Menu
Gildia Pióra na Patronite

26.11.2021r.(piątek)

fyrfle

fyrfle

Kraków ma to do siebie, że kiedy się z niego wróci do domu, to bardzo docenia się smaki irlnadzkiej firmy herbaty, a tym samym zawartej w niej wody z potoku w Przybędzy, na zboczu góry przynależnej do Beskidu Śląskiego, zwłaszcza takiego listopadowego dnia jak dzisiaj - 4 stopnie Celsjusza, prawie ulewny deszcz, mgła i szarość z zimnem, że cudownym momentem jest, że zaraz po tej herbacie, idzie się do kotłowni i rozpala w piecu i patrzy jak na termometrze pieca temperatura podnosi się, a potem z minuty na minutę, podnosi się temperatura na termometrze na klatce schodowej z szesnastu rtęć wwędruje wyżej i wyżej, aż jest dwadzieścia jeden stopni i wtedy to w pokojach jest już całkiem przyjemnie.

Kraków ma też to do siebie, że zięć zawsze wyszpera jakieś ciekawe piwo. Tym razem zaryzykował i kupił coś co się nazywa IPA z browaru w Zduńskiej Woli. Trzy słody, trzy chmiele, ponad sześć procent mocy i piętnaście procent ekstraktu i w smaku mocne, ale bardzo smaczne, zatem wieczór był bardzo udany.

Kraków ma to jeszcze do siebie, że kiedy się z niego wyjeżdża w piątek przed południem, to wyjazd jest bardzo spokojny i bezstresowy, a kiedy się potem przejedzie te sto piętnaście kilometrów, to chce ssię jeszcze podjechać do Lidla po te cukierki ekstra strong mentolowe, które znakomicie działają na gardło i na ten podbeskidzki smog, że jest się zdrowszym i płynniej się oddycha. A w Lidlu robię jeszcze jeden zakup - kupuję czteropak Guinnessa. Po herbacie, po rozpaleniu w piecu, Guinness jest ambrozj, weną i cchęcią. Za to cenię ten niemiecki market. Za te cukierki i za Guinnessa w ofercie.

Kraków, to przede wszystkim obważanki. Nie sądzę, aby był ważniejszy symbol Krakowa. Dzieci kupiły nam ich kilkanaście. Ich jedzenie, to rytuał ważny jak codzienna modlitwa. Myślę, że w Krakowie nie trzeba myć codziennie zębów, ale jak ktoś nie je obważanków, to jest kiep, wykluczaa się ze społeczności krakowskiej i polskiej w sumie też, bo na Jasnej Górze, Grabarce, czy w Bohonikach Polak być nie musi te kilkanaście razy w życiu, ale w Krakowie musie i zawsze musi tam zjeść obważanka i kupić ich trochę do domu. I to nie podlega dyskusji. Przyjąłem krytrium religijne, bo na ateistach i pozostałych wyznaniach, to się nie wyznaje. Ale też skiepiają się, jak nie jedzą obważanków i tyle. Są pewne zasady fundamentalne i niewzruszalne.

297 554 wyświetlenia
4773 teksty
34 obserwujących
  • kukaczka

    26 November 2021, 17:55

    ..Kraków ma w sobie, coś.. nasiąknięte charyzmą, historią, tradycją i labiryntem uliczek obejmujących starówkę, fontanny gołębi smak obwarzanków z makiem, grubą solą czy sezamem.. bo ma, takie - niezaprzeczalne COŚ..

    • fyrfle

      27 November 2021, 21:55

      Jak to napisała filutka, tam każdy gołąb, co by nie narobił, to poezja. Ja na razie odpuściłem sobie ten klasyczny Kraków, poza obwarzankami, na rzecz czekającej mnie tam zawsze rodzinności, a to oznacza parki, skwery, targowiska, bloki, pizzerie, drzewa pod blokami, krzewy, jakieś potoki spływające do Wisły, no i oczywiście sale koncertowe. Pozdrawiam serdecznie.

  • Eneida

    26 November 2021, 16:06

    Pyszna rekomendacja... 🙂