Już przed północą zaczął padać deszcz, a po północy stał się ulewny i tak do drugiej, kiedy ulewa nagle ucichła i zostały z nami delikatne krople, które nawet nie miały w sobie tyle siły, aby bębnić o dach, ale spokojnie nawadniały pola, sady i ogrody. I tak sobie powoli,cicho siąpił do rana,kiedy to po siódmej przybrał na sile i teraz jest gęstym, grubym deszczem, który jest słyszalnym z pomieszczeń domu. Nie jest to aż takie jego osiągnięcie, bo mamy pootwierane cześć okien, ale na pewno jego parametry są obfite.
W taki dzień, to albo spać albo zrobić sobie mocną kawę, a do niej ukroić słuszny kawałek ciasta z jabłkami,czyli tak zwanej szarlotki, co oczywiście uczyniłem. Szarlotkę żeśmy wykonali sami, choć prawie w całości, to Twoje dzieło. Ja obrałem i pokroiłem jabłka. Przepis z internetu okazał się ostatecznie czymś naprawdę bardzo bardzo smacznym.
Wcześniej, kiedy odprowadziłem Ciebie, poszedłem oczywiście do ogrodu przejść się i porobić jak zwykle zdjęcia życiu w tymże ogrodzie. Szczególnie mnie ucieszyło, że jeden z klematisów ma kolejnych kilkanaście pączków kwiatowych, a kwiaty ma naprawdę piękne, więc na koniec lata będzie jeszcze czym nacieszyć oczy i wzmocnić ducha. Piękno kwiatów bardzo buduje człowieka i czyni go takim humanistycznym, w życiu nastawionym na skromność, ale obcowanie z pięknem i tym wszystkim, co powoduje zachwyt, wzruszenie, co rozwija wrażliwość i chęć czynienia dobra innym, a niweluje parcie do władzy dla zysku, czy wyższość wobec innych ludzi, zwłaszcza powoduje dystans i analizę, które rodzą spokój, rzeczowość i likwidują zalążki nienawiści i pogardy. Pozwalają na dobór słów, aby jasno wyrazić swoje stanowisko, ale bez obrażania i agresji.
Dobrze jest się przejść po ogrodzie w deszczu. Kwiaty potraktowane długotrwałym deszczem mają specyficzne piękno. Płatki słoneczników nie są potargane, ale takie stłamszone, wymięte, co powoduje, że kwiat przywdziewa zupełnie inną szatę, ale wciąż jest pięknym i dodatkowo przyozdobionym klejnocikami z kropel deszczu. Można by je porównywać do różnej biżuterii, do wielu drogocennych kamieni, tylko, że nie ma nic wartościowszego dla rośliny i człowieka, nad kroplę deszczu, a tym bardziej na całe ich zbiorowiska czyli deszcz. Deszcze o każdej porze roku.
Szczególnie dzisiejszego ranka urzekły mnie i zatrzymały w podziwie, grzywy nagietków, których płatki zamieniły się w różnokształtne czupryny i wręcz nawoływały, że są gotową sesją fotograficzną. To był bardzo dobry pomysł, w odpowiednim czasie wysadzić roślinki nagietków, aby zaczęły na tej rabacie kwitnąć w czasie kiedy skończyły kwitnienie lilie. Teraz mamy ostatnią część lata wypełnioną ich gęstym i słonecznym kwieciem i podpatrujemy różne niuanse ich kolorów, w których dominują pomarańcza i złotość oczywiście, choć tu akurat życzymy genetykom sukcesów i marzymy o odmianach z płatkami na przykład niebieskimi,czy brązowym albo czerwonym i różnymi kolorami ich wnętrz.
W drugiej połowie sierpnia nasz ogród jest niesamowitą i nieokiełznaną czasem bujnością. Mini dżungle przypominają nasze rabaty kwietne, gdzie wszystkie rośliny na wyścigi kwitną i rozrastają się. Słoneczniki dochodzą już pięciu metrów wysokości, kukurydzę mają trzy i pół metra, a malwy po dwa metry. Kobee wspięły się po róży na wysokość dziesięciu metrów, a fasole też już niedługo zobaczą jak wygląda dach naszego domu. Po słonecznikach serpentyniąc, wiją się powoje, robią to też po róży pnącej i teraz zaczynają swoje bogactwo kwitnienia. A pod słonecznikami po metr wysokości mają aksamitki i zakwitają ogromnymi głowami swoich kwiatów, w przeróżnych kolorach i konstelacjach mieszanin barw. Nie odpuszczają im słomianki, zatrwiany, chabry, mieczyki, dalie, astry, a zwłaszcza cynie. Nagromadzenie piękna jest więc eksplodujące, a my się cieszymy, wzruszamy, zachwycamy i jest w nas duma, bo kosztowało nas to wiele wysiłku, cierpliwości i długie godziny żmudnej, benedyktyńskiej wręcz mozolności.
Wczoraj zerwaliśmy z drzewa papierówki. Uznaliśmy, że dość, w momencie, gdy ich kolor nabrał tej delikatnej żółci, a pierwsze zaczęły same spadać na trawnik. Ten smak. A najpierw ich zapach. Długo długo zaciągaliśmy się zapachem wydostającym się ze skórki dojrzałych papierówek. A wcześniej ich piękno i możliwość obserwowania dzień po dniu, jak to piękno się rodzi, najpierw od cudnych kwiatów, przez wzrost owoców, nabieranie wielkości i barwy, po niuanse piękna drzewa i owoców w obcowaniu ich ze światłem słonecznym w różnych porach dnia. Otrzymywaliśmy sztukę: rzeźbę, instalację, obrazy i fotografię oraz wiarę i radość, które były nam wymazywaniem tego co zgotował ostatnio człowiek człowiekowi.
Sierpień. Jego druga połowa. Ponoć wczoraj był ostatni w tym roku ciepły wieczór. Wykorzystywaliśmy te ciepłe wieczory, aby pocieszyć się nimi i zasiadywaliśmy się do późna w nocy na balkonie i tarasie. Wczoraj też, przy okazji bawiąc się w majsterkowiczów. A skończyliśmy po północy na tarasie, wsłuchując się w tumult ulewy,który narastał i wpatrując w spektakularne wyładowania atmosferyczne, które miały miejsce hen daleko od nas, gdzieś nad szczytami Beskidu Żywieckiego. To było i jest piękne lato, choć bardzo pracowite i wymagające koncentracji, czujności, stałego analizowania,myślenia i podejmowania decyzji. Czasem bardzo trudnych. Lato powrotów, przynajmniej z mojej strony, do miejsc, których bym się nie spodziewał wrócić, ale jednak sprawy się tak poukładały, że warto było wrócić, dla wzruszeń, emocji i piękna sztuki oraz cudności miejsc.
.....super się czytało......jak bardzo Twoje teksty się teraz różnią od tych które pisałeś na samym początku to niesamowite.......😉😊🌼🌼🌼( na pewno nie znam się, ale tak je odczuwam, mam nadzieję, że ta opinia Cię nie obraża)
Nie. Nie obraża mnie. Zmieniłem się, choć pewnie nie do końca.Tak. Czasem też czytam te z tamtych lat. Miłość jest błogosławieństwem, choć czasem wielu mnie prosi o ostre teksty, teksty wesołe i teksty łączące to z wulgarnością i wszelką jazdą bez trzymanki. Czasem mam, że takie pisze,do szuflady. Buntuje się, ale zasadniczo jestem szczęśliwy, to trudno mi emanować czymś innym. Pozdrawiam serdecznie.