Menu
Gildia Pióra na Patronite

17.07.2019r.

fyrfle

fyrfle

Irlandia? Może zaskoczę, ale napiszę chleb. Chleb, o którego wypieku oni raczej pojęcia nie mają, więc w sklepach dostępne są jedynie gnieciuchy, a więc wypieki chlebopodobne, które wypieka się z gotowych koncentratów do pieczenia, ale nie ma to coś wspólnego z zakwasem, mąką żytnią i smakiem klasycznego chleba, które na przykład pieką mistrzowie piekarnictwa w piekarni pani Kastelik w Żywcu przy ulicy Komorowskich.

Rzekomo są polskie piekarnie w Irlandii i rzeczywiście rzekomo polski chleb można kupić w polskich sklepach na Zielonej Wyspie, ale to też smakowo i konsystencją była jedna wielka porażka. Tubylcy mówili mi, że to też są po prostu twory wypiekane z gotowego koncentratu. Nie powinno to coś absolutnie nosić nazwę chleba. Dlatego byłem przepięknie zaskoczony, aż do poezji w moich myślach, gdy kupiliśmy prawdziwy chleb od Irlandki na targu, który odbywał się w miasteczku co sobotę, a jego miejscem był nieczynny już kościół z dziewiętnastego wieku i cmentarz.Cmentarz czynny, ale momentami bardzo zaniedbany niestety.

Dowiedzieliśmy się, że dziewczyna sama wypieka ten nad ranem i na dziesiątą przyjeżdża do Milltown, gdzie rozchodzi się on w kilka chwil. Bywa, że pierwszy klient kupuje wszystkie chleby i po handlu. Jest tak dobry.

Irlandia przypomniała mi, że wszędzie zabieramy swój bagaż doświadczeń i, że jesteśmy śmiertelni, a więc pod koniec drugiego tygodnia mocno zaczął mnie boleć kręgosłup, czyli dała o sobie znać choroba zwyrodnieniowa. Było ciepło, więc leżałem na płasko na trawniku opalając się. Zabrałem ze sobą saszetki przeciw zapalne i przeciwbólowe oraz europejską kartę zdrowia. Na szczęście trawing i saszetki wystarczały, aby stłumić ból, bo nie wiem czy europejska karta zdrowia by w czymś pomogła.Po prostu słyszałem, że opieka zdrowotna jest płatna i kosztuje słono, ale na szczęście ból był do wytrzymania i póki co chemia farmaceutyczna sprawiła się, że mogłem w miarę funkcjonować. No cóż, nasze pieniądze w Europie nie znaczą nic, więc każda eskapada dla ludzi z chorobami przewlekłymi może się skończyć wielkim debetem na koncie. Jest jak jest. Ryzykujemy. Nie ma co narzekać za to na Polskę. Pewnych spraw przeskoczyć się nie da.

Tymczasem jest kolejna wakacyjna środa, ale niestety chyba raczej znowu chłodna i nie za bardzo słoneczna. Dobra do prac w ogrodzie, których po przyjeździe z Irlandii mamy mnóstwo. A w ogrodzie możemy poczynić sporo obserwacji i porównań, na przykład z ubiegłym rokiem, czyli, że słoneczniki są o wiele mniejsze niż w ubiegłym roku, kiedy to porosły do trzech i czterech metrów wysokości. Na razie rozkwitł pierwszy kwiat na wysokości 180 centymetrów, ale jest nadzieja, że rozkwitną kolejne i będzie znowu bardzo złoto i może stadnie ponownie pojawią się pliszki, gdy kwiaty będą już dojrzałymi ziarnami. Przekwitły naparstnice i jeszcze trzeba poczekać aż wysieją się nasiona z nich i trochę też pozbierać, aby mieć w zapasie na wysiew awaryjny.

Miło jest zbierać wszelkie plony. Wczoraj więc zebraliśmy porzeczki i groch oraz poziomki. Jeszcze cały czas sobie na bieżąco podjadamy dojrzewające borówki amerykańskie. Czekamy na maliny, ale już do śniadania w prcy bierzesz świeże nasze ogórki, a wkrótce będzie dojrzewać fasola. Najpewniej jedną z najbliższych surówek do obiadu będzie ta z brukwi. Rosną i powoli będą dojrzewać pomidory. Trzeba będzie wykopać czosnek i zlikwidować truskawki.

Bardzo wiele dzieje się na rabatach kwietnych, które dostarczają nam...są jakby kroplówkami stałej euforii radości poprzez piękno wszelkich kwiatów. Naprawdę warto cały rok pracować, aby osiągnąć teraz takie efekty. W pełni kwitnienia jest juka, a jej miotła z białych dzwonków cudowności wymiata z nas defetystyczne spojrzenie na świat i pozostawia tylko w pozytywnych myślach, spokojnym nastroju, domiatając jednocześnie elementy do szczęśliwej konstrukcji naszego świata. Królują na teraz zdecydowanie lilie, które wieloma kolorami swoich kielichów zapraszają do swojego piękna. Warto z ich kielichów codziennie, po kilka razy pić zachwyt, wzruszenie i świadomość dobrze wykonanej pracy, mądrego prostego życia, którego efektem jest piękno natury i wewnętrzne poczucie spełnienia, stanu miłości i mądrości.

Na szczególną opowieść zasługują tegoroczne nemezje, które kosztowały nas wiele pracy, ale obdarzyły nas wieloma bajecznymi kolorami swoich drobnych kwiatów wieńczących szczyty szczuplutkich łodyg. Przypominają nam swoim bogactwem kolorów i ich połączeń, że życie może być cudownym na wiele sposobów i odcieni, ze trzeba stale być czujnym i cały czas pracować, aby było szczęśliwym, radosnym, kolorowym, żeby upływało w pięknie obrazów i form, aby dostarczać mu cudownych dźwięków i wielości smaków. Nie możemy zmarnować ani jednego dnia na bylejakość czy niewolę, której tak wiele ofiaruje nam współczesny człowiek, który zmodyfikował stare mechanizmy ciemięgi i dodał do nich nowe formy. Nemezję mówią, że trzeba iść do swojego wnętrza, a więc odkryć to co sprawia nam przyjemność i tym żyć, ale nigdy nie zatrzymywać się w tworzeniu intensywności dobra.

Oczywiście nie wolno się izolować od rzeczywistości i trzeba mieć zdanie co do spraw dziejących się choćby w ludzkości medialnej, a tutaj rzekomy dramat licealistów z czerwonym paskiem. Wreszcie jest konkurencja, a więc ci, którzy się niedostali? Nie ma problemu, aby wyjechali na rok na wyspy popracować, bo tam można szesnastolatkom pracować i zresztą tak powinno być w Polsce, czyli wreszcie powinno się mieć możliwość wyboru, a nie tylko nauki. Wreszcie będą więc inteligentni ślusarze, murarze czy brukarze. Krótko pisząc technika i zawodówki czekają, więc skończyć proszę z marudzeniem. Kiedyś była Paskuda, a teraz sezon ogórkowy to pompowanie balonu nieszczęścia chcących się uczyć. Bzdura.

Reforma systemu edukacji nie nastąpiła z dnia na dzień, więc prosto pytam prezydentów miast takich jak Warszawa, Wrocław, Poznań i pozostałych rządzonych przez lemingów i narzekających na PiS - czemuście przez ten czas nie przygotowali miejsc do nauki i nie zatrudnili nauczycieli? Gdyby rodzice rzekomo swoich cudownych pociech cokolwiek myśleli, to rozliczyli by was, może nawet doniesieniem do prokuratury o niedopełnieniu obowiązków. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że miasta to skrajnie bogate, gdzie pieniądze trwoni się w imprezach i przedsięwzięciach na przykład kulturalnych i wszelkich instytucjach tego typu, a próbuje się wmówić narodowi i zarazem światu, że z winy rządu nie ma miejsc w szkołach, a przecież spokojnie starczy w budżetach tych miast pieniędzy na wszystko, a zwłaszcza musi na edukację.

297 714 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!