymi przeciwnościami. Poznajesz i pozwalasz się poznać. Oswajasz. Pomagasz.
Dziś dotarło do Ciebie, że za tydzień-dwa rodziłabyś. Dałabyś nowe życie. Nie dostałaś tej szansy. Dostałaś inną. Wykorzystujesz ją. Z całych sił. Nie wychowasz własnego dziecka ale możesz wychować innych. Warto.

40 323 wyświetlenia
257 tekstów
90 obserwujących
  • Adnachiel

    6 October 2016, 17:11

    Nic dziwnego, że nikt nie komentuje.
    Pod takimi słowami można jedynie godnie milczeć.
    Cóż, piękny tekst. A reszta moich przemyśleń, niech zastygnie w ciszy.