Menu
Gildia Pióra na Patronite

we mgle.

niewazne

niewazne

kiedy świat trwa uśpiony pod ezoteryczną pierzyną, której nie można ująć za rąbek rozedrganymi palcami i zedrzeć z nagiego, silnego ciała ziemi - ja zamykam oczy i upadam. i kiedy szaleniec mojej podświadomości umiera, ja rozpaczliwie próbuję złapać powietrze za włosy, ale nie czuję niczego. tylko jego silne, stanowcze dłonie, popychające mnie w głąb niebiańskiej czeluści piekieł. nie wiążę strachu w gardle jak zawiązuje się kokardkę na nadgarstku księżniczki, by nie zgubiła drogi do smoka. nie przemyślałam zapukania do drzwi śmierci. jestem tylko człowiekiem - pochopnym, ale tak niepoprawnie stanowczym w swojej głupocie. u progu zapadania, otworzyłam oczy i upadłam z drżącym sercem na dłoni, które wyciągnęłam siłą przed ostatnim oddechem. a kiedy wilgotna dusza otuliła mnie pocałunkiem zimnych ust, zachłysnęłam się powietrzem, choć byłam pewna, że nie można zakrztusić się oczywistością. otwartymi ramionami otuliła mnie puszystą, wilgotną parą - jak ciało niemowlęcia, bezradne i ciepłe. kiedy upadłam, obudziło mnie życie.
dusza ziemi unosi się nad jej ciałem, zasnuwając świat narastającą ciszą i nieprzerwanym oczekiwaniem na znak księżyca, że już czas, by skoczyć.
w aurze ciepłego wieczoru magia paruje z serca świata, unosi się, kręci nasze włosy, opływa ciała, zasnuwa parą powierzchnie naszych źrenic. obracamy się w magicznym kręgu - ślepcy bez rąk, w obawie przed upadkiem szukający w niebiańskich czeluściach odrobiny stabilnej przyziemności. strach spala się kolorem naszych tęczówek, wlepionych z uporem w biel magii. boimy się, bo nie możemy ująć jej rąbka w skostniałe palce i poznać imienia tajemnicy.
w usta nabieram duszę świata, oddycham jej aksamitnymi wonnościami. mlecznobiałe włosy zaplatam w warkocz, dotykając dłońmi zimnego karku i wilgotnych skroni. trzymam mgłę za rękę i skaczę, oddana jej cichej zgodzie na upadanie.
dziś magia wyszła zza zimnych murów ograniczenia i spotkałam ją. stanęłam twarzą w twarz z esencją piękna.
mgła to dusza świata. biała magia, dotykająca naszych ust i powiek wilgotną dłonią arkany. pod ostrzałem blasku tarczy księżyca. zatańczyłam z magią walca. pożegnała mnie pocałunkiem w skroń, nie wyjawiając swojego imienia.
nie bójmy się magii. ona nie czyni nas ślepcami, uczy nas jak wybierać właściwą drogę w zamkniętymi oczami, nie postradawszy zmysłów. pijani we mgle krążymy, prowadzeni za rękę przez magię – matkę poznania.

12 689 wyświetleń
218 tekstów
8 obserwujących
  • CzerwonaJakKrew

    23 October 2012, 20:47

    Otworzyłam szeroko oczy, a później nie kontrolując niczego usta….
    Magiczne i… mroczne… Tworzysz aurę, rozsiewasz magię słowem…
    Zbyt dobre…..

    Pozdrawiam,
    CzerwonaJakKrew