Menu
Gildia Pióra na Patronite

Sen

Sekwoja

Sekwoja

Dzisiejszej nocy miałam "straszny" sen. Śniło mi się, że wybuchła wojna.
Panika w mieście, spadające bomby na budynki, ulice, parki. Ludzie uciekający w popłochu, krzyk, lament. Coś strasznego.
Uciekałam wraz z rodziną, nagle za nami nastąpił wybuch, odwróciłam się i zobaczyłam jak jedna po drugiej składają się kamienice, jakby zapadały się pod ziemię. Złapałam córkę za rękę, a ona swoje dzieciaczki, uciekałyśmy ile sił w nogach, mój mąż za nami. Kontem oka widziałam syna z synową wraz z dziećmi. Wszyscy biegliśmy gdzieś, nie wiem gdzie. I nagle, jak to we śnie bywa, zatrzymaliśmy się wszyscy przed naszą kamienicą. Stała cała, nie naruszona. Nasze okno pokoju było otwarte i wiała z niego biała firanka. Powiedziałam.
- Jakie szczęście, nasz dom stoi. - Weszliśmy na górę.
I już zmiana.
Idę ulicą z mężem wszędzie powiewają flagi z niemiecką fastyką. Jest pokój. Ludzie się do siebie uśmiechają. A my z mężem przemykamy pomiędzy nimi szybko ze spuszczonymi głowami.
I znów zmiana.
Tym razem z córką jestem na rynku, bazarze. Jest gwarno, kolorowo, wesoło. Chodzimy między alejkami, szukamy czegoś, nie wiem czego,
coś chcemy kupić. Zaczepiają nas różni ludzie. Proponują swój produkt. Krzyczą, nawołują. Jest tłum ludzi, ciasno, musimy się przepychać nagle zatrzymuje się przed nami mężczyzna w wojskowym mundurze. Coś nam tłumaczył, mówi.
Ja powiedziałam, że nie rozumiem, on się uśmiechnął i odszedł.
Na tym bazarze spodobała mi się torba, zapragnęłam ją kupić i nagle okazało się, że nie mam torebki. Wpadłam w panikę, córka do mnie mówi, że pewnie gdzieś ją zostawiłam. Zaczęłyśmy wracać tą samą drogę rozglądać się po straganach i pytać czy może gdzieś ktoś nie widział fioletowej torebki. Nie wiem jak długo żeśmy chodziły po tym rynku. Zrobiło się nagle pusto. Córka gdzieś mi zginęła, chodziłam sama, załamana, że nie mam dokumentów, portfela. W pewnej chwili usłyszałam głos córki i jej śmiech. Rozmawiała z jakimś starszym panem. On jej powiedział, że jest właścicielem biura rzeczy znalezionych, i że taką torebkę ktoś mu przyniósł. Śmiał się mówiąc.
- Trzeba było od razu tu przyjść, a nie łazić po bazarze, nikt ze sprzedawców nic nie wie, oni nigdy nic nie wiedzą i nie widzą.
Torebka się znalazła, ale portfel był pusty. Cieszyłam się że po za pieniędzmi nic mi nie zginęło.
Śniło mi się coś jeszcze, ale już teraz nie pamiętam.
Rano wciąż czułam jakiś strach przed utratą czegoś, kogoś. A ta wojna mnie przeraziła.
Lecz mówi się, że sen mara, Bóg wiara.
Miłego dnia.

5144 wyświetlenia
90 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!