Czasem idziesz przez życie z dnia na dzień, bez zbędnych rozważań, robiąc to co zazwyczaj, bez myślenia dokąd zmierzasz. Czasem jednak pozwalasz na rządy tego co w środku, tak bardziej w duszy, popadasz w nostalgię, w oderwanie od codzienności. Czasem trwa to chwilę, czasem pozwalasz królować dłużej temu co zazwyczaj głęboko siedzi, co jest zamknięte, spakowane, niedostępne.
Patrzysz na jesień za oknem, na zmiany w krajobrazie i choć barwy tej pory roku są tak ciepłe i piękne, to częściej dostrzegasz szarość, dżdżystość i ponurość.
Myśląc o życiu czasem ogarnia Cię smutek. Bilans kosztów i zysków wykazuje stratę. Żal tego, czy tamtego, w tym momencie zazwyczaj szczęście w tych małych dawkach oceniasz jako nie wiele warte.
Po prostu są takie dni.
Spojrzenia wtedy ranią, słowa wręcz dobijają, bo w takich dniach to wnętrze nie chronione, takie wrażliwe i aż chorobliwie delikatne.
A potem, to mija tak jak się zaczęło, a ty chowasz się za bezpiecznym murem, głębiej, świadomie zapadając na amnezję.
a mur nagle wali się na ciebie wołając to ja jestem murem oddaj mi za ochronę od wiatru. oddajesz co masz a on woła mało mało zamiast cementu hipokryzje dodano mi do zaprawy, oddawaj ,zawsze trzeba znaleźć winnego, ty jesteś osaczony, ty oddajesz, im szybciej tym mniejszy procent zapłacisz, im później tym korzystniej dla mnie