Menu
Gildia Pióra na Patronite

20.06.2019r.

fyrfle

fyrfle

Lubimy szukać poezji w naszym życiu, ale żeby ją odnaleźć, to trzeba ją po po prostu wcześnie poczuć w sobie, przemarzyć, zaplanować i potem ostatecznie wykonać, a w sumie dostajemy Boże Ciało, w którym to dniu siedzimy sobie na balkonie, a dookoła nas jest dżungla zieleni i kształtnych kolorów. Wymaga to sporych nakładów pracy, cierpliwości i wszelkiej obserwacji, która jest zastanowieniem, przemyśleniem i wyciąganiem twórczych wniosków, ale warto. Siedzimy więc teraz, tulimy się do siebie i zachwycamy się przyrostami pelargonii, czy nemezji. Radujemy się wielością łodyg z pączkami, które zamienią się w kwiaty, podziwiamy już kwitnące pióropusze. Jeszcze delektujemy się czekoladowym tortem, powiewami wiatru, które przynoszą słodycz kwiatów jaśminu.

Przechodzimy na przeciwległy balkon domu, od strony wschodniej, a ten jest cały zajęty przez rozwijający się winogron. Roślina szybko przekwitła i mamy dziesiątki gron, które na jesień powinny się zamienić w słodycz winorośli. Bujność pędów winogrona jest po prostu niesamowita. Trzeba będzie umożliwić im wspinaczkę na kolejne kondygnacje domu. Kiedyś już wspiął się na sam dach, ale przyszły kilkudziesięciostopniowe mrozy i ledwo je przeżył, i zmuszony został do wzrostu od początku, od samej ziemi. Widok w każdym razie jest wspaniały, a radość wyrywa nam serca prawie z piersi.

Rozglądamy się z południowego balkonu dookoła i tak samo bujnie zaraz obok rośnie pnącze milinu, i też wdziera się na balkony. Ono już osiągnęło poziom dachu. Jest wytrzymałe na silne mrozy więc rośnie coraz silnie i coraz cudowniej latem kwitnie, a potem ma strąki, z których wysiewają się nasiona i pod balkonami rosną nowe młode rośliny co roku, którymi obdarzamy chętnych naszych znajomych, zainteresowanych dookoła domowym pięknem, czyli poezją dnia codziennego, namiastką nieba na ziemi.

Na południowym wschodzie rosną dwa srebrne świerki, które zaskoczyły nas w tym roku tym, że ponownie zakwitły i z tych kwiatów wypuściły szyszki, a zazwyczaj cykl jest dwuletni. Szyszek jest mniej, ale jednak są i to cieszy, bo są piękne i tak iskrzą w słońcu, jak bombki choinki w grudniu.

Obok świerków, w kierunku zachodnim, tawuła wiosenna i magnolia, są teraz po prostu gąszczem zieleni, a tymczasem Ty mówisz mi, ze rośliny myślą i działają, bo słoneczniki bardzo szeroko rozstawiły swoje liście i kąpią się w lejącym wreszcie deszczu, po chyba dzisięciodniowych bardzo wysokich temperaturach, które bardzo florze dały się we znaki.

Za magnolią rosną kolejne dwa kwitnące teraz krzewy. Jeden ma prawie kuliste baldachy koloru rudo-bordowego, a drugi ma drobne białe kwiatuszki, które jak co roku atakują jakieś gąsienice, które żyją sobie jakby pajęczynach i żrą liście.Trzeba będzie je opryskać lub cierpliwie zrzucić jak w roku poprzednim, a na ziemi zajmą się już nimi kosy i wróble nasze.

Dalej powoli się rozwija hibiscus, czyli róża chińska i przyjdzie kiedyś jej czas kwitnienia. A potem są dwa kolejne świerki, a w jednym z nich gniazduje sobie swobodnie i bezpiecznie para cukrówek, która często zaszczyca nas swoim pięknym małżeńskim widokiem, kiedy siada na huśtawce.

Ogród, jego południowa część, wędruje sobie dalej na zachód, więc zaraz za świerkami rośnie sobie kępa rabarbaru, z której czerpiemy esencję drożdżowców, które z taką chęcią i radością wypiekamy. Przy samym ogrodzeniu posadziliśmy w tym roku kolorowo kwitnące rudbekie, słoneczniki i wieloletnie malwy, tradycyjne, wyhodowane w skrzynce z nasion, które pozbieraliśmy z przydrożnych malw, kiedy w ubiegłym roku spacerowaliśmy po całej wielokilometrowej naszej wsi.

Krok na północ jest kolejna długa rabata roślin ozdobnych, gdzie posadzone są wieloletnie łubiny i jeżówki oraz jednoroczne lwie paszcze, astry i jeszcze jeden kwiat wieloletni, którego nazwy w tej chwili nie mogę sobie przypomnieć. A przed tą rabatą rosną jeszcze krzewy i drzewa owocowe, a więc borówki amerykańskie, grusza konferencja i dwie węgierki.

Piękną i ponadczasową jest poezja naszego ogrodu, a jakąż pożądaną prozą życia. Żyjemy więc i buzujemy życiem, mając apetyt na wiele i jeszcze więcej, więc czasem opuszczamy naszą oazę szczęścia i udajemy się do świata innego, w którym też są ludzie piękni i piękno sobie i drugim chętnie dający. Dlatego w sobotni podwieczór udaliśmy się powiatowego miasta Żywca na koncerty w ramach obchodów święta tego miasta, czyli di Żywca.

Zaniepokoiło nas to, że parkingi były prawie puste, a przecież zespoły miały przyjechać i grać świetne, w tym światowej sławy! Bywało już tak, że musieliśmy stawać daleko od amfiteatru pod Grojcem i długo iść na miejsce koncertu. Co się stało ze społeczeństwem tego miasta? Chyba hołduje wyłącznie prymitywnym rozrywkom i siedzą ludzi przed telewizorami. A na koncercie Andrzeja Nowaka i zespołu "Złe Psy" było w finalnym jego momencie może dwieście osób. Sam koncert był przewspaniały i bardzo bardzo energetyczny, bardzo rockowy, bardzo bluesowy, był też rap i silne elementy patriotyczne, narodowe oraz chrześcijańskie. Cudne przeżycie.

Wreszcie przed dwudziestą drugą wyszedł na scenie ostatni wokalista zespołu Genesis Ray Wilson i po prostu jego prawie dwugodzinny koncert hitów Philla Collinsa, Petera Gabriela i Stewa Hacketa oraz jego samego, to było boskie przeżycie. Cóż, smutne, żałosne było to, że oglądało i słuchało tylko może ze trzysta osób. Powiedziałaś, że takie społeczeństwo jest pożądane. Ludźmi prymitywnych rozrywek łatwiej rządzić.

297 715 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
  • fyrfle

    21 June 2019, 10:02

    Poezja jest w każdym ogrodzie i tworzy wspaniałą prozę życia :) Pozdrawiam serdecznie.