Menu
Gildia Pióra na Patronite

15.12.2018r.

fyrfle

fyrfle

Jesteśmy w połowie grudnia, a trzynastego był najkrótszy dzień w roku i od tej pory codziennie wydłuża się,na razie tylko o kilka sekund, ale dobrze jest wiedzieć, że tak się dzieje, bo naprawdę wpływa to korzystnie na psychikę. A tymczasem mamy kawałek zimy w grudniu, spadł śnieg i są minusowe temperatury nawet w dzień. Choinka czeka na przystrojenie,a na stole już czerwieni się gwiazda betlejemska, jeszcze różowo kwitnie kaktus bożonarodzeniowy. Upieczone też już ciastka orzechowe na święta, zakupione cukierki na choinkę, a karpia jak zwykle nie będzie.

Pojechaliśmy wczoraj do Bielska na koncert kolęd w wykonaniu zespołu Zakopawer i był znakomity pomysł, bo koncert był wspaniały, a wykonania kolęd i pastorałek cudne. Sebastian Karpiel- Bułecka nie idzie na żadne kompromisy i każde wykonanie to był artyzm po prostu, co nie podobało się dużej części publiczności spod znaku grzanego wina i oscypka pieczonego z żurawiną, ale na szczęście oni powoli wykruszali się, że mogliśmy dojść bliżej sceny i słuchać tych wspaniale zaaranżowanych kolęd i pastorałek. W trakcie koncertu zaczął padać śnieg więc atmosfera zrobiła się naprawdę świąteczna. Wielkie brawa dla zespołu Zakopawer za naprawdę rewelacyjne wprowadzenie w okres Świąt Bożego Narodzenia, to był naprawdę wielki występ, jak zawsze w ich wykonaniu prawdziwa sztuka.

Może chwila poświęcę współczesnym pociągom, którymi to jechaliśmy na koncert i z niego wracaliśmy, a więc są czyste, wygodne i bardzo ciepłe, co sprawia, że można się rozebrać do koszulki i spokojnie zająć się lekturą książki lub internetu, a jeszcze dochodzą do tego bardzo mili i kulturalni kierownik pociągu i konduktorka, więc przyjemnie się bardzo podróżuje akurat w naszym przypadku Kolejami Śląskimi.

Pod dworcem w Bielsku - Białej odwieczny jest kiosk, w którym sprzedawane są bułki z pieczarkami i za pięć złotych i pięćdziesiąt groszy dostajemy naprawdę sytą kolacje. Sam dworzec w Bielsku - Białej to też arcydzieło sztuki budowniczej, a wewnątrz te piękne freski, więc czekając na pociąg jest co podziwiać. Tymczasem obydwa rynki bielskie i uliczki przyległe wypełnione były straganami przed którymi rozpychała się ciżba ciekawskich i kupujących. Szanujemy wszelką ludową sztukę, ale nie jesteśmy jej ciekawi na tyle , żeby mieć ją w domu, po prostu są to zbieracze kurzu, choć może jakiś obraz tak i owszem, ale nie w takich ciemnościach i w takim tłoku, w oparach kebaba i smrodku grzanego wina zmieszanym z opalanym na grillu oscypkiem. Taaaa, jarmarki bożonarodzeniowe, są dziś we wsiach, w małych miasteczkach, dużych i wielkich, a do szpanu należy jechać do Pragi, Drezna lub Wiednia, tyle, że wszędzie jest to samo plus coś oryginalnego lokalnego, ale ja wiem czy warto zarywać noc na takie ekskursje?

Tymczasem jest sobota. Szare grudniowe przedpołudnie jeszcze nieco przymglone, ale góry są w miarę widoczne. Tą szarość nieco rozświetla zalegający niewielką warstwą śnieg. Utrzymuje się też przymarznięty na gałęziach świerków i krzewów. Częściowo się roztopił i przymarzł na tych gałęziach i pomiędzy nimi jako arcy piękne kształty, niby cudne ozdoby choinkowe. Po prostu genialne rękodzieło w wykonaniu samej natury i o takie coś chodzi w życiu, bo obawiam się, że w czasie tego bielskiego jarmarku, to jedyną prawdziwą sztuką był koncert zespołu Zakopawer.

Tymczasem w pokoju po mojej prawej stronie kwitną kolejne storczyki, tworząc kolorową plamę na tle zielonej ściany. Róż, żółć, jasny róż i biel niejako przyzywają oczy do patrzenia nieustannego w stronę ich cudnego piękna i jakby do pozostania z nimi dłużej w spokoju, w jakiejś medytacji, może to też jest po prostu moja modlitwa najczystsza, a więc zamiast koślawych słów ofiaruję Bogu ich piękno niczym nie skłamane.

Pisząc piję rozcieńczony zakwas buraczany, a więc dzieło rąk naszych, piękno tradycji i serce polskości. Są rzeczy, które nie powinny zaginąć i powinny być przekazywane z pokolenia na pokolenie, a odejście od takiej tradycji powinno być w jakiś sposób wskazywane jako odejście od patriotyzmu i działanie na szkodę suwerenności państwowej. Poza tym wspólne tworzenie tradycyjnej kuchni jest to scalanie związków i jakieś zatrzymanie się w pędzącym świecie. Pozwolenie sobie na bycie sobą we właściwy pożądany sposób, czyli w sposób jaki wymaga polskość.

Jeszcze przyniosłaś mi ciasteczko do zakawsu, ciasteczko z tartych orzechów włoskich i jajek polewane lukrem, a więc po prostu cieszę się życiem i jest bardzo radosna sobota dzisiaj. A przez okno widzę, że z dachów zwisają sople lodu, czyli natura też ze wszech swoich możliwości stara się zadbać o romantyczny zimowy nastrój poprzez pełnię atrybutów zimowego czasu.

Patrzę przez okno do zachodniej części ogrodu. Ptaszęta powoli wyjadają ziarno z karmika. Wrony siedzą na najwyższych gałęziach ogromnego orzecha włoskiego, ale część z nich nie rezygnuje z przemierzania przestworzy i energicznie machając skrzydłami leci gdzieś na południe, a kolejne znowu przemyka zręcznie manewrując pomiędzy drzewami sadów, żeby przysiąść gdzieś wreszcie na płocie czy gałęzi nad chodzącymi kurami i poczekać aż te będą karmione przez ludzi, wtedy zlecą również się posilić.

297 745 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!