Menu
Gildia Pióra na Patronite

19.09.2018r.

fyrfle

fyrfle

Dzisiaj jest wycieczka do Herceg Novi, Kotoru i po nim rejs po Boce Kotorskiej, czyli jednej z najpiękniejszych najurokliwszych zatok morskich na świecie, a w trakcie niej zwiedzanie sanktuarium Matki Boskiej Na Skale i Perastu,a całość wycieczki ma zakończyć się w Tivacie - jego luksusowym porcie Monte Negro. Moglibyśmy oczywiście zostać i poplażować, ale nie lubimy świadomego plażowania i celowego opalania się, a zresztą temperatura 35 stopni Celsjusza w cieniu odstręcza. Prawda jest taka, że w Adriatyku przez cały pobyt nie zanurzyliśmy koniuszków paznokci.

Wstajemy rano szczęśliwi i uśmiechnięci, robimy sobie normalną kawę i kanapki na drogę- jak już wcześnie napisałem nie kupujemy nic do jedzenia od miejscowych ze względu na tamtejsze podejście do higieny, więc nawet nie liznęliśmy ich lodów. Schodzimy na śniadanie i coś tam jemy, bacznie obserwowani przez młodą, ale o dziwo niską Czarnogórkę, czy nie wynosimy czego aby ze stołówki, potem taka sytuacja będzie w marketach, kiedy obsługa nie uwierzy pewnie, że przyszliśmy jedynie po wodę mineralną,bułki i piwo serbskie, albańskie, czy kosowskie i też będzie za nami chodziła widząc w nas oczywistych złodziei. Tu mała dygresja, bo przy okazji w jednym z supermarketów wydarzyło się cusik bardzo dziwnego, czyli przejaw feminizmu. Kupowaliśmy jedynie piątkę wody mineralnej i kiej moja Ania chciała ją wziąć z lady sklepowej, gdy ja uiszczałem opłatę w euro w tej dzikiej krainie, to jedna z ekspedientek zabroniła jej wzięcia tej wody i powiedziała, że ja to mam wziąć - szczerze uśmialiśmy się z tego, wiedząc, że gdyby to zrobiła w stosunku do Czarnogórca, to najprawdopodobniej została by po prostu spoliczkowana, gdyż kobiety tam mają w praktyce do powiedzenia tyle ile jest nic, zero, czuli nul. Ot taki wynik wielusetletniego konkubinatu islamu i prawosławia oraz plemiennych zwyczajów.

Około dziewiątej schodzimy do naszego klimatyzowanego hiszpańskiego Irizara, co mieści chyba ze 70 osób i jest bardzo długaśnym autobusem. Ruszamy wzdłuż przecudnego wybrzeża Adriatyku, pełnego najcudowniejszych bałkańskich widoków i miejsc, które są wyzwaniem dla podróżników, historyków i zwyczajnych snobów z geldem. Mijamy legendarną plażę królowej Mileny, co to bardzo kochała swojego męża i on kochał ją, więc byli szczęśliwym małżeństwem, które doczekało się dwanaściorga potomstwa, ale, że ona była bardzo wysoka, bo 185 cm i miała masę pięknego ciała, to tego ciała absolutnie nie był w stanie wykochać jeden człowiek - nawet król. Dlatego Milena miała wspomożycieli dla potrzeb swojego ciała, czyli złośliwi nadal mówią, że kochanków i z tymi wybrankami spotykała się owej plaży i zaspokajał potrzeby swojego potrzebującego bardzo zaspokojenie erotycznego ciała. Król nie był oczywiście w ciemię bity i wiedział kiedy i z kim. I tak. Mileny nie karał za zdradę, ale kochanków wysyłał na zasłużone dalekie misje, daleko od Mileny lub po prostu kazał ich zabijać. Oczywiście w nas zrodziły się pytania, a więc przede wszystkim - czy Mikołaj był zazdrosny? Nasza rezydentka i przewodniczka odpowiedziała, że był, ale rozumiał kobiety. Nam takie wytłumaczenie nie dawało spokoju, bo człowiek zazdrosny nie pozwala dotknąć kogoś kogo uważa za swoją własność, więc stwierdziliśmy, że zazdrosnym nie był, a więc reprezentował postawę modną dzisiaj w wielu środowiskach celebryckich, artystycznych, biznesowych - jesteśmy ze sobą, mamy dzieci, ale nikt nikomu kochanków nie liczy. Zresztą oczywistym było pytanie o dzieci Mileny i Mikołaja - był ich ojcem? Ano był, bo nie pytał, tylko kochał i wychował na królewny i królewicza, a dziewczęta zostały żonami królów na całym południu Europy. Czemu jednych kochanków zabijał, a drugich zsyłał? Może za sprawą skarg Mileny, a więc jak masz warunki, się decydujesz, a nie umiesz, to głowa kaput.

Jedziemy Jadranicą i patrzymy na kolejne malownicze plaże i zatoczki, jest i jedna z czternastu wysp na Adriatyku należącym do Czarnogóry, czyli słynna Wyspa Świętego Stefana przez całe wieki należąca do jednego z rodzinnych klanów czarnogórskich, aż to w wyniku II wojny światowej jedynowładcą Czarnogóry i całego kotła diabłów i czarownic zwanego Jugosławią został komunistyczny watażka Josip Broz Tito. Tito dostrzegł walory turystyczne tego miejsca i nakazał owemu klanowi opuszczenie wyspy, ale o dziwo nie wybił ich, tylko zrekompensował im stratę innymi dobrami. Dziś wyspa to ponoć ze sto hoteli należących do szejków z tzw. Amman Resert i są to hotele najdroższe na świecie, droższe od tych w Dubaju czy gdzie tam jeszcze. Rzekomo w tym hotelu był jakiś bogaty polski polityk, ale nie podobało jemu i jego kobiecie, bo luksus był za skromny. Obok tej luksusowej wyspy jest kolejna luksusowa plaża i pałac królewski z kolejnymi bajońskimi cenami i tak ciągle jest tutaj, a na skałach przeluksusowe hotele i apartamenty wybudowali zaś Rosjanie i z góry patrzą na bywalców Amman Resert.

No cóż, jedziemy dalej nie ma co się rozczulać nad bogactwem i w sumie już pewną dewiacją człowieczeństwa. A przed Budvą jest kolejna duma Czarnogórców, czyli hotel Splendid, rozsławiony udziałem w filmie Casino Royal z Danielem Craigiem, a więc była to produkcja o Jamesie Bondzie. Nie oglądaliśmy tego filmu, bo w pewnym momencie życia takich filmów już się nie powinno oglądać naszym zdaniem. Wolimy czasem gorzką, czasem bolesną, czasem ironiczną refleksję jaką dają filmy obyczajowe wyświetlane w DKF-ach, czy choćby kino polskie - Koterski, Smarzowski czy Bajon.

Ponownie jesteśmy w Budvie i jedziemy ulicami obsadzonymi cudnie pięknymi palmami daktylowymi i ogromnymi drzewami magnolii i mimoz. Tak, dla takich momentów dla oczu opuszcza się beskidzkie przydomowe sady i nabierające czerwoności owoców jabłonie, mięciuchne już i rozpływające się w ustach węgierki, czy biskupi kolor landryneczków malin.

Powoli dojeżdżamy do przeprawy promowej przez jedną z zatok za którą czeka na nas czarnogórski kurort i zdrój Herceg Novi, określany przez naszych przewodników jako ichniejsze Zakopane. Przeprawiamy się z Nabrzeża Kamieni do Nabrzeża Lekkich Kobiet, a więc historia wyglądała w ten sposób, że marynarze musieli przejść kwarantannę nim zostali wpuszczeni z powrotem do macierzystego portu, aby nie przywieźli zarazy i pozostawali po drugiej stronie zatoki, a więc zwietrzyły swoją szansę bezpruderyjne dziewoje szukające miłości, cielesności i pieniędzy, no i przeprawiały się do miejsc kwarantanny, gdzie umilały, czyniły znośniejszym chwile oczekiwania marynarzy na ukochane ciała bardzo przecież kochanych żon.Żony dowiedziały się prędko o procederze dziejącym się pod drugiej stronie zatoki i kiedy statki z mężami przybijały do portu rodzinnego, to te żony z nabrzeża , w nich ckliwie machających i krzyczących czułe wyznania miłości, to one rzucały w nich nietęsknie kamieniami.

paka

297 589 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!