Menu
Gildia Pióra na Patronite

16.09.2020r.(środa)

fyrfle

fyrfle

Dzień dobry

Wrzesień. Właśnie rozpoczęła się jego druga połowa. A rozpoczęła się od bardzo kolorowego świtu, który w Beskidach postarał się na wschodnich pasmach górskich o prześliczne zorze, a potem o radosny, bardzo świetlisty wschód słońca. Trochę więc przysiadłem na tarasie i ofiarowałem to widowisko jako modlitwę. Potem zrobiłem kawę i znów oddałem się promienistej medytacji bezmyślnej, bezsłownej. Wyłączyłem się aż do Twojego telefonu. Słońce tymczasem uniosło się, a może ziemia oddaliła się od słońca? Zrobiło się jeszcze jaśniej i jeszcze bardziej ciepło. Odszedł lęk. Zgasła niepewność. W duchu i mózgu rozpaliła się chęć do życia, a nawet pozwoli przeistaczała się w wigor. Werwę do chłonięcia piękna świata. I wcale nie muszę przecież daleko sięgać po to piękno. Mam je przecież na wyciągnięcie ręki. Jest o kilka kilkanaście kilkadziesiąt kroków. Na tarasie, na balkonach, w pokojach i wreszcie w ogrodzie.

Nacieszyłem się kolorami i kształtami kwiatów w doniczkach na balustrdzie tarasu, a potem zszedłem i zagłębiłem się na różne sposoby w przestrzeń ogrodu. A w nim ostatnie dni kalendarzowego lata. To będzie tutaj w Kotlinie Żywieckiej bardzo ciepły dzień. Prawdopodobnie ostatni taki w tym roku. Może przyczyni się do tego, że zdążą zakwitnąć słoneczniki, które jeszcze nie zakwitły, dojrzeją kolejne borówki i truskawki. Może odwiedzą nasz ogród jakieś przepiękne motyle i będą spijać nektar z Marcinków lub żywotników.

Trawa jest skoszona, ale i tak bardzo mokra. Wędruję pp trawie pomiędzy rabatami kwietnymi i warzywnymi. Przyglądam się, podziwiam, cieszę się kolejnymi rozkwitłymi kwiatami. Zawitają kolejne rudbekie jednoroczne, nagietki, Michałki, chryzantemy, słomianki,astry, cynie, powoje i słoneczniki. W pewnym momencie ucieszyłem się szczególnie, bo moim oczom w całej swojej krasie ukazała się georginia rozkwitła na żółto, a mająca kwiat w kształcie wielkiego pompona. Przecudnie miły sercu widok. A jednak zakwitła. Przetrwała zimne, mokre wiosnę i pierwszą połowę lata. Posadzona w obniżeniu ogrodu mogła zgnić, ale przetrwała i w ostatnich dniach lata eksplodowała zachwycającym pięknem niczym noworoczny fajerwerk.

Od cudnej dalii idę obok drzewa węgierkowego do rabaty na której rosną słoneczniki, malwy, jeżówki i łubiny. Jeżówki powolutku tracą swoją szczególną barwę na płatkach kwiatów. Płatki ich też ciągną do dołu i powoli marszczą się, a kilka kwiatów już zaschło, a płatki stały się czarne. Pozostawią po sobie jeżowate główki, w których są dziesiątki nasion tych wspaniałych roślin ozdobnych. Spełniły swoją rolę. Były przepiękne. Gościły setki pszczół, trzmieli i dziesiątki motyli. Pewnie za ich przyczyną powstało wiele miodu, a my jesteśmy przez obcowanie z nimi wiele zdrowszymi.

Powoli oddaliłem się od jeżówek. Poszedłem w przeciwną północną część ogrodu. Tutaj nad rabatą z piwoniami, nagietkami i pomidorami koktajlowymi niczym płacząca wierzba zwisają gałęzie głogu objuczone czerwonymi jagodami. Dotykają prawie kwitnących nagietków. Są elementem jadłospisu późnoletniego i jesiennego tutejszych ogrodowych ptaków. Ale składają się też na przeogromne bogactwo piękna naszego ogrodu. Zatrzymałem się zapatrzyłem. Pomyślałem, że każda cudność ogrodowa obok której przechodzę, do której przychodzę, to są linijki szczególnej litanii do Kosmosu, a właściwie do Boga. Odmawiam ją poprzez zmysły, uczucia, radość.

Kilka kroków od głogu rośnie ogromny krzew aronii. Owoce jego już dojrzały. Na początku września oberwaliśmy je. Są już pysznym sokiem do herbaty i samej wody oraz dżemem, który będzie ważnym składnikiem ciast pieczonych przez Ciebie. Liście aronii zmieniają teraz barwę na rude i różowe, a liczę, że będą jeszcze bardziej ogniste aż będą zapierały dech w piersiach swoimi kolorami.

Dzisiaj pozbieram "dary września". A z darów września zrobimy pyszny koktajl na bazie maślanki i oczywiście jak zwykle rewelacyjne ciasto drożdżowe. Wrzesień obrodził poziomkami, borówkami amerykańskimi, śliwami węgierkami, malinami i ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu drugi raz owocują w tym roku truskawki. Podejrzewamy, że jest to spowodowane skrajnie zimnym majem i czerwcem. Truskawki po prostu w tamtym terminie w przeważającej części zgłupiały i nie owocowały, skupiając się na przetrwaniu. Ciepłe naprawdę dni i noce (o dziwo) przyszły dopiero po legendarnej Hance i w połowie sierpnia truskawki zaczęły gremialnie zakwitać i wreszcie rodzić czerwone i soczyste, a także wreszcie smaczne owoce.

Trwa piękny dzień. Buzuje radością. Jest królestwem światła. Oceanem ciepła. Zaraz znowu pójdę do ogrodu garściami niehamując karmić się nim do przesytu ducha i ciała.

297 748 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!